Zawsze powtarzałam sobie, że byłam
profesjonalistką, a swoją pracę wykonywałam lepiej niż większość – nie
oszukujmy się – dziwek. Zawdzięczałam to przede wszystkim wiedzy. Tak jak
lekarz posiadał szereg niezbędnych mu do pracy umiejętności, tak i ja
wiedziałam, co w danej sytuacji powinnam zrobić. Ciała facetów czasem znałam
lepiej niż swoje własne. Wiedziałam dobrze, gdzie dotknąć, by poczuli się
najlepiej. I nie chodzi tu tylko i wyłącznie o ich fiuty. Faceci, wbrew
pozorom, również mieli wiele czułych miejsc. A ja wiedziałam doskonale, jak i
gdzie ich szukać.
Tamtego wieczora desperacko
potrzebowałam przypomnienia sobie o tym wszystkim. Liam wydawał się zagościć w
moich myślach nieustannie, dlatego naprawdę cieszyłam się na wizytę u klienta,
którą zaaranżował Martin. Wiedziałam, że będzie to idealny sposób na wyrzucenie
z głowy Payne’a.
Zabawne, bo okazało się, iż nie
mogłam się bardziej mylić.
Frank, bo tak miał na imię klient,
był niesłychanie zamożnym biznesmenem. Już na wstępie uraczył mnie historyjkami
o swojej pracy i fakcie, że zamierzał wykupić jakąś upadającą firmę. Jakby w
istocie obchodziło mnie to choć odrobinę. Ale przynajmniej dobrze płacił, co
wyjaśniało, dlaczego dla Martina był tak wyjątkowy.
Szkoda tylko, że poza pieniędzmi nie
miał zbyt wiele do zaoferowania. Całą robotę musiałam odwalić sama. Powtarzał,
że lubi, gdy kobiety są na górze, ale szybko się zorientowałam, jaki był tego
powód. Nie miał za grosz łóżkowych umiejętności. Nie to, co Payne.
Przynajmniej dzięki myśli o Liamie
znalazłam sposób, by przetrwać ten wieczór. Co prawda, musiałam pomagać sobie
dłońmi, by dojść, ale to usatysfakcjonowało Franka. Więcej - myślał, że to jego
zasługa.
Padnięty, jakby przebiegł, co
najmniej maraton, leżał na hotelowym łóżku, dalej rozprawiając o swojej firmie.
Zdaje się, że była to jedyna rzecz, która naprawdę go podniecała. Z całą
zawziętością udawałam, że go słucham, ale myślami byłam przy Liamie i tym, co
mi ostatnio powiedział. Nie byłam pewna, czy po prostu zdobył się na te
romantyczne słowa, by uśpić moją czujność, czy naprawdę tak myslał. Chciał
mnie, czy tylko mojego ciała? I jak bardzo byłam naiwna, skoro nawet teraz pragnęłam
sięgnąć po telefon, by mu coś odpowiedzieć? I najważniejsze – jak bardzo
bezduszna byłam? Leżałam przecież w łóżku z kimś innym i rozprawiałam o
mężczyźnie, któremu dałam słowo, że nie będę spotykać się z innymi facetami.
Godzinę później, gdy czas, za który
zapłacił Frank minął, ubrałam się w swoje ciuchy i zabrałam torebkę.
- Musimy jeszcze kiedyś to powtórzyć
– oznajmił mężczyzna, opierając się o framugę drzwi. By wyjść z pokoju musiałam
go tylko minąć. – Może następnym razem wpadniesz do mojego biura? Mam znakomity
widok z okna.
Doskonale wiedziałam, co kryje się
za jego słowami. Szczególnie, że większość facetów miało tę dziwną fantazję, by
uprawiać seks w pracy na swoim biurku. Niektórzy nawet szli ze swoimi
wyobrażeniami dalej, bo chcieli pieprzyć się w gabinetach swoich szefów. Nie
krytykowałam tego. Co więcej, gdy proponowali mi podobne rzeczy, uśmiechałam
się szeroko i kiwałam głową. Każdy miał prawo do swoich pragnień, a ja nie miałam
prawa tego osądzać.
- Z przyjemnością, Frank –
odpowiedziałam grzecznie. – Do zobaczenia.
~*~
Powietrze tego dnia było naprawdę
chłodne. Dlatego, zmierzając jedną z londyńskich ulic, byłam szczelnie
opatulona płaszczem, a apaszka zakrywała nie tylko szyję, ale policzki i nos,
którego czubek już dawno przybrał czerwony kolor.
