niedziela, 30 listopada 2014

10.

Evelyn uśmiechnęła się szeroko, spoglądając na ekran telewizora. Jej niebieskie oczy lśniły, dobrze mi znanym blaskiem. Blaskiem, który zdawał się powiększać za każdym razem, gdy swoją kwestię wypowiadał Big – jeden z bohaterów „Seksu w wielkim mieście”. Ev tuż obok filmów romantycznych, była ogromną fanką pewnego, amerykańskiego serialu. Perypetie Carrie Bradshaw śledziła wiernie od dawna, zupełnie zapominając, że każdy odcinek widziała już, co najmniej, dziesięć razy. Zawsze z tym samym zaskoczeniem reagowała na każde słowo Biga.
        Nie potrafiłam zrozumieć jej miłości do tego mężczyzny. Nie uważałam, by był jakoś szczególnie przystojny. Jakimś jednak cudem zdobył serce Carrie. I tysiąca innych kobiet, które podobnie do znanej już na całym świecie bohaterki, były kompletnie zapatrzone w Biga.
        Podczas gdy Ev wzdychała do fikcyjnej postaci, ja byłam myślami tuż przy Liamie. Payne zaledwie dzień wcześniej wyjechał za miasto wraz ze swoim zespołem, by udzielić kilku wywiadów i zagrać jakiś wielki koncert.
Gdy się z nim rozstawałam, ani przez chwilę nie pomyślałam o tym, że będę za nim tęsknić. Przecież jeszcze całkiem niedawno unikałam spotkań z chłopakiem, jak ognia. Co więcej, próbowałam go zmusić, by dał sobie ze mną spokój. A teraz, jak prawdziwa histeryczka, co chwilę spoglądałam na ekran komórki, starając się sobie wmówić, że wcale nie oczekuję telefonu od niego.
        Ale przecież mógłby już zadzwonić. Minęło dwanaście godzin, odkąd wysłał mi tego niewinnego SMS-a. Nie żebym liczyła.
        - Próbujesz go zwabić siłą umysłu, czy jak? – Zapytała Evelyn, nie odrywając wzroku od telewizora.
        Zawsze się zastanawiałam skąd moja przyjaciółka bierze tę dziwną moc i wie dokładnie, co dzieje się w mojej głowie.
        - Słucham?
        Ev zarechotała. Nie śmiała się jednak z tego, co działo się po drugiej stronie ekranu. Śmiała się ze mnie – głośno i wyraźnie. Do tego ostentacyjnie łapała się za brzuch, by zaakcentować, jak bardzo ją rozbawiłam.
        - Teraz zamierzasz zaprzeczać? – Westchnęła, gdy odzyskała już panowanie nad sobą. Zupełnie nie wiedziałam, czym tak bardzo ją rozśmieszyłam. Nim jednak zdążyłam o to zapytać, Evelyn złapała pilota i wyciszyła telewizor. – Kochanie, nie jestem ślepa. W ciągu minuty spojrzałaś na ten cholerny telefon co najmniej kilka razy.
        Evelyn zawsze potrafiła mnie wysłuchać i doradzić. Choć, co trzeba przyznać, jej rady często bywały absurdalne.
        Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Ev wstała ze swojego miejsca i nucąc sobie coś pod nosem przeszła do kuchni. Czuła się w moim mieszkaniu niesamowicie swobodnie. Tak samo, jak ja u niej. Zdaje się, że lata przyjaźni nauczyły nas już tego komfortu.
        - Zaraz mi wszystko wyśpiewasz – zaśmiała się, wracając z kuchni. Niosła ze sobą dwie butelki wina, a spod ręki wystawało jej opakowanie lodów czekoladowych. – Ale na takie wyznania potrzebujemy czegoś mocniejszego.
        Niesłychane, jak szybko po kilku kieliszkach wina rozplątał mi się język.
        - Faceci są tacy durni! – Jęknęłam, zwijając się w kulkę na kanapie. Evelyn śmiała się w głos, chociaż sama pewnie nie wiedziała, z czego konkretnie. Najwyraźniej dzisiaj miała tak dobry humor, bo wszystko ją bawiło. Łącznie z moją osobą.
        - Ja tam ich mimo wszystko lubię – powiedziała, odchylając głowę do tyłu. Przez chwilę podziwiała sufit, by potem na nowo powrócić do rzeczywistości. – W sumie tylko niektórych.
        Pokiwałam energicznie głową.
        - Liam nie jest zły – oznajmiłam, starając się z całych sił przekonać do tego przyjaciółkę. Zupełnie nie zdawałam sobie sprawy, jak absurdalnie brzmiałam. Alkohol potrafił sprawić, że plotłam same głupoty.
        - Pieprzysz go regularnie, to samo mówi za siebie. Nie może być zły.
