niedziela, 2 listopada 2014

08.

            Zawsze powtarzałam sobie, że byłam profesjonalistką, a swoją pracę wykonywałam lepiej niż większość – nie oszukujmy się – dziwek. Zawdzięczałam to przede wszystkim wiedzy. Tak jak lekarz posiadał szereg niezbędnych mu do pracy umiejętności, tak i ja wiedziałam, co w danej sytuacji powinnam zrobić. Ciała facetów czasem znałam lepiej niż swoje własne. Wiedziałam dobrze, gdzie dotknąć, by poczuli się najlepiej. I nie chodzi tu tylko i wyłącznie o ich fiuty. Faceci, wbrew pozorom, również mieli wiele czułych miejsc. A ja wiedziałam doskonale, jak i gdzie ich szukać.
            Tamtego wieczora desperacko potrzebowałam przypomnienia sobie o tym wszystkim. Liam wydawał się zagościć w moich myślach nieustannie, dlatego naprawdę cieszyłam się na wizytę u klienta, którą zaaranżował Martin. Wiedziałam, że będzie to idealny sposób na wyrzucenie z głowy Payne’a.
            Zabawne, bo okazało się, iż nie mogłam się bardziej mylić.
            Frank, bo tak miał na imię klient, był niesłychanie zamożnym biznesmenem. Już na wstępie uraczył mnie historyjkami o swojej pracy i fakcie, że zamierzał wykupić jakąś upadającą firmę. Jakby w istocie obchodziło mnie to choć odrobinę. Ale przynajmniej dobrze płacił, co wyjaśniało, dlaczego dla Martina był tak wyjątkowy.
            Szkoda tylko, że poza pieniędzmi nie miał zbyt wiele do zaoferowania. Całą robotę musiałam odwalić sama. Powtarzał, że lubi, gdy kobiety są na górze, ale szybko się zorientowałam, jaki był tego powód. Nie miał za grosz łóżkowych umiejętności. Nie to, co Payne.
            Przynajmniej dzięki myśli o Liamie znalazłam sposób, by przetrwać ten wieczór. Co prawda, musiałam pomagać sobie dłońmi, by dojść, ale to usatysfakcjonowało Franka. Więcej - myślał, że to jego zasługa.
            Padnięty, jakby przebiegł, co najmniej maraton, leżał na hotelowym łóżku, dalej rozprawiając o swojej firmie. Zdaje się, że była to jedyna rzecz, która naprawdę go podniecała. Z całą zawziętością udawałam, że go słucham, ale myślami byłam przy Liamie i tym, co mi ostatnio powiedział. Nie byłam pewna, czy po prostu zdobył się na te romantyczne słowa, by uśpić moją czujność, czy naprawdę tak myslał. Chciał mnie, czy tylko mojego ciała? I jak bardzo byłam naiwna, skoro nawet teraz pragnęłam sięgnąć po telefon, by mu coś odpowiedzieć? I najważniejsze – jak bardzo bezduszna byłam? Leżałam przecież w łóżku z kimś innym i rozprawiałam o mężczyźnie, któremu dałam słowo, że nie będę spotykać się z innymi facetami.
            Godzinę później, gdy czas, za który zapłacił Frank minął, ubrałam się w swoje ciuchy i zabrałam torebkę.
            - Musimy jeszcze kiedyś to powtórzyć – oznajmił mężczyzna, opierając się o framugę drzwi. By wyjść z pokoju musiałam go tylko minąć. – Może następnym razem wpadniesz do mojego biura? Mam znakomity widok z okna.
            Doskonale wiedziałam, co kryje się za jego słowami. Szczególnie, że większość facetów miało tę dziwną fantazję, by uprawiać seks w pracy na swoim biurku. Niektórzy nawet szli ze swoimi wyobrażeniami dalej, bo chcieli pieprzyć się w gabinetach swoich szefów. Nie krytykowałam tego. Co więcej, gdy proponowali mi podobne rzeczy, uśmiechałam się szeroko i kiwałam głową. Każdy miał prawo do swoich pragnień, a ja nie miałam prawa tego osądzać.
            - Z przyjemnością, Frank – odpowiedziałam grzecznie. – Do zobaczenia.
           
