sobota, 18 października 2014

07.




Można było spodziewać się takiego zakończenia naszego wieczoru. Dokładnie chwilę później po moich ostatnich słowach, obściskiwaliśmy się w taksówce. Był to jednak tylko wstęp do naszej upojnej nocy.
Następnego dnia obudziłam się z szerokim uśmiechem na ustach, co z pewnością nie było u mnie codziennością. Odwróciłam się, żeby znów przyglądać się śpiącemu Liamowi i musiałam obejść się smakiem. Mruknęłam z niezadowoleniem widząc puste miejsce. Nie tak planowałam zacząć ten poranek.
Usiadłam, gdy niespodziewany głos dochodzący z parteru przykuł moją uwagę. Narzuciłam na siebie leżącą gdzieś z boku koszulkę Liama i wyszłam na korytarz. Stanęłam przy balustradzie i wychyliłam się, by zobaczyć, co działo się na dole; szatyn wykłócał się z kimś przez telefon, kręcąc się po holu, jakby krótki spacer miał mu pomóc w opanowaniu emocji.
- Paul, wyluzuj! To tylko durny artykuł. Nie mają żadnych zdjęć!- Krzyczał, machając ręką.- Co z tego, że dopiero rozstałem się z Sophią? Mam prawo do własnego życia!
Nastąpiła chwila przerwy, a napięcie wydawało się rosnąć z sekundy na sekundę.
- Nie przejmuj się, ta mała nie jest nikim ważnym – odezwał się w końcu. - Chciałem się tylko zabawić, zatuszujemy to. - Próbował uspokajać swojego rozmówcę. I pewnie mu się to udało, bo jego spięte ciało nieco się rozluźniło.
Gwałtownie odsunęłam się w głąb korytarza, uderzając plecami o ścianę. Usłyszałam już wystarczająco. I choć trudno było mi się do tego przyznać, to poczułam się zraniona. Jak nigdy wcześniej. Owszem, byłam „zwykłą dziwką”, ale miałam uczucia, do cholery! Myślałam...
Właśnie, co ja sobie myślałam? Czyżbym była na tyle naiwna, być uważać, iż sławny piosenkarz zamówi prostytutkę i się w niej zakocha? Brzmiało to przecież, jak fabuła jakiejś tandetnej komedii romantycznej, a nie realne życie. Jak mogłam sądzić, że między nami coś zaiskrzyło?
Osobowość Lolly na tym nie ucierpiała. Jednak poza nią rozpadłam się wewnętrznie. Od dawna marzyłam tylko o tym, żeby ktoś zobaczył we mnie tą odmienną stronę; beznadziejnie wrażliwą Phoebe, a nie zawodową zimną sukę. Przypuszczałam, że Liam po prostu mnie polubił, ale myliłam się.
Znów przybrałam maskę kobiety bezwzględnej, której tak bardzo pragnął Payne i z wściekłością wróciłam do sypialni. Po drodze z nieuwagi zawadziłam o stolik, z którego spadła waza i z hukiem roztrzaskała się na marmurowej posadzce. Kompletnie się tym nie przejmując, pośpiesznie ubierałam poszczególne części swojej garderoby. Na koniec niedbale spięłam włosy i już miałam wychodzić, kiedy wpadłam wprost w ramiona Liama.
- Dokąd ci się tak spieszy? - Zapytał, sunąc dłońmi po moim ciele. Jego dotyk jak zwykle zadziałał na moje zdradzieckie ciało, jednak tym razem na szczęście wygrał mój umysł, podsuwając wspomnienie podsłuchanej rozmowy.
- Jak najdalej od ciebie – powiedziałam, próbując go odepchnąć.
- Wstałaś lewą nogą? – Zaśmiał się, kompletnie nie dostrzegając prawdziwego znaczenia moich słów. – Zaraz możemy coś na to zaradzić. Co ty na to, byśmy spędzili razem cały dzień? Możemy robić cokolwiek i to gdziekolwiek zechcesz.