        - Nie chodzi mi tylko o seks – jęknęłam, po czym usiadłam szybko na piętach. – On jest taki… och!
        Evelyn się skrzywiła.
        - Jeśli facet jest och, to znaczy, że wróży kłopoty – odpowiedziała z tą przypisaną jej pewnością siebie. - Przerabiałam to już wcześniej. Najpierw był Aron. Albo, jak wolę go nazywać, Kretyn Numer Jeden. Myślałam, że to miłość, ale mu chodziło tylko i wyłącznie o seks. Potem był Kretyn Numer Dwa. Ale on wolał swoją mamuśkę ode mnie. A Kretyn Numer Trzy miał małego. Oczywiście, to nie jest najważniejsze, ale i tak nie miał mi wiele do zaoferowania.
        Dziewczyna wzruszyła ramionami i przybrała jeden ze swoich słodkich uśmiechów. Zachowywała się, jakby mówiła o pogodzie, czymś mało istotnym.
        - Ale Liam nie jest kretynem – powiedziałam cicho.
        Oczywiście, mówiłam kompletnie bez ładu i składu. A na domiar złego mój głos zrobił się dziwnie płaczliwy.
        - Kochanie – zajęczała Ev, podbiegając do mnie. Zajęła miejsce na kanapie tuż obok i objęła mnie szczelnie ramieniem. Nie ma jak wieczór dwóch pijanych singielek. Singielek-prostytutek, jeśli wolno dodać. – Ależ oczywiście, że Liam nie jest kretynem.
        Ta rozmowa nie miała najmniejszego sensu. Naprawdę. Szczególnie, że żadna z nas już następnego dnia miała nie pamiętać słów, jakie tutaj padły.
        - Tęsknię za nim – westchnęłam chrapliwie, przytulając swoją przyjaciółkę.
        Już wtedy powinna mi się zapalić czerwona lampka. Jednak byłam zbyt pijana, by zauważyć, że sytuacja zrobiła się naprawdę poważna. Jeszcze kilka dni temu Liam był mi zupełnie obojętny. Związek z nim nie do końca mi pasował, ponieważ właśnie przez Payna musiałam oszukiwać Martina. Teraz jednak mój szef poszedł zupełnie w niepamięć i, co więcej, byłam gotowa kompletnie zbagatelizować tę sprawę. Przez chwilę nawet rozważałam kwestię postawienia się mężczyźnie i dania mu wyraźnie do zrozumienia, że nie ma nade mną żadnej władzy, a od tego momentu klientów będę wybierała sobie sama.
        - To zadzwoń do niego. Niech do ciebie przyjedzie – zaproponowała.
        - Wyjechał – zajęczałam, jakby wydarzyło się coś potwornego.      
        Evelyn przytuliła mnie mocnej. Zdecydowanie ta sytuacja zaczynała się robić z sekundy na sekundę coraz bardziej absurdalna. Szkoda tylko, że nikt nie mógł wtedy powstrzymać nas od gadania głupot. I nie zrobiła tego z pewnością również trzecia butelka wina, która magicznie pojawiła się pomiędzy nami.
        - Do mężczyzny trzeba mieć odpowiednie podejście – oznajmiła pijackim głosem Evelyn. - Najlepiej należy spróbować podchodzić nago. Stosuj się do tego, a nie zginiesz.
        Nieistotnie, że nie miało to nic wspólnego z moim problemem. Ev najwyraźniej wpadła w ciąg bezsensownego bełkotania po pijaku i snucia nieużytecznych mądrości.
        - Tak sobie myślałam – rzekłam. Mój głos był strasznie zachrypnięty. Brzmiałam jak typowy pijak. – Co by się stało, gdyby Liam nie był moim klientem?
        Evelyn zmarszczyła brwi. Westchnęła głęboko, po czym wydymała usta, myśląc nad zadanym przeze mnie pytaniem. Oczy miała trochę błędne, ale nie ma się czemu dziwić – wypiła półtorej butelki wina.
        - Przerażasz mnie – powiedziała po chwili, zupełnie omijając moje pytanie. – Mam wrażenie, że fiut Liama tobą zawładnął. A to błąd. Nie można dać zwariować się facetom. Dlatego właśnie zostałam dziwną. Teraz to ja mam nad nimi kontrolę.
        Moja przyjaciółka miała po części rację. Kontrola w tym wszystkim była niesamowicie ważna. Mając ją mogłam dyktować warunki. Mogłam się bronić. Posiadanie jej gwarantowało bezpieczeństwo – nikt nie mógł mnie zranić. A teraz, jak prawdziwa naiwniaczka, ustawiłam się w pierwszej linii, narażając na ból. Bo właśnie to przychodziło wraz z zaangażowaniem.
Byłam dziwką, a liczyłam na happy end.
        - To nie Pretty Woman, do cholery – westchnęłam z żalem.