~*~

            Powietrze tego dnia było naprawdę chłodne. Dlatego, zmierzając jedną z londyńskich ulic, byłam szczelnie opatulona płaszczem, a apaszka zakrywała nie tylko szyję, ale policzki i nos, którego czubek już dawno przybrał czerwony kolor.
            Telefon w mojej torbie zawibrował po raz kolejny tego wieczora. I choć doskonale wiedziałam, kto dzwoni, wyciągnęłam urządzenie, by zerknąć na wyświetlacz.
            Liam.
            Straciłam już rachubę. Nie wiedziałam, czy dzwonił do mnie po raz dwudziesty, czy może już trzydziesty. W każdym razie – nie odbierałam. Nie byłam jeszcze gotowa na rozmowę z nim. Nie miałam pojęcia, co powinnam mu powiedzieć.
            Dodatkowo, moje sumienie wyraźnie dawało o sobie znać. Oczywiście, obiecałam Payne’owi, że będę na jego wyłączność i choć oszukiwanie tego faceta wychodziło mi perfekcyjnie, po tym, co powiedział w ośrodku, nie mogłam już tego znieść. Nie chciałam sobie nawet wyobrażać, jak by się poczuł, gdybym zakomunikowała, że dwie godziny temu pieprzyłam innego kolesia. Liam nie był przecież typem faceta, który umiał się dzielić. Szczególnie, jeśli chodziło o kobiety.
            Było coś w jego stylu bycia, co jasno i wyraźnie mówiło, że pod wizerunkiem grzecznego i uśmiechniętego piosenkarza kryło się coś więcej. Mówił to sposób, w jaki rzucał mnie na łóżko i w jaki się ze mną kochał. A to, jak mnie nagabywał i na mnie patrzył, sprawiało, że chciałam, by nie był moim klientem. Zastanawiałam się również nad tym, jak by się potoczyła nasza znajomość, gdybyśmy nie spotkali się dzięki Peterowi, a - na przykład - przypadkowo na ulicy? Wtedy także skończyłabym w jego łóżku, krzycząc jego imię?
            Liam.
            Telefon zawibrował ponownie, a ja i tym razem odrzuciłam połączenie.
            Po raz kolejny podjęłam próbę odgonienia myśli o Paynie z mojej głowy i westchnęłam głośno, gdy i tym razem mi się to nie udało. Z roztargnieniem wyjęłam z torby klucze, zmierzając przez dłuży hol w apartamentowcu, w którym mieszałam.
            - Panno Walker – zawołał portier. Ale w odpowiedzi machnęłam tylko w jego stronę ręką. Nie miałam siły z nim rozmawiać. Pewnie i tak miał mi do powiedzenia jakąś bzdurę.
            Tyle że już chwilę później tego pożałowałam. To, co chciał mi powiedzieć portier wcale nie było jakąś tam bzdurą, a całkiem istotną kwestią.
            - Liam? – Zapytałam, łamiącym się głosem. Jednak w tamtej chwili wydawało mi się to całkiem wytłumaczalne. Bądź, co bądź pod drzwiami mojego mieszkania stał Payne. Opierał się o ścianę z dłońmi wciśniętymi w kieszenie jeansowych spodni. Czarna kurtka niedbale wisiała na jego szczupłym, umięśnionym ciele, a koszulka tego samego koloru lekko opinała tors.
            - Co ty tu robisz? – Zapytałam, zerkając w tył. Dokładnie tak, jakbym szukała ucieczki.
            Mężczyzna odepchnął się od ściany, wzdychając głęboko. A potem przez długą chwilę patrzył na mnie tym swoim świdrującym spojrzeniem, jakby się spodziewał, że pod jego wpływem wyśpiewam wszystkie najgłębiej skrywane tajemnice.
            - Nie odbierałaś moich telefonów – oznajmił tak, jakby sprawa była oczywista.
            - Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam?
            Wzruszył niedbale ramionami, nie udzielając mi żadnej konkretnej odpowiedzi. Nie musiał. Zresztą, facet z jego pieniędzmi zapewne w dzisiejszych czasach mógł zdobyć każdą informację.
            - Nie zaprosisz mnie do środka? – Westchnął.