Telefon w mojej torbie zawibrował po
raz kolejny tego wieczora. I choć doskonale wiedziałam, kto dzwoni, wyciągnęłam
urządzenie, by zerknąć na wyświetlacz.
Liam.
Straciłam już rachubę. Nie
wiedziałam, czy dzwonił do mnie po raz dwudziesty, czy może już trzydziesty. W
każdym razie – nie odbierałam. Nie byłam jeszcze gotowa na rozmowę z nim. Nie
miałam pojęcia, co powinnam mu powiedzieć.
Dodatkowo, moje sumienie wyraźnie
dawało o sobie znać. Oczywiście, obiecałam Payne’owi, że będę na jego
wyłączność i choć oszukiwanie tego faceta wychodziło mi perfekcyjnie, po tym,
co powiedział w ośrodku, nie mogłam już tego znieść. Nie chciałam sobie nawet
wyobrażać, jak by się poczuł, gdybym zakomunikowała, że dwie godziny temu
pieprzyłam innego kolesia. Liam nie był przecież typem faceta, który umiał się
dzielić. Szczególnie, jeśli chodziło o kobiety.
Było coś w jego stylu bycia, co
jasno i wyraźnie mówiło, że pod wizerunkiem grzecznego i uśmiechniętego piosenkarza
kryło się coś więcej. Mówił to sposób, w jaki rzucał mnie na łóżko i w jaki się
ze mną kochał. A to, jak mnie nagabywał i na mnie patrzył, sprawiało, że
chciałam, by nie był moim klientem. Zastanawiałam się również nad tym, jak by
się potoczyła nasza znajomość, gdybyśmy nie spotkali się dzięki Peterowi, a -
na przykład - przypadkowo na ulicy? Wtedy także skończyłabym w jego łóżku,
krzycząc jego imię?
Liam.
Telefon
zawibrował ponownie, a ja i tym razem odrzuciłam połączenie.
Po raz kolejny podjęłam próbę
odgonienia myśli o Paynie z mojej głowy i westchnęłam głośno, gdy i tym razem
mi się to nie udało. Z roztargnieniem wyjęłam z torby klucze, zmierzając przez
dłuży hol w apartamentowcu, w którym mieszałam.
- Panno Walker – zawołał portier.
Ale w odpowiedzi machnęłam tylko w jego stronę ręką. Nie miałam siły z nim
rozmawiać. Pewnie i tak miał mi do powiedzenia jakąś bzdurę.
Tyle że już chwilę później tego
pożałowałam. To, co chciał mi powiedzieć portier wcale nie było jakąś tam bzdurą, a całkiem istotną kwestią.
- Liam? – Zapytałam, łamiącym się
głosem. Jednak w tamtej chwili wydawało mi się to całkiem wytłumaczalne. Bądź,
co bądź pod drzwiami mojego mieszkania stał Payne. Opierał się o ścianę z
dłońmi wciśniętymi w kieszenie jeansowych spodni. Czarna kurtka niedbale
wisiała na jego szczupłym, umięśnionym ciele, a koszulka tego samego koloru
lekko opinała tors.
- Co ty tu robisz? – Zapytałam,
zerkając w tył. Dokładnie tak, jakbym szukała ucieczki.
Mężczyzna odepchnął się od ściany,
wzdychając głęboko. A potem przez długą chwilę patrzył na mnie tym swoim
świdrującym spojrzeniem, jakby się spodziewał, że pod jego wpływem wyśpiewam
wszystkie najgłębiej skrywane tajemnice.
- Nie odbierałaś moich telefonów –
oznajmił tak, jakby sprawa była oczywista.
- Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam?
Wzruszył niedbale ramionami, nie
udzielając mi żadnej konkretnej odpowiedzi. Nie musiał. Zresztą, facet z jego
pieniędzmi zapewne w dzisiejszych czasach mógł zdobyć każdą informację.
- Nie zaprosisz mnie do środka? –
Westchnął.
Z początku nie miałam takiego
zamiaru. Co więcej, łudziłam się, że może jakimś cudem przemknę do swojego mieszkania,
a jego zostawię na korytarzu. A wszystko po to, by nie musieć mierzyć się z
odpowiedziami na gnębiące mnie pytania.
Ale zamiast tego, z wymuszonym uśmiechem
na twarzy podeszłam do drzwi, a gdy tylko je otworzyłam, zaprosiłam Liama do
środka.