~*~

Nie pamiętałam momentu, w którym usnęłam. Za to wyraźnie pamiętałam ten, w którym się obudziłam. Ból głowy był niesłychany. Zawsze szczyciłam się mocną głową, ale wtedy czułam się definitywnie pokonana przez czerwone wino. I lody czekoladowe.
Na domiar złego w całym mieszkaniu nie było śladu po Evelyn. Dopiero w chwili, gdy chciałam już do niej zaniepokojona dzwonić, znalazłam kartkę papieru, leżącą na stoliku w salonie – poinformowała mnie o spotkaniu z klientem. Obiecała również, że zadzwoni wieczorem, ale znając Evelyn telefonu mogłam spodziewać się lada moment.
Nim zdążyłam przekroczyć próg łazienki, by wziąć upragniony prysznic, moja komórka dała o sobie znać.
Z cwaniackim uśmiechem, ciesząc się, że przewidziałam zachowanie mojej przyjaciółki, zagarnęłam urządzenie z półki. Nie kłopotałam się sprawdzaniem, kto dzwoni i po prostu odebrałam.
- Wiesz jakie to uczucie, gdy jedyna osoba, której możesz ufać porzuca cię w środku nocy dla kogoś obcego? – Mój głos brzmiał poważnie, jednak z całych sił próbowałam się nie roześmiać. Droczenie się z Evelyn należało do moich ulubionych zajęć.
        - Pewnie okropne. – Po drugiej stronie słuchawki jednak nie usłyszałam głosu mojej roztargnionej przyjaciółki. Głos był męski i nieco zbyt ostry. – Ale chętnie posłucham, kto taki porzucił cię w środku nocy.
        - Liam? Przepraszam, myślałam, że to Ev dzwoniła – odparłam, starając się złagodzić sprawę. Oczywiście, musiałam palnąć jakąś głupotę. Gdybym tego nie zrobiła zapewne nie byłabym sobą.
        Przez dłuższą chwilę żadne z nas się nie odzywało.
        - Jak koncert? – Zapytałam cicho. Miałam nadzieję, że tym sposobem uda mi się wprowadzić dobry humor do naszej rozmowy.
        - W porządku. Jutro już będę w domu.
        - Super! – Pisnęłam nieco zbyt podekscytowana.
        - Super? – Niewątpliwie nieco zaintrygowałam tym Payna, którego głos nagle stracił niedawną ostrość, a stał się przyjemny. Mogłam być pewna, że w tamtym momencie się uśmiechnął.
        - Znaczy wiesz – prychnęłam, starając się brzmieć luzacko. – Pewnie jesteś zmęczony podróżą i takie tam. To super dla ciebie.
        - Oczywiście, rozumiem – odparł, definitywnie rozbawiony. – Czyli za mną nie tęskniłaś?
        - To nie tak. Znaczy trochę tak. Ugh! – W życiu tak nie plątałam się w „zeznaniach”.
        - Phoebe?
        - Wiesz co, Liam? Jesteś dupkiem. Oczywiście, że za tobą tęskniłam – oznajmiłam stanowczo. Może myślałam, że poważny ton mnie przed czymkolwiek uchroni.
        Payne roześmiał się uroczo.
        - Ja też za tobą tęskniłem, Phoebe. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo. Już nie mogę się doczekać, kiedy znowu się zobaczymy. Mam dla ciebie niespodziankę.
        Wyszczerzyłam się jak idiotka, ale przepraszam bardzo – która dziewczyna na moim miejscu, by tego nie zrobiła?
        - Nie mogę się doczekać – odparłam, jak najbardziej szczerze.
        - Wiem, że może to zabrzmieć dziwnie, bo przecież znamy się od niedawna, ale…
        - Ale?
        - Chciałbym spróbować…
        - Spróbować czego?
        - Życia z tobą – westchnął. Domyślałam, że nie było mu najłatwiej rozmawiać o tym. Szczególnie przez telefon. Dlatego siedziałam cicho i nie przerywałam. – Co prawda, niedawno zakończyłem poważny związek, a my znamy się raptem kilka tygodni, ale chciałbym spróbować tego na poważnie. Chciałbym, żebyś była tylko moja.
        - Co przez to rozumiesz?
        - Chciałbym żebyś rzuciła swoją pracę w cholerę i… - urwał. Najwyraźniej czekał na to, co ja mam do powiedzenia w tej kwestii. Tyle, że zamiast zabrać głos przez dłuższą chwilę po prostu milczałam.
        - Tak.
        - Co tak?
        - Tak. Zróbmy to.
        Wiedziałam, że wpadłam. I to mocno. Ale jakimś cudem nie potrafiłam oprzeć się urokowi tego mężczyzny.