            Z początku nie miałam takiego zamiaru. Co więcej, łudziłam się, że może jakimś cudem przemknę do swojego mieszkania, a jego zostawię na korytarzu. A wszystko po to, by nie musieć mierzyć się z odpowiedziami na gnębiące mnie pytania.
            Ale zamiast tego, z wymuszonym uśmiechem na twarzy podeszłam do drzwi, a gdy tylko je otworzyłam, zaprosiłam Liama do środka.
            - Ładnie tutaj – powiedział, przechadzając się pomiędzy pokojami. Nie wiedziałam, czy mówił szczerze. Jakby nie patrzeć, był właścicielem ogromnej willi, a takie mieszkanie pewnie nie robiło na nim żadnego wrażenia. Ale ja lubiłam swój kąt. Czułam się w nim swobodnie. Byłam tutaj Phoebe, a nie Lolly.
            - Nie przyszedłeś chyba, aby komplementować mój dom?
            - Nie – potwierdził, po czym odwrócił się w moją stronę. – Unikasz mnie, unikasz moich telefonów i znikasz na całe dnie z domu.
            - Skąd niby wiesz, czy –
            - Twój portier nie potrafi trzymać buzi na kłódkę – przerwał mi. – Gdzie byłaś cały dzień?
            - Nie twoja sprawa.
            - A właśnie, że moja. Płacę i wymagam.
            Roześmiałam się głośno. Zupełnie tak, jakby wypowiedział najbardziej zabawny żart na świecie.
            - Nie myślałeś, by wynająć sobie jakąś inną dziwkę? Taką, której spodoba się sposób, w jaki ją traktujesz?
            Liam zmrużył oczy, mierząc mnie ostrym spojrzeniem.
            - Dlaczego ja? – Zapytałam po chwili, gdy nie uzyskałam odpowiedzi na poprzednie pytanie. – Mógłbyś mieć każdą. Co więcej! Nie musiałbyś nikomu płacić. Miliony dziewczyn pragnie ci wskoczyć do łóżka.
            - Widzisz – prychnął – a ja pragnę tej, która udaje, że się opiera.
            - Niczego nie udaję!
            - Och, naprawdę? – Zakpił, po czym powolnym krokiem podszedł do mnie. A ja z każdym jego ruchem cofałam się do tyłu. Do momentu, gdy nie natrafiłam na ścianę. I nawet wtedy przyległam do niej płasko, próbując osiągnąć odpowiedni dystans.
            Tyle, że Liam się tym nie przejmował. Definitywnie zamierzał wziąć to, po co tutaj przyszedł. I jak się okazało chwilę później – był naprawdę zdeterminowany, by osiągnąć swój cel.
            - Powiem to teraz i nie mam zamiaru się powtarzać – oznajmił surowo. Stał przede mną, dzieliły nas tylko nieliczne centymetry, które były naładowane dziwną energią. Przepływał między nami prąd. Nawet wtedy, gdy nie dotykaliśmy się ani jedną częścią ciała. – Chcę, żebyś była moja. Będziesz krzyczeć tylko dla mnie i nie chcę już słyszeć ani jednego słowa sprzeciwu. Pragnę cię i zrobię wszystko, byś ty zapragnęła mnie. Choćbym miał płacić zwielokrotnioną cenę za każdą sekundę, jaką z tobą spędzę.
            - Liam –
            - Cicho – przerwał mi.  – To, co powiedziałem do mojego menagera, to kłamstwo. I teraz zamierzam ci pokazać, jak bardzo mi na tobie zależy. Rozumiemy się?
            - Ja…
            - Pytałem, czy się rozumiemy?
            Skinęłam głową, niezdolna do wypowiedzenia ani jednego słowa.
            A potem zawładnął mną. Moim ciałem i moją duszą. Wziął to, po co przyszedł. Wziął mnie. I gdy szczytował, nie wykrzyczał mojego pseudonimu, a prawdziwe imię.
            Phoebe.
            Tego dnia przekroczył próg mojego mieszkania i tym samym zmiażdżył granicę, jaką budowałam przez cały okres mojej pracy. Nigdy nie angażowałam się w żadne związki z klientami. Nigdy wcześniej nie zapraszałam ich do swojego domu, a tym bardziej nie do swojego łóżka.
            Liamowi się udało. I już mogłam odliczać dni do czasu, kiedy tego pożałuję.