- Ładnie tutaj – powiedział, przechadzając
się pomiędzy pokojami. Nie wiedziałam, czy mówił szczerze. Jakby nie patrzeć,
był właścicielem ogromnej willi, a takie mieszkanie pewnie nie robiło na nim
żadnego wrażenia. Ale ja lubiłam swój kąt. Czułam się w nim swobodnie. Byłam tutaj
Phoebe, a nie Lolly.
- Nie przyszedłeś chyba, aby
komplementować mój dom?
- Nie – potwierdził, po czym
odwrócił się w moją stronę. – Unikasz mnie, unikasz moich telefonów i znikasz
na całe dnie z domu.
- Skąd niby wiesz, czy –
- Twój portier nie potrafi trzymać
buzi na kłódkę – przerwał mi. – Gdzie byłaś cały dzień?
- Nie twoja sprawa.
- A właśnie, że moja. Płacę i
wymagam.
Roześmiałam się głośno. Zupełnie
tak, jakby wypowiedział najbardziej zabawny żart na świecie.
- Nie myślałeś, by wynająć sobie
jakąś inną dziwkę? Taką, której spodoba się sposób, w jaki ją traktujesz?
Liam zmrużył oczy, mierząc mnie
ostrym spojrzeniem.
- Dlaczego ja? – Zapytałam po
chwili, gdy nie uzyskałam odpowiedzi na poprzednie pytanie. – Mógłbyś mieć
każdą. Co więcej! Nie musiałbyś nikomu płacić. Miliony dziewczyn pragnie ci
wskoczyć do łóżka.
- Widzisz – prychnął – a ja pragnę
tej, która udaje, że się opiera.
- Niczego nie udaję!
- Och, naprawdę? – Zakpił, po czym
powolnym krokiem podszedł do mnie. A ja z każdym jego ruchem cofałam się do
tyłu. Do momentu, gdy nie natrafiłam na ścianę. I nawet wtedy przyległam do
niej płasko, próbując osiągnąć odpowiedni dystans.
Tyle, że Liam się tym nie
przejmował. Definitywnie zamierzał wziąć to, po co tutaj przyszedł. I jak się
okazało chwilę później – był naprawdę zdeterminowany, by osiągnąć swój cel.
- Powiem to teraz i nie mam zamiaru
się powtarzać – oznajmił surowo. Stał przede mną, dzieliły nas tylko nieliczne
centymetry, które były naładowane dziwną energią. Przepływał między nami prąd.
Nawet wtedy, gdy nie dotykaliśmy się ani jedną częścią ciała. – Chcę, żebyś
była moja. Będziesz krzyczeć tylko
dla mnie i nie chcę już słyszeć ani jednego słowa sprzeciwu. Pragnę cię i
zrobię wszystko, byś ty zapragnęła mnie. Choćbym miał płacić zwielokrotnioną
cenę za każdą sekundę, jaką z tobą spędzę.
- Liam –
- Cicho – przerwał mi. – To, co powiedziałem do mojego menagera, to
kłamstwo. I teraz zamierzam ci pokazać, jak bardzo mi na tobie zależy.
Rozumiemy się?
- Ja…
- Pytałem, czy się rozumiemy?
Skinęłam głową, niezdolna do
wypowiedzenia ani jednego słowa.
A potem zawładnął mną. Moim ciałem i
moją duszą. Wziął to, po co przyszedł. Wziął mnie. I gdy szczytował, nie wykrzyczał mojego pseudonimu, a
prawdziwe imię.
Phoebe.
Tego dnia przekroczył próg mojego
mieszkania i tym samym zmiażdżył granicę, jaką budowałam przez cały okres mojej
pracy. Nigdy nie angażowałam się w żadne związki z klientami. Nigdy wcześniej
nie zapraszałam ich do swojego domu, a tym bardziej nie do swojego łóżka.
Liamowi się udało. I już mogłam
odliczać dni do czasu, kiedy tego pożałuję.
Zapraszamy na nasze aski:
OMG!
OdpowiedzUsuńTa końcówka! Kocham!!
Cudowny rozdział. Ech, i te jej myśli na temat Liam'a. Ona się zakochuje! Zdecydowanie!
Myślę, że Liam tak zakręci jej w głowie, że nie będzie mogła myśleć o niczym innym, tylko o jego tyłku! Taak, jego tyłek!
Życzę mnóstwa weny i wolnego czasu na pisanie!
Czekam nn.