***


Tuż po odłożeniu telefonu, szatyn znacznie się rozluźnił. Usłyszał od Phoebe wszystko to, co od dawna chciał. Nie mógł uwierzyć w to, jak szybko, ze zwykłej panienki do łóżka urosła w jego oczach do rangi kogoś ważnego. Nadal nie potrafił nazwać relacji łączącej go z tą wyjątkową dziewczyną. Przy niej czuł, że niczego nie musi udawać. Traktowała go jak zwykłego Liama Payne’a, a właśnie tego najbardziej mu brakowało. W świecie, który go otaczał, nigdy nie mógł być w stu procentach pewien, czy ktoś lubi go za to jaki jest, czy kim jest. Stosował metodę ograniczonego zaufania i do tej pory uchował się przed konsekwencjami nierozważnych znajomości.
Phoebe była inna. Z jednej strony porywcza, pyskata i zaczepna, z drugiej zwyczajna, naturalna i zachowawcza. Usilnie próbowała ochraniać przed nim wrażliwą część osobowości, ale on widział, że z każdym dniem opór malał. Odkrywanie jej sprawiało mu przyjemność. Lubiła głupie seriale, miała chorą mamę, którą się opiekowała i sądząc po zawartości lodówki, jadła co chciała. Zawsze posiadała alkohol, była przygotowana na różne okazje, zaskakiwała go, a on wciąż pragnął więcej.
- Liam, masz gościa. – Louis przerwał przyjacielowi rozmyślanie nad cechami brunetki.
- Akurat teraz? Nie mam nastroju – mruknął, podnosząc się z fotela.
- Przyjechała specjalnie dla ciebie, bądź miły – poinformował i w ułamku sekundy zniknął z horyzontu.
Zamiast niego w drzwiach pokoju pojawiła się wysoka dziewczyna, o brązowych długich włosach, migdałowych oczach, pełnych ustach i nienagannej sylwetce. Zgrabne nogi miała odsłonięte, ponieważ odziana była w klasyczną, zwiewną sukienkę w kolorze piasku i czarne szpilki od Jimmy’ego Choo.

Sophia Smith.

