poniedziałek, 22 grudnia 2014

11.



Dzień rozpoczął się bardzo typowo. Jak przystało na Londyn, rano padał deszcz, który zniknął około południa. Wilgoć, szarość i chłodny wiatr, zwiastowały niedalekie przybycie jesieni. Owszem, wstałam z łóżka, ale widząc, co się dzieje za oknem, usiadłam na kanapie w salonie, otulając się kocem i trzymając w dłoniach kubek z parującą herbatą. Włączyłam telewizor i od razu trafiłam na serwis plotkarski. Lady Gaga kupiła sobie buldoga francuskiego, Beyonce się rozwodzi, a Liam Payne wrócił do byłej dziewczyny.
Zaraz, zaraz! Słucham?!
Automatycznie zrobiłam głośniej. Prezenterka ogłosiła wszem i wobec, że Sophia Smith pojawiła się w Manchestrze, w hotelu chłopaków i wybrała się na ich koncert. Z różnych źródeł napływają informacje o powrocie uczucia między tą dwójką.
Na początku zrobiło mi się nieprzyjemnie i strasznie słabo, na samą myśl o tym, że kobieta z telewizji mówiła prawdę. Potem jednak roześmiałam się, bo przecież Liam, by mnie nie okłamał. Nie on. Wyłączyłam natychmiast te bzdury i zerknęłam na zegarek. Postanowiłam, że zrobię mu niespodziankę i pojadę po niego na lotnisko. Smsem poprosiłam Evelyn, aby mi towarzyszyła i ruszyłam do sypialni żeby wybrać ubrania, w których wyjdę. Zdecydowałam się na czerwoną bluzkę z baskinką, czarne legginsy, czarne sznurowane botki i czarny płaszcz z guzikami i skórzanymi wstawkami. Zarzuciłam na ramię zamszową torbę w kolorze butów, włosy związałam w ciasny, wysoki kucyk i z uśmiechem na ustach wyszłam z domu.
Drogę do mieszkania Ev pokonałam pieszo, a stamtąd na lotnisko pojechałyśmy taksówką.
- Przestań się tak szczerzyć, bo się ciebie boję. – Przyjaciółka po cichu zwróciła mi uwagę.
- Nie mogę się powstrzymać. Jego powrót oznacza początek mojego nowego, lepszego życia. Jestem tak szczęśliwa, że mam ochotę skakać z radości. Poza tym, dopiero dziś w nocy tak naprawdę poczułam, jak bardzo za nim tęskniłam.
- Oj, kochana. Wpadłaś w to bagno po uszy.
Pokręciłam głową z niezadowoleniem.
- W jakie bagno?
- Zakochałaś się. A miłość to najgorsze, co mogło cię teraz spotkać – stwierdziła to w taki sposób, jakby przytrafiło mi się coś okropnego.
Nie odzywałam się już, tylko zapłaciłam taksówkarzowi i wysiadłam z auta. Na chodniku poczekałam na Evelyn i chwyciłam ją pod rękę. Gadała, jak najęta o Coco, a ja śmiałam się z niej, nie zwracając uwagi na innych przechodniów. Obie przystanęłyśmy przed głównym wejściem na lotnisko. Byłam zaskoczona brakiem tłumu fanów, ale Liam wspominał, że ktoś puścił plotkę, że wyjdą bocznym wyjściem i pewnie właśnie tam się zebrali.
Najpierw zobaczyłam kilku postawnych ochroniarzy, wśród nich spostrzegłam tego, który towarzyszył nam na zakupach. Jakimś cudem dojrzałam idącego za nimi Payne’a i odruchowo poprawiłam swój płaszcz. Mój radosny uśmiech zniknął wraz z pojawieniem się u jego boku Sophii. Szatynka trzymała się jego ramienia i była naprawdę piękna. Elegancka, wysoka i zgrabna. Nic dziwnego, że byli parą. Wyglądali ze sobą bardzo dobrze.
- Kim jest ta paniusia?- Ev dźgnęła mnie łokciem w bok.
- Jego była.– Bardzo się rozczarowałam.- Chodźmy stąd – pociągnęłam ją za rękaw, chcąc jak najszybciej uciec z pola widzenia chłopaka.
- Phoebe?- Głos Liama mnie sparaliżował.- Co ty tutaj robisz?- Odsunął się od Smith i podszedł do mnie.
- Chciałam zrobić ci niespodziankę, bo nie mogłam się doczekać twojej.– Ledwo trzymałam nerwy na wodzy.
- Obiecałem, że zadzwonię i się z tobą umówię. Niepotrzebnie przychodziłaś. – Sytuacja stała się dla niego bardzo niewygodna, przenosił wzrok to na mnie, to na Sophię.
- Teraz już widzę, że niepotrzebnie. Jakbym siedziała w domu, to przynajmniej nie musiałabym oglądać ciebie i twojej dziewczyny. – Nie chciałam robić scen, ale czułam, że dłużej nie wytrzymam.
- To nie tak. Posłuchaj…
- Przestań. To miała być ta niespodzianka dla mnie?! Wspaniała – fuknęłam, odpychając go od siebie.
Jeden z ochroniarzy stanął między nami i chwycił moje nadgarstki.
- Uspokój się. Nie potrzebujemy tu sensacji – wychrypiał niskim barytonem dobrze zbudowany mężczyzna.
- Puść ją – zainterweniował Liam.- To moja prywatna sprawa. Zabierz Sophię do auta – wydał mu polecenie i czekał na jego realizację.
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać, daj mi spokój – warknęłam na niego i ruszyłam przed siebie, nie czekając na Ev.