Yaaay, nowy rozdział! ;) Ależ się ucieszyłam na widok informacji na twitterze! Cóż, w rozdziale w sumie za wiele się nie działo. Głównie skupiłyście się na uczuciach Phoebe i właściwie to cały rozdział był poświęcony jej myśli o Liamie. Końcówka jest naprawdę świetna! Czytając to wszystko, co Phoebe myślała o Liamie, miałam taki uśmieszek na twarzy. To było takie urocze! Ta dziewczyna zdecydowanie się w nim zakochuje. Kocham ją za ten jej twardy charakterek, który niestety przy Paynie w niczym jej nie pomaga, bo wymięka po niespełna 5 minutach. Ta chemia między nimi! Trochę drażni mnie to, w jaki sposób Liam się do niej zwraca. Może Phoebe jest dziwką, ale to w końcu człowiek i każdemu należy się szacunek, a on momentami o tym zapomina. Mimo wszystko, uwielbiam ich obu. Pasują do siebie jak ulał, a Liam i te jego słowa na temat Phoebe, AWWWW!! Cudowny rozdział, pełen emocji i w ogóle taki uroczy! Czekam na ciąg dalszy. :)) ŻYCZĘ MNÓSTWO WENY!
OdpowiedzUsuńŚciskam! x
[Tutaj pijawka z drugiego konta]
ostatnie-spojrzenie.blogspot.com
Boże! Doprawdy, nie rozumiem czemu jest tu tak mało KOMENTARZY !!! Jeden z najlepszych, jak nie najlepszy ze wszystkich blogów jakie czytam. Duuże pokłony.
OdpowiedzUsuńKochane, buziaczki, weny, oj weeenyy, i bądźcie łaskawe dla tej wspaniałej dwójki ♥
Ja też tego nie rozumiem..Pomysł ciekawy,główni bohaterowie są super wykreowani..Ogólnie to jeden z moich ulubionych blogów :) , Czekam na newsa dziewczyny i życzę dużo weny! :)
OdpowiedzUsuńswietny
OdpowiedzUsuńTo dopiero początek znajomości Phoebe i Liama, a już widać zmianę w zachowaniu głównej bohaterki. Owszem, może nigdy nie lubiła swojej pracy, ale zawsze jakoś zaciskała zęby i robiła to, o co prosili klienci, ponieważ traktowała to jak sposób na zarobienie pieniędzy. Pogodziła się z tym. Tym razem, w trakcie spędzania czasu z Frankiem, nie potrafiła skupić swoich myśli na czymkolwiek, ponieważ w jej głowie dominował Payne. Nie żeby Frank był jakimś fascynującym człowiekiem, który odwróciłby uwagę od jakiegoś zmartwienia, ale gdyby nie było czegoś na rzeczy, to Phoebe zapewne zapomniałaby o Liamie przynajmniej na parę godzin, a tak jej myśli ciągle błądziły wokół jednego tematu. No i trzeba dodać też fakt, że tamta podsłuchana rozmowa wyraźnie ją zraniła. Gdyby nie żywiła względem Payne'a żadnych uczuć, to spłynęłoby to po niej jak po kaczce. Wydaje mi się, że Phoebe wręcz desperacko usiłuje się wyrwać z tego świata prostytutek i alfonsów, a pojawienie się Liama dało jej wreszcie prawdziwą nadzieję, że istnieje jakiś ratunek. W sumie tak samo wygląda sytuacja z drugiej strony. Coś w Phoebe urzekło Liama od samego początku, co sprawia, że mężczyzna nie potrafi znieść myśli, iż ktokolwiek poza nim samym mógłby ją mieć. Jak na razie okazuje swoje uczucia w dość specyficzny sposób, ponieważ każde ich spotkanie kończy się w łóżku, ale i tak jestem pewna, że on również chciałby ją uratować. Cholera, przecież Phoebe mogłaby w każdej chwili rzucić tym wszystkim i zostać z Liamem, ale pytanie jest jedno... Czy on na pewno chce kogoś na dłużej, czy może pragnie jedynie tymczasowej zabawki, gotowej odpowiedzieć na każde jego wyzwanie? Nie ma co, ten facet to jedna wielka zagadka... Pociągająca zagadka, muszę dodać, bo ta ostatnia scena była gorąca. Nie będę udawała: ja też nie potrafiłabym mu się oprzeć XD
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa, co wydarzy się dalej. Rozdział świetny! Pozdrawiam <3
Boskie <3
OdpowiedzUsuńijeee ;o
OdpowiedzUsuńcudo
czekam na nastepny rozdzial x
<3
OdpowiedzUsuń