- Tak? A którędy będę mogła później wyjść? Podziemnym przejściem, żeby nikt nie mógł mi zrobić z tobą zdjęcia?! - Zarzuciłam mu od razu. Nie byłam najlepsza w trzymaniu buzi na kłódkę i zapewne kiedyś miało się to na mnie zemścić, ale w tym momencie zupełnie o tym nie myślałam. Chciałam wynieść się stąd jak najszybciej i byłam pewna, że zniechęcenie do siebie chłopaka w tym pomoże.
Liam zawahał się na moment. Widziałam zdezorientowanie w jego oczach, ale zaraz potem minęło.
- Słyszałaś moją rozmowę, tak? - Wciąż trzymał mnie w objęciach, co bez wątpienia utrudniało mi ucieczkę. Był silnym facetem i choć zdecydowanie było to pociągające, teraz mi przeszkadzało.
Wzruszyłam ramionami.
- A jakie ma to znaczenie?
Jedyną odpowiedzią było jego surowe spojrzenie.
- Nienawidzę cię, wiesz? – Odezwałam się po chwili milczenia. Mój głos był cichy, ale jednocześnie pełen emocji. - Nie za to, co mówiłeś, ale za to, że uśpiłeś moją czujność. A ja, głupia ci zaufałam.
Wzięłam głęboki oddech, zmuszając się do tego, by mówić dalej.
- Może i jestem zwykłą dziwką, ale mimo to mam uczucia. - Jakimś cudem nabrałam tyle sił, aby móc uwolnić się z jego uścisku i ruszyłam przed siebie.
- Lolly! - Usłyszałam jego głos i mimowolnie odwróciłam się, by na niego spojrzeć. Ale zrobiłam to tak, jakby miał to być już ostatni raz.- Dla mnie jesteś kimś więcej - powiedział to bardzo wyraźnie, ale udałam, że to do mnie nie dotarło i wyszłam, żeby się przy nim nie rozklejać.
Idąc wzdłuż chodnika wyczułam, jak w torebce wibruje mi telefon. Na początku chciałam kompletnie zignorować to połączenie, ale w końcu zdecydowałam, że jednak odbiorę. Nie mogłam przecież porzucać wszystkiego tylko i wyłącznie ze względu na nieprzyjemny poranek w domu Payne’a.
- Cześć Lolly – ochrypły głos Martina przyprawił mnie o dreszcze.
- Czego chcesz? – Nie próbowałam ukryć swojej niechęci.
- Musimy się spotkać. Za godzinę u mnie. To pilne.
- Postaram się zdążyć – mruknęłam.- Ale nie zostanę długo, później jadę do mamy – ostrzegłam go.
- Spokojnie. Podrzucę cię – zaśmiał się i rozłączył bez pożegnania.
Na najbliższym postoju, wsiadłam do taksówki i wróciłam nią do domu. Cisza, która wypełniała wnętrze mojego mieszkania wydawała się dzisiaj nieznośna. Ostrożnie zdjęłam swoją kreację i stanęłam pod prysznicem. Uparcie wcierałam mydło w skórę za pomocą gąbki, chcąc zmyć z siebie jego zapach. Chwilami jednak mój umysł podsuwał mi niechciane wizje. Wciąż odnosiłam wrażenie, jakby jego długie palce pieściły moje ciało. Musiałam się pozbyć tego i wszystkich emocji związanych z Liamem. Nie mogłam dopuścić, aby ktokolwiek pomyślał, że było mi przy nim dobrze. A szczególnie, by zrobił to Payne. Nie powinien wiedzieć, że lubiłam patrzeć jak spał ani, że kochałam wykrzykiwać jego imię, gdy doprowadzał mnie do bram rozkoszy. Musiałam zapomnieć o tych odczuciach i żyć dalej. Ten układ musiał być czysto zawodowy.
Z ogromną przyjemnością przebrałam się w zwykły, wygodny zestaw ubrań. Kaszmirowy luźny sweter dostałam kiedyś od mamy. Do tego założyłam szare jeansy i czarne trampki za kostkę. Na ramię zarzuciłam skórzany plecak, do którego wrzuciłam wszystkie niezbędne przedmioty.