- Nie przywitasz się ze mną? – Zaświergotała radośnie.
- Co tutaj robisz?- Nie zamierzał dać się wciągnąć w jej gierki.
- Oj, Li, nie mogłam tak po prostu chcieć cię odwiedzić?- Powoli i z gracją zbliżyła się o kilka kroków.
- Nie odzywałaś się odkąd odeszłaś do tego Nathana. Czego się spodziewałaś? Kwiatów na powitanie?- Zawsze był uprzejmy wobec kobiet, więc starał się nie krzyczeć.
- Nathan to jedna wielka pomyłka. Ucieszyłam się na wieść o tym, że przyjechaliście do Manchesteru – stwierdziła, bawiąc się kołnierzykiem jego koszuli.- Opowiedz mi lepiej, co u ciebie – poprosiła.
- W porządku – gestem ręki zaprosił ją na kanapę.- Nie mogę narzekać na brak zainteresowania – fuknął, mając na myśli paparazzich.
- Och, tak. Lou coś wspominał. Słyszałam też plotki o tajemniczej dziewczynie, z którą cię widziano. To coś poważnego?- Wyglądała tak, jakby rzeczywiście się przejęła jego sytuacją.
- Nie chcę o tym rozmawiać. A już na pewno nie z tobą – odparł opryskliwie.
- Jest mi przykro, że mnie tak traktujesz – stwierdziła w końcu.- Nie postąpiłam dobrze, odchodząc od ciebie, ale ludzie popełniają błędy i się na nich uczą. Ja wyciągnęłam wnioski. Nathan mnie zdradził, jest mi teraz ciężko. Myślałam, że spotkanie z tobą jakoś mi pomoże – załkała, zasłaniając twarz dłońmi.
Liam obserwował ją przez chwilę aż dotarło do niego, że jest mu jej zwyczajnie żal. Nie był typem osoby, która życzy innym źle dlatego nie pozostał obojętny na jej cierpienie. Objął ją ramionami i przyciągnął do swojej klatki piersiowej. Sophia rozpłakała się na dobre, a on pocierał dłońmi jej plecy i czekał aż się uspokoi.
- Przepraszam Soph, nie chciałem być niemiły – odezwał się.
- To ja powinnam przeprosić ciebie. Na własne życzenie straciłam wspaniałego chłopaka – uniosła głowę tak, że ich usta dzieliły centymetry.
Szatyn nieco się speszył. Nie chciał robić niczego pochopnie, zwłaszcza po tym, co usłyszał od Phoebe. Z Sophią łączyły go przyjemne wspomnienia, ale miał mętlik w głowie. Zależało mu na brunetce, ale do byłej dziewczyny czuł ogromny sentyment.
Pozwolił by panna Smith wypłakała się na jego ramieniu, potem zaproponował coś do picia. Siedzieli naprzeciwko siebie i rozmawiali jak gdyby nic się między nimi nie zmieniło. Brązowooka ucałowała kącik jego ust w podziękowaniu za zrozumienie, a on przyjął to bez zbędnych słów. Przeprosił ją na moment i wyszedł do salonu ich tymczasowego apartamentu.
- Kto ją tu sprowadził? - Był pewien, że Sophia sama na to nie wpadła.
- Ja - Zayn podniósł się do pionu.- Nie mogę patrzeć jak rujnujesz sobie życie. Może ona przemówi ci do rozumu - mówił spokojnie, ale stanowczo.
- Moja decyzja się nie zmieni. Choćbyście sprowadzili tu samą Leonę Lewis albo królową Elżbietę. Nie wtrącaj się - dźgnął przyjaciela palcem wskazującym w pierś i wrócił do Sophie.
- Robi się późno. Zostań tutaj, ja prześpię się w salonie - oznajmił byłej dziewczynie.
- Możemy spać razem. Nie gryzę, przecież nie raz spaliśmy w jednym łóżku - spojrzała na niego uwodzicielsko.

- To nie jest dobry pomysł. Tak będzie najlepiej - uśmiechnął się całując jej czoło.- Dobranoc, Soph.



Nasze aski:

9 komentarzy:

  1. Och, zdecydowanie jeden z moich ulubionych rozdziałów! Tak, tak, tak, tak, tak! Będą raaaaaaaaaazem!
    Kocham Ev i ich wspólne picie wina. Tak bardzo są wtedy głupie xD
    Dlaczego Zayn za wszelką cenę chce 'chronić' Liam'a? Przecież robi wręcz przeciwnie. Gdyby zostawił go w spokoju to byłoby znacznie lepiej!
    Czeekam Kochane na nn!
    Życzę duużo weny i wolnego czasu na pisanie!

    beyond-the-limits-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Po co tu ona?
    Jak i w życiu coś musi się skomplikowac.
    Fajny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  3. Spierdalać z Sophią! Niepotrzebna jest, zdecydowanie nie! Nienawidzę jej, chociaż dopiero się pojawiła. Poczułam się trochę zazdrosna, kiedy tak się tuliła do Liama, bo ja zawsze będę za tym, aby Liam był z Phoebe.
    Nawet nie wiecie, jak bardzo ucieszyłam się, kiedy postanowili spróbować poważnego związku. Jejku, to takie urocze ze strony Liama! Uwielbiam go!
    Nie dziwię się Phoebe, że totalnie ześwirowała przez Payne'a. Kto by nie ześwirował?! On jest cudny. Kocham go w tym ff, i to cholernie!
    Cały czas się boję, że wszystkie sekrety Phoebe wyjdą na jaw i że związek z Liamem dobiegnie końca. Na pewno w przyszłości wszyscy się dowiedzą, ale mam nadzieję, że w dalekiej.
    Wkurza mnie Zayn. Rozumiem, że się troszczy o Liama, a raczej o własny tyłek, bo przez to z kim Payne się spotyka, wizerunek One Direction jest taki, a nie inny. Zayn, spierdalaj. Nie lubię cię w tym opowiadaniu.
    Nie powinien się wtrącać w nie swoje sprawy. To Liam decyduje o tym z kim chce być. TYLKO I WYŁĄCZNIE JEGO SPRAWA!
    Rozdział jest naprawdę cudowny. Podobało mi się w nim wszystko. Wiele emocji, jest coraz ciekawiej. Mam nadzieję, że ciąg dalszy pojawi się szybko. Gorąco pozdrawiam i życzę dużo weny. :))