***


Cierpienie rozdzierające moje serce, nie dawało mi spokoju. Nie słuchałam tego, co mówiła Evelyn, goniąca za mną przez pół miasta w swoich niebotycznych szpilkach. W tamtej chwili obchodziło mnie tylko i wyłącznie to, co czuję. A raczej to, co próbuję w sobie zabić. Uczucie do Liama pochłonęło całe moje serce, dusze i ciało. Moja przyjaciółka miała rację, wpakowałam się w niezłe bagno, a teraz muszę się z niego wydostać.
Jak mogłam uwierzyć w to, że jego słowa będą miały jakąś wartość? Pewność siebie i brak ufności pękły, jak bańka mydlana. Byłam nieszczęśliwa i bezbronna, w dodatku makijaż spływał mi wraz ze łzami.
Życie to nie bajka, do cholery! Chciałam się dla niego zmienić, rzucić haniebny zawód, nie oglądać się wstecz. Żyć z nim tu i teraz, ale czego ja się spodziewałam? Szczęśliwego zakończenia? Za dużo filmów się naoglądałam i nabrałam złudnego wrażenia, że Payne mógłby mnie pokochać.
- Phoebe Walker, do diabła! Zatrzymaj się w końcu!- Wściekła Eve rzuciła we mnie swoim butem, który zdjęła podczas pogoni za mną.
Odwróciłam się w jej stronę i pokazałam swoje żałośnie wyglądające oblicze. Dziewczyna podeszła i mocno mnie przytuliła, głaszcząc po plecach.
- Skoro już biegam boso, jak kretynka, dołącz do mnie. Nie będę sama – zaśmiała się, patrząc mi w oczy.
- Jestem naiwna, prawda?- Mój głos był stłumiony przez materiał jej kurtki.
- Mówiłam ci już. Jego fiut cię omamił. A teraz chodź do domu, bo wyglądamy, jak kretynki.
Do mojego azylu dotarłyśmy jakąś godzinę później. Zamiast użalania się nad sobą, przebrałam się w wygodny dres i zaczęłam sprzątać. Ev obserwowała mnie przez chwilę, usiadła na sofie i odezwała się dopiero wtedy, gdy próbowałam ją przegonić, aby wytrzepać poduszki:
- Naprawdę zwariowałaś, wiesz? Nigdy nie sprzątasz dopóki widzisz podłogę. – Przyjrzała mi się bardzo uważnie.- Przynieś jakiś alkohol. Upodlimy się – zaproponowała ochoczo.
- Wybacz, ale nie chcę. Mogłabyś zostawić mnie samą? Odezwę się do ciebie, obiecuję – poprosiłam.
Zmarszczyła brwi ze zdziwienirm, ale koniec końców przytaknęła.
- Jasne, mała, pozbieraj się szybko, bo Martin zauważy, że coś jest nie tak. Nie chciałabym żeby coś ci zrobił. – Podniosła się i poprawiła swoją bluzkę.
- Oczywiście. Dam sobie radę, dziękuję ci. – Przytuliłam się do niej, a potem odprowadziłam do wyjścia.
Nie trudząc się zamykaniem drzwi po prostu rzuciłam się z płaczem na łóżko. Było mi strasznie wstyd, że tak łatwo zaufałam Liamowi.
Słyszałam dźwięk swojej komórki, która leżała na komodzie, obok, ale nie miałam najmniejszej ochoty na rozmowę z kimkolwiek. Podejrzewałam, że albo Martin chciał mnie umówić z kolejnym oblechem albo Payne pragnie nakarmić mnie kolejnymi kłamstwami.
- Phoebe… - Diabelnie seksowny głos szatyna rozbrzmiał w mojej sypialni.
Dopóki nie podniosłam głowy z poduszki myślałam, że słyszę go tylko w swoim umyśle. Jednak, gdy go spostrzegłam, przeklęłam pod nosem portiera, który musiał go tutaj wpuścić. Przysięgam, że złożę na niego skargę!
Otarłam zapłakaną twarz rękawami bluzy i spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Czego tu chcesz? Nie masz prawda wchodzić tu bez pozwolenia! – Zerwałam się na równe nogi.
- Chciałem pogadać.– Oparł się przedramieniem o futrynę drzwi.
- Nie mam na to ochoty. Wyjdź! – Stanęłam przed nim, chcąc zmusić go do wycofania się.
- Jeszcze wczoraj mówiłaś, co innego. – Rzucił zaczepnie.
- No popatrz, ty również – prychnęłam.
Zamilkł na chwilę.
- Dlaczego płakałaś?
- Nie twoja sprawa – fuknęłam, patrząc mu prowokacyjnie w oczy.
- Nadal nie nauczyłaś się, że twoja złość mnie nakręca? – Popchnął mnie na ścianę i oparł o nią dłonie po obu stronach mojej głowy, zamykając mi drogę ucieczki.
Chyba po raz pierwszy seksualna aluzja sprawiła, że poczułam się zraniona, a może nawet i poniżona. Czy on naprawdę nic nie rozumiał?
- Jesteś bezczelny, wiesz? Nie jestem twoją zabawką!- Podniosłam nogę, wymierzając kolanem w jego czułe miejsce.
- Za to mnie uwielbiasz – zacisnął uda, zatrzymując cios.- Co z tobą? Dopiero, co rozmawialiśmy o tym, że za sobą tęsknimy. Cieszyłaś się, że wracam, a teraz?
- No właśnie, Liam. Prosiłeś żebym rzuciła wszystko i była twoja. Zgodziłam się, a ty wracasz ze swoją byłą. – W końcu wyrzuciłam to z siebie.
- Chodzi, więc o Sophię. – Pokiwał głową z rozbawieniem.
Co w tym, do diabła, niby było takiego zabawnego?
- Nie obchodzi mnie, co was łączy. Po prostu odejdź – wyślizgnęłam mu się i podeszłam do drzwi wyjściowych.- Daj mi spokój i wyjdź – starałam się być tak stanowcza,jak jeszcze nigdy wobec niego.
Na jego twarzy widniało rozczarowanie, złość i żal. Najwyraźniej myślał, że pójdzie mu ze mną znacznie łatwiej. Nie tym razem, panie Payne. Może i byłam prostytutką, ale nie miał prawa mnie krzywdzić.
Z wewnętrznej kieszeni skórzanej kurtki wyciągnął zawiniątko obwiązane kokardką i odłożył je na brzeg łóżka.
- To jest niespodzianka, o której mówiłem. Nie zwracaj. – Bez zbędnej dyskusji zostawił mnie samą z mętlikiem w głowie i prezentem.
Wcale nie chciałam otwierać tej paczuszki, ale ciekawość wzięła górę. Przysiadłam na materacu, powoli rozwiązałam czerwoną wstążkę i zdjęłam wieczko. Moim oczom ukazała się przepiękna srebrna bransoletka z jedną zawieszką. Od razu się w niej zakochałam i wsunęłam na nadgarstek. Na dnie pudełka znajdowała się karteczka z odręcznym pismem Liama.


‘ Kolejną zawieszkę dostaniesz, gdy mnie pocałujesz. Każdy krok w naszym związku będę oznaczał kolejnym wisiorkiem. Twój, Liam’


Wesołych Świąt!
Niezapominajka
Charlie