Zapraszamy na nasze aski:

9 komentarzy:

  1. OMG!
    Ta końcówka! Kocham!!
    Cudowny rozdział. Ech, i te jej myśli na temat Liam'a. Ona się zakochuje! Zdecydowanie!
    Myślę, że Liam tak zakręci jej w głowie, że nie będzie mogła myśleć o niczym innym, tylko o jego tyłku! Taak, jego tyłek!
    Życzę mnóstwa weny i wolnego czasu na pisanie!
    Czekam nn.

    OdpowiedzUsuń
  2. Yaaay, nowy rozdział! ;) Ależ się ucieszyłam na widok informacji na twitterze! Cóż, w rozdziale w sumie za wiele się nie działo. Głównie skupiłyście się na uczuciach Phoebe i właściwie to cały rozdział był poświęcony jej myśli o Liamie. Końcówka jest naprawdę świetna! Czytając to wszystko, co Phoebe myślała o Liamie, miałam taki uśmieszek na twarzy. To było takie urocze! Ta dziewczyna zdecydowanie się w nim zakochuje. Kocham ją za ten jej twardy charakterek, który niestety przy Paynie w niczym jej nie pomaga, bo wymięka po niespełna 5 minutach. Ta chemia między nimi! Trochę drażni mnie to, w jaki sposób Liam się do niej zwraca. Może Phoebe jest dziwką, ale to w końcu człowiek i każdemu należy się szacunek, a on momentami o tym zapomina. Mimo wszystko, uwielbiam ich obu. Pasują do siebie jak ulał, a Liam i te jego słowa na temat Phoebe, AWWWW!! Cudowny rozdział, pełen emocji i w ogóle taki uroczy! Czekam na ciąg dalszy. :)) ŻYCZĘ MNÓSTWO WENY!
    Ściskam! x
    [Tutaj pijawka z drugiego konta]
    ostatnie-spojrzenie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże! Doprawdy, nie rozumiem czemu jest tu tak mało KOMENTARZY !!! Jeden z najlepszych, jak nie najlepszy ze wszystkich blogów jakie czytam. Duuże pokłony.
    Kochane, buziaczki, weny, oj weeenyy, i bądźcie łaskawe dla tej wspaniałej dwójki ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też tego nie rozumiem..Pomysł ciekawy,główni bohaterowie są super wykreowani..Ogólnie to jeden z moich ulubionych blogów :) , Czekam na newsa dziewczyny i życzę dużo weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. To dopiero początek znajomości Phoebe i Liama, a już widać zmianę w zachowaniu głównej bohaterki. Owszem, może nigdy nie lubiła swojej pracy, ale zawsze jakoś zaciskała zęby i robiła to, o co prosili klienci, ponieważ traktowała to jak sposób na zarobienie pieniędzy. Pogodziła się z tym. Tym razem, w trakcie spędzania czasu z Frankiem, nie potrafiła skupić swoich myśli na czymkolwiek, ponieważ w jej głowie dominował Payne. Nie żeby Frank był jakimś fascynującym człowiekiem, który odwróciłby uwagę od jakiegoś zmartwienia, ale gdyby nie było czegoś na rzeczy, to Phoebe zapewne zapomniałaby o Liamie przynajmniej na parę godzin, a tak jej myśli ciągle błądziły wokół jednego tematu. No i trzeba dodać też fakt, że tamta podsłuchana rozmowa wyraźnie ją zraniła. Gdyby nie żywiła względem Payne'a żadnych uczuć, to spłynęłoby to po niej jak po kaczce. Wydaje mi się, że Phoebe wręcz desperacko usiłuje się wyrwać z tego świata prostytutek i alfonsów, a pojawienie się Liama dało jej wreszcie prawdziwą nadzieję, że istnieje jakiś ratunek. W sumie tak samo wygląda sytuacja z drugiej strony. Coś w Phoebe urzekło Liama od samego początku, co sprawia, że mężczyzna nie potrafi znieść myśli, iż ktokolwiek poza nim samym mógłby ją mieć. Jak na razie okazuje swoje uczucia w dość specyficzny sposób, ponieważ każde ich spotkanie kończy się w łóżku, ale i tak jestem pewna, że on również chciałby ją uratować. Cholera, przecież Phoebe mogłaby w każdej chwili rzucić tym wszystkim i zostać z Liamem, ale pytanie jest jedno... Czy on na pewno chce kogoś na dłużej, czy może pragnie jedynie tymczasowej zabawki, gotowej odpowiedzieć na każde jego wyzwanie? Nie ma co, ten facet to jedna wielka zagadka... Pociągająca zagadka, muszę dodać, bo ta ostatnia scena była gorąca. Nie będę udawała: ja też nie potrafiłabym mu się oprzeć XD
    Jestem bardzo ciekawa, co wydarzy się dalej. Rozdział świetny! Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  6. ijeee ;o
    cudo
    czekam na nastepny rozdzial x

    OdpowiedzUsuń