Do apartamentu Martina dotarłam na czas, chociaż niespecjalnie chciałam tam przebywać. Modliłam się o to, aby mój szef nie dowiedział się o moim kłamstwie. Miałam, więc nadzieję, że nie o tym chciał ze mną tak pilnie porozmawiać.
- Witaj. – Otworzył mi drzwi, będąc tylko w spodniach. Zachowywał się zupełnie swobodnie, co było dość logiczne, biorąc pod uwagę, że był przecież w swoim domu.
- Mógłbyś się ubrać – westchnęłam z obrzydzeniem.
- Nie będę ci odmawiać takiej przyjemności – prychnął, siadając w swoim ulubionym fotelu.
- Daruj sobie. O czym chciałeś rozmawiać? - Starałam się nie wyglądać na spiętą.
- Jutrzejszy wieczór masz zajęty – poinformował z szerokim uśmiechem.- Ach, i masz być niezwykle miła, bo to dla mnie bardzo ważny klient, rozumiesz? - Spojrzał na mnie spod byka.
- Ktoś się kiedyś na mnie skarżył?- Warknęłam.
- Tylko cię ostrzegam. – Wziął do ręki dzisiejszą gazetę.- Zależy mi na tym, aby był traktowany wyjątkowo dobrze. Mam nadzieję, że się rozumiemy. – Przejrzał kilka stron, nie przywiązując do nich szczególnej uwagi. Do czasu, oczywiście. - Patrz. Kretyn Payne był widziany z nową dziewczyną.
Mężczyzna zaśmiał się głośno, kręcąc głową z rozbawieniem, chociaż w istocie nie powiedział nic zabawnego. Tyle, że po chwili jego humor nagle się zmienił. Martin spoważniał i spojrzał na mnie ostrzegawczo.
- Oby nie mówiono w tym durnym artykule o tobie, bo wiesz jak to może się skończyć. – Przeniósł wzrok na mnie, najwyraźniej sadząc, że jednym spojrzeniem uda mu się mnie przejrzeć na wylot.
- Tak, wiem – zaczęłam, po czym lekceważąco wzruszyłam ramionami, mając nadzieję, że ten gest wskaże moją obojętność względem tego faceta. - Nie widuję się z nim.
- Mądra dziewczynka. - Pokiwał głową z uśmiechem. Zdaje się, że nie byłam wcale takim złym kłamcą. - To, co? Podrzucę cię do tego ośrodka, tak jak obiecałem – dodał i podniósł się, by ująć mój podbródek. Uśmiechnął się cwaniacko, po czym mrugnął do mnie porozumiewawczo. – Tylko pamiętaj, Lolly, że cały czas mam cię na oku.


~*~

W holu ośrodka przywitałam się z pielęgniarkami i wpisałam się na listę gości, po czym pognałam do odpowiedniego pokoju.
Erin siedziała w swoim ulubionym bujanym fotelu i robiła coś na drutach
- Cześć, mamo - kucnęłam przy niej, uśmiechając się przyjaźnie.
- Dobrze cię widzieć, słoneczko. – Niezaprzeczalnie ucieszyła się na mój widok i odłożyła swoje manualne robótki.
- Jak się czujesz? - Chwyciłam jej dłonie i z czułością je ucałowałam.
- W miarę. Czasem mam taką straszną pustkę w głowie, że kompletnie nic nie mogę sobie przypomnieć – pożaliła się.
- Nie denerwuj się. I, broń Boże, nie przemęczaj się za bardzo. - Patrzyłam na nią, próbując ukryć smutek.
Moja mama zapatrzyła się na jedną ze ścian, usilnie nad czymś myśląc. Jakby próbowała sobie coś przypomnieć.
- Wiesz, co, córeczko? – Zaczęła po chwili. Na jej ustach pojawił się delikatny uśmieszek. - Zaraz musimy iść do pokoju dziennego. Mamy mieć wizytę jakichś sław. Będą robić dla nas herbatę, poświęcą nam czas. - Ewidentnie była tym zachwycona.
- To świetnie, że organizują wam takie spotkania.
- Zawsze to jakaś rozrywka, skarbie - uśmiechnęła się szeroko.
Dzisiaj bez wątpienia był jeden z tych lepszych dla niej dni. Cieszyłam się widząc ją w takim stanie. Dawało mi to niewiarygodną ulgę.
Pogawędziłam z nią jeszcze kilka minut aż do momentu, w którym nie przyszła jedna z pielęgniarek, by zabrać nas do pokoju dziennego.
Usiadłam z mamą pod oknem i wraz z innymi pensjonariuszami oczekiwaliśmy na gwiazdy show biznesu. Tak naprawdę nie pochwalałam takiego wykorzystywania starszych, schorowanych osób dla poprawy wizerunku. No, bo bądźmy szczerzy. Żaden z celebrytów dobrowolnie i bez powodu, nie przyszedłby zająć się takimi osobami. Ale ich złudne zainteresowanie problemami zwykłych ludzi było widoczne tylko dla tych, którzy porządnie się przyjrzeli.
Siedziałam za plecami mamy i wtulałam się w nią, przymykając powieki i wdychając zapach jej kwiatowych perfum, kiedy goście pensjonatu pojawili się na środku salonu. Zerknęłam z zaciekawieniem, kto tym razem posłuchał speców od PRu i ujrzałam pięciu młodych mężczyzn o znajomych twarzach. Dopiero, gdy spostrzegłam Liama, przypomniałam sobie skąd ich znam.
Speszyłam się i schowałam za mamą. Gorączkowo zastanawiałam się, jak mam stąd uciec żeby mnie nie zauważył.
Chłopcy oficjalnie się przedstawili i zajęli się pierwszymi osobami. Uśmiechy na ich twarzach były tak sztuczne, że aż odechciewało się patrzeć. Skorzystałam z okazji, ucałowałam rodzicielkę w policzek, szepcząc jej pożegnanie do ucha i powoli wycofałam się w stronę wyjścia.
Na moje nieszczęście, jedna z pielęgniarek musiała mnie zatrzymać, aby spytać czy wysłałam już przelew i właśnie wtedy zwróciłam na siebie uwagę całego zespołu. Spojrzenie Payne’a powędrowało wprost na mnie.
Starałam się wytłumaczyć wszystko pielęgniarce, gdy zza pleców usłyszałam głos swojej mamy:
- Phoebe, skarbie! Coś się stało? - Spytała szybko. Troska była wypisana na jej twarzy.
- Nie, mamo. To znaczy tak, ale opowiem ci następnym razem, teraz naprawdę muszę iść. Kocham cię. – Podeszłam do niej na chwilę, by uściskać ją po raz ostatni tego dnia.
- Ja ciebie też, córeczko. – Pogładziła moje plecy, po czym odsunęłam się i odwróciłam w stronę korytarza.
Starałam się iść, jak najszybciej ignorując fakt, że ewidentnie słyszałam czyjeś kroki za mną.
- A więc masz na imię Phoebe…
Na dźwięk dobrze znanego mi głosu mimowolnie się odwróciłam. Szelmowski uśmiech szatyna prawie zwalił mnie z nóg.
- Komnata tajemnic została otwarta, ciesz się sukcesem – syknęłam przez zęby i miałam z już z powrotem się odwrócić i kontynuować swój spacer do wyjścia, gdy na korytarz wbiegł Zayn.
- Co ty wyprawiasz, Liam? Chcesz żeby nasza kariera się zakończyła?- Malik chwycił go za przedramię. - To tylko dziwka, zostaw ją w spokoju – szeptał. Przynajmniej miał na tyle przyzwoitości, by nie krzyczeć na cały budynek i nie ogłaszać tej drobnej informacji całemu światu.
Nie miałam zamiaru przysłuchiwać się ich wymianie zdań, więc ruszyłam w swoją stronę.
- Nic nie rozumiesz. – Payne wyszarpnął się i popędził przed siebie.- Phoebe, zaczekaj!- Wołał za mną.
Całą siłą woli starałam się go ignorować.
- Nie pozwolę ci znowu uciec. – Poczułam jego silny uścisk na nadgarstku tuż przed drzwiami wejściowymi.
- Czego ty ode mnie chcesz, co? - Poprawiłam plecak zwisający z mojego ramienia.
- Chcę zrozumieć twoje zachowanie. Przydałaby się pomoc – zironizował.
- Masz, czego chciałeś. Dziwkę na wyłączność – wyrzuciłam z siebie z pogardą.- Chyba jeszcze nikt mnie tak nie zranił, wiesz? Ale to mój błąd. Myślałam, że jesteś normalnym, wyluzowanym chłopakiem z ambicjami i szacunkiem do innych. Zaufałam ci i teraz płacę za swoją naiwność – mówiłam jak nakręcona.- Okazało się jednak, że jesteś tym samym rozpieszczonym, zepsutym i niedojrzałym kretynem, co reszta tych pajaców z wielkiego świata mediów. – Stanowczo odepchnęłam go od siebie. Nie miałam pojęcia, co we mnie wstąpiło. Nigdy wcześniej nie zwykłam robić podobnych scen i tak histeryzować.
Liam patrzył na mnie nieodgadnionym wzrokiem.
- Zastanawiałaś się kiedyś, co się dzieje w moim życiu? – Zapytał, ale nie czekał na odpowiedź. – Oczywiście, że nie. Zamiast tego osądziłaś mnie od razu.
Pokręcił głową z dezaprobatą. Mogłam przysiąc, że był zawiedziony moją postawą.
- Niedawno rozstałem się z dziewczyną, która podobno czuła się niezauważana przeze mnie i znalazła takiego, co siedzi z nią przez całą dobę. Mocno to przeżywam, ale mam przyjaciół, z którymi dzielę karierę. Nie mogę ich zawieść. Muzyka jest dla mnie wybawieniem, a występy na scenie całkiem skutecznym lekarstwem. Pogubiłem się, bo każdy popełnia błędy, ale jesteś dla mnie kimś więcej niż osobą, której płacę za seks – tłumaczył, a ja miałam coraz bardziej dość jego płaczliwych historyjek.
- Życie to nie bajka, Payne. Wiem, o tym aż za dobrze. Nie jestem jakimś pierdolonym Kopciuszkiem, oczekującym na swojego księcia. On się nie zjawi, a przynajmniej ty nim nie będziesz!- Nie mogłam się powstrzymać od dokopania mu po raz kolejny.
Nagle gwałtownie zmniejszył odległość między nami. W jednej chwili wyraz jego twarzy złagodniał, palce jego prawej dłoni delikatnie wsunęły się w moje włosy, a lewa ręka znalazła się na moim biodrze, sprawiając, że nasze ciała przylgnęły do siebie jak brakujące elementy układanki. Pochylił się nade mną, ale wciąż dzieliły nas dosłownie centymetry. I właśnie wtedy, gdy jego oddech tak płynnie łączył się z moim, wyszeptał ledwo słyszalnie:

- A co jeśli chcę być twoim księciem, Phoebe?  

~*~

Niezapominajka: Charlie kuje zadania z chemii, więc zjawiam się ja. Przynoszę Wam w prezencie wypieszczony, świeżutki rozdział. Nie ma za co ;)
Z ważnych ogłoszeń mam tylko to, że The Hooker jest już dostępne na wattpadzie, także serdecznie zapraszamy!
Ogromnie cieszy nas fakt, że historia Phoebe i Liama tak bardzo przypadła Wam gustu. Taka kreacja głównego bohatera, nie wszystkim się na początku podobała, ale zapewniam Was - jestem oddaną LiamGirl, więc nie dam zrobić mu krzywdy! xD
Przesyłamy całuski :* :*

Ask:



niedziela, 5 października 2014

06.



Przez dwa kolejne dni udało mi się unikać Liama. Najwyraźniej był zajęty swoim zespołem, bo nie proponował żadnych spotkań. Nie oznaczało to jednak, że mogłam go wyrzucić ze swoich myśli. Wręcz przeciwnie. Chłopak na stałe zamieszkał w mojej głowie i ani myślał o przeprowadzce. Dlatego dzisiejszego wieczora postanowiłam  wziąć sprawy w swoje ręce i chociaż na kilka godzin uwolnić się od Payne'a.
Evelyn, oczywiście, po raz kolejny okazała się niezwykle pomocna. Szczególnie, gdy zaproponowała wyjście do świetnego, ekskluzywnego klubu, który ostatnimi czasy bił rekordy popularności.
Umówiłam się z nią na osiemnastą w moim mieszkaniu, ale, naturalnie, moja przyjaciółka spóźniała się już jakieś dwadzieścia minut. Dlatego postanowiłam wykorzystać ten czas w niezwykle pożyteczny sposób - w spokoju dokończyłam swoje musli z mlekiem i obejrzałam odcinek ulubionego sitcomu. W końcu jednak usłyszałam, jak przyjaciółka zdyszana wbiega do przedpokoju. Przeniosłam wzrok na jej postać, gdy pojawiła się na boso w salonie.
- Zgubiłaś buty?- Wyśmiałam ją.
- Nie! Wyobraź sobie, że przed twoim domem trafiłam swoimi nowymi Louboutinami w kupę jakiegoś pchlarza! Nienawidzę psów – fuknęła, siadając obok mnie.
Zaśmiałam się głośno.
- Ev, skup się – poprosiłam chwilę później, próbując powstrzymać śmiech.- Pamiętasz Coco? Cztery nogi, sierść, szczeka i zostawia po sobie właśnie takie ślady – mówiłam do niej bardzo powoli.
- Ach, tak. Moja kochana psinka – rozczuliła się od razu, po czym dodała błyskawicznie: - Ona się nie liczy.
- Jesteś zdrowo rąbnięta – westchnęłam, wstając. - Rozgrzewka?
- Zdecydowanie! Po czymś takim muszę się napić – powiedziała poważnie, kładąc nacisk na słowo muszę.
Bez słowa zrobiłam nam mocne drinki i wspólnie udałyśmy się do mojej sypialni. Stanęłyśmy przed ogromną szafą z lustrem i zaczęłyśmy wygrzebywać najlepsze ciuchy. Po długich, żmudnych dyskusjach z Evelyn, która usilnie wciskała mi krwistoczerwoną mini, w końcu doszłyśmy do porozumienia. Skompletowane zestawy odłożyłyśmy na bok i po kolei ruszyłyśmy do łazienki.
Popijając whisky z colą, podziwiałam nasze stroje. Wieczorem miałam wystąpić w jeansowym topie bez ramiączek, odsłaniającym brzuch i krótkiej, czarnej spódniczce z atrapą zamka błyskawicznego z przodu. Dopasowałam do tego szpilki na platformie z rzemykami utrzymującymi stopy.
Po kąpieli Evelyn zadbała o mocny makijaż, podkreślając moje wargi czerwoną szminką. Na szyi zawiesiłam naszyjnik z dużymi czarnymi zawieszkami, wyglądającymi na ciężkie. Na nadgarstku zapięłam czarno-złoty zegarek, a do małej torebki na wąskim pasku włożyłam komórkę, klucze, portfel i kosmetyki niezbędne na imprezę. Efekt dopełniały rajstopy imitujące pończochy z seksownym pasem pośrodku. Aby odsłonić szyję z eleganckim wisiorkiem, włosy upięłam wysoko w koka, wypuszczając kilka pasm na policzki.
Evelyn jak zwykle wybrała wyzywający zestaw. Czarna sukienka kroju baskinki, genialnie uwydatniała jej walory, a zwłaszcza długie nogi. Miseczki na dekolcie miała obszyte złotymi ćwiekami. Odważne złote dodatki, które wybrała to naszyjnik i bransoleta w podobnym stylu. Mała czarna kopertówka ze złotym obramowaniem, klasyczne szpilki i cudnie pofalowane długie włosy dodawały jej klasy.
Teraz bez wątpienia byłyśmy już gotowe na imprezę.

***

Wysiadłam z taksówki, spoglądając za siebie. Evelyn, oczywiście, zdążyła już wziąć kierowcę w obroty, a ten - jak wielu innych facetów - poddał się jej urokowi. Ale chyba niewinny flirt jeszcze nikomu nie zaszkodził, prawda?
Gdy tylko moja przyjaciółka opuściła samochód, to obie skierowałyśmy się w stronę wejścia do klubu. Bez wahania ominęłyśmy ciągnącą się w nieskończoność kolejkę i stanęłyśmy tuż przed bramkarzem. Ev uśmiechnęła się do niego czarująco i puściła oczko, a ten, jak prawdziwy naiwniak, udał, że sprawdza coś na liście, po czym gestem ręki zaprosił nas do środka. Ludzie stojący za nami, a zwłaszcza kobiety, które bez skutku próbowały się dostać do środka, obrzuciły nas nienawistnymi spojrzeniami.
- Często tu bywasz? – Zapytałam przyjaciółkę. Sama po raz pierwszy przekroczyłam próg tego miejsca i naprawdę nie wiedziałam dlaczego. Klub był zachwycający i mogłam przysiąc, że już tylko tutaj będę spędzać swoje wieczory. Wnętrze, co prawda, na pierwszy rzut oka wydawało się chłodne i nieprzystępne, czego niewątpliwym powodem były czarne ściany. Na szczęście stoliki i inne meble przełamywały mroczny nastrój w naprawdę magiczny sposób.
- Pewnie – powiedziała Evelyn, wzruszając ramionami. – Do tego klubu przychodzi mnóstwo sławnych ludzi. Myślisz, że przegapiłabym okazję, by pogapić się na kilku przystojniaków?
A skąd! Zwłaszcza, że z jej szczęściem, któryś z tych przystojniaków miał szansę wylądować między jej nogami.
- Napijmy się czegoś! – Zawołała, przekrzykując głośną muzykę.
Klub był niemal przepełniony tańczącymi ludźmi, co wydawało się dość zaskakujące. Całkiem niedawno wybiła dopiero północ, a przeważnie ludzie nie przekraczają linii parkietu o tej porze. Niemniej jednak przez całą atmosferę tego miejsca i ja chciałam od razu pognać do tych wszystkich spoconych ciał i tańczyć razem z nimi.
- Oczywiście! – Zawołałam zamiast tego.
I zaledwie chwilę później stanęłyśmy tuż przed barem. Evelyn w swojej kusej, czarnej sukience nachyliła się nad blatem, przywołując gestem ręki barmana. Ten zjawił się od razu, jakby wabiony jej wdziękiem. Nie zdziwiło mnie to ani trochę.
- Dwa razy Cosmopolitan – powiedziała tym swoim pokazowym, niskim, seksownym głosem. Do tego wolny kosmyk włosów okręciła na palcu wskazującym, uśmiechając się zupełnie nieśmiało. A ja już wiedziałam, że te drinki dostaniemy gratis. I między innymi właśnie dlatego lubiłam wychodzić z Evelyn na miasto. Nie miałam pojęcia, jak ta dziewczyna to robiła, ale faceci od zawsze jedli jej z ręki. Moje triki były niczym, gdy mierzyłam się z Ev.
Chwilę później ponownie pojawił się przed nami barman i postawił na blacie dwa Cosmopolitany, uśmiechając się przy tym szeroko.
- Na koszt firmy – oznajmił, puszczając mojej przyjaciółce oczko. Po czym, wyciągnął z kieszeni spodni małą karteczkę i poddał ją Ev. – Kończę pracę o czwartej.
Oczywiście, że kończysz, ty mały zboku!
Evelyn nie dając mu żadnej odpowiedzi, odwróciła się do mężczyzny plecami. Oparła się jedną ręką o bar i z uśmiechem sączyła swojego drinka.
Ale dopiero po wypiciu następnej kolejki byłyśmy już gotowe, by ruszyć na parkiet.

Podskakiwałyśmy w rytmie jednej z piosenek Rihanny, śmiejąc się i śpiewając głośno. Co chwilę zderzałyśmy się z jakimiś innymi, tańczącymi osobami, bowiem klub był wypełniony po brzegi ludźmi. Ale to – chyba po raz pierwszy w życiu – naprawdę mi nie przeszkadzało.
Do momentu, gdy ktoś niespodziewanie nie owinął swoich rąk wokół mojego pasa i nie przyciągnął mojej pupy do swojego krocza. Otworzyłam szeroko oczy i już miałam wyrwać się z objęć mężczyzny, gdy dostrzegłam porozumiewawczy uśmiech Ev. A potem usłyszałam dobrze mi znany głos, tuż przy uchu:
- To jest ta twoja chora przyjaciółka? Powiedz mi, Lolly, jakie metody lecznicze stosujesz, bo ewidentnie wydarzył się cud.
Momentalnie zaschło mi w gardle. Nie mogłam wydobyć z siebie żadnego głosu. I z pewnością bardzo bliski kontakt z ciałem Liama nie ułatwiał mi zebrania myśli.
Wyglądało więc na to, że musiałam ulec i zagrać się w jego grę.
Lekko odchyliłam głowę do tyłu, opierając ją na jego ramieniu, po czym zakręciłam pupą, tuż przy jego kroczu. Miałam doskonały widok na jego wargi, które momentalnie zacisnął. Nie minęła chwila, a na jego twarzy pojawił się łobuzerki uśmiech.
- Tak chcesz się bawić? – Zapytał. Niesłychane, że mimo głośnej muzyki jasno i wyraźnie słyszałam jego głos. Chyba mój mózg był na to jakoś szczególnie zaprogramowany.
- Bawić? – Spytałam niewinnie. Ale w żadnym razie nie potrafiłam powstrzymać tego kompletnie bezsensownego uśmiechu, który zagościł na moich ustach. Nie potrafiłam również powstrzymać mojego ciała, które poruszało się tuż przy chłopaku w rytmie muzyki.
- Pięknie wyglądasz – oznajmił, kompletnie zmieniając temat. – Nie masz pojęcia, jaką mam na ciebie ochotę. Chciałbym wziąć cię tu i teraz.
- Miałbyś niezłą widownię.
- Powinnaś się cieszyć, że jestem zbyt samolubny, by dzielić się twoim widokiem. Spoconej i krzyczącej moje imię.
Nagle zrobiło mi się jeszcze bardziej gorąco i zapewne byłabym bliska wybuchu, gdyby Liam nie zmienił po raz drugi tematu.
- Nigdy wcześniej cię tutaj nie widziałem.
- A co? Znasz wszystkie osoby, które przychodzą do tego klubu? – Zakpiłam.
- Nie. Ale jestem pewien, że gdybym cię tu wcześniej zobaczył, to nie prosiłbym Petera o aranżowanie naszego spotkania.
Liam nachylił się, wyraźnie próbując odnaleźć drogę do moich ust. Na szczęście w porę przekręciłam nieco głowę i tym samym nadstawiłam jedynie policzek.
Nie całuję się w usta z klientami, panie Payne.
- Chce mi się pić – westchnęłam, próbując uniknąć niezręcznej sytuacji.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem – powiedział, lekko pokpiwając sobie. Na szczęście nie czekał ani chwili dłużej i od razu zaprowadził mnie do baru. Oczywiście, bez pytania o moje „drinkowe preferencje” zamówił dla nas dwa napoje. Na jego szczęście, mój drink okazał się być przepyszny.
Przez chwilę milczeliśmy, jednak ta cisza w żadnym wypadku nie była niezręczna.
Niezręcznie zrobiło się dopiero, gdy stojący obok mnie mężczyzna, tracił mnie ramieniem.
- Cześć, ślicznotko – zawył wesoło. Był już pijany i zapewne dlatego nie zauważył stojącego dwa kroki dalej Payne’a.
W ramach odpowiedzi skinęłam jedynie głową. Ale zdaje się, że tylko tego potrzebował ten facet, bowiem uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Następna kolejka na mój kosz, ślicznotko. Mam przeczucie, że dzisiaj stworzymy niezły duet.
- Ja też