    Zapraszam do siebie na rozdział 3 opowiadania z udziałem Ariany Grande oraz Nialla Horana;
    disaster-fanfic.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Rany boskie, jak ja kocham Evelyn <3 To jest chyba najlepsza przyjaciółka na świecie. Jasne, ma swoje wady, jak przecież każdy, ale uwielbiam w niej to, że niezależnie od sytuacji jest gotowa pomóc Phoebe i wesprzeć ją na każdy możliwy sposób. No i ta jej zdolność odczytywania myśli! Faktycznie jeszcze się nie zdarzyło, by popełniła błąd. Mówię to już po raz setny, ale Phoebe naprawdę ma szczęście, mając u swojego boku kogoś takiego. Jej życie nigdy nie było usłane różami, mam tu na myśli zarówno zawód, jakim się trudzi, a także chorą matkę, którą musi się opiekować, ale nie zabrakło bratniej duszy, kogoś oddanego i wiernego. Wino i lody to najlepszy lek na całe zło świata :D Tak swoją drogą uważam, że ta tęsknota Phoebe za Liamem jest naprawdę słodka. Widać, że się do niego przywiązała, zresztą to samo można powiedzieć o nim. Oboje pozwolili na to, by uczucia kompletnie ich pochłonęły, chociaż zawiązując ten układ nawet nie brali ich pod uwagę. Jak to się mówi: serce nie sługa... Propozycja Liama automatycznie podbiła moje serce. Odkąd tylko zaczęli się spotykać czekałam na to, aż Payne zaproponuje, by Phoebe całkowicie rzuciła pracę. Strasznie mi się podoba, że widzi w niej nie laskę do towarzystwa, a kochaną, ciepłą i inteligentną dziewczynę, którą pozostaje bez względu na to, w jaki sposób zarabia pieniądze. Odejść od Martina nie będzie łatwo, aczkolwiek wierzę, że oboje wspólnymi siłami jakoś oderwą się od świata prostytutek i rozpoczną prawdziwy związek. Gorąco im kibicuję.
    Sophia?!?!?! Jej pojawienie się zupełnie mnie zaskoczyło! A jeszcze bardziej fakt, że to Zayn przyprowadził ją do kumpla. Nie no, to już było bezczelne. To zrozumiałe, że Malik martwi się o kumpla, a dziwka to nie jest jakieś wymarzone towarzystwo, ale chyba już kretyn zapomniał, jak bardzo Liam cierpiał po rozstaniu z Smith, więc na pewno nie miał ochoty jej oglądać. Co go to obchodzi, że Nathan ją zdradził? Sama do niego poszła, nikt jej nie stracił. Oczywiście Payne ma zbyt dobre serce, by odepchną Sophię od siebie, poza tym widać, że wciąż coś do niej czuje... Cholera. Coś mi się wydaje, że ta pinda nieźle zamiesza w relacji Liama z Phoebe. Strasznie mi się to nie podoba.
    Rozdział świetny, bardzo jestem ciekawa, co wydarzy się dalej :) Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  5. jej jej jej...
    czuje, ze stanie sie cos zlego...
    czekam na nastepny x

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham Zayna,ale w tym opowiadaniu mam ochotę powiesić go pod sufitem za ...wiadomo co :D
    Mam tylko nadzieje,że Liam będzie rozsądny i że do niczego nie dojdzie

    OdpowiedzUsuń
  7. Zostałaś nominowana do LA. Więcej informacji na http://welcome-in-hell-zayn-malik.blogspot.com/ :))

    Natt ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Buuu! Niech ona spada na drzewo.
    Ja się mega boje że 'alfons' Phoebe jej zagrozi i bd cały czas dziwka będąc z Liamem który się o tym dowie i ją rzuci ... OBY NIE ! To byłoby zbyt przewidywalne.
    Kckc świetny rozdział !
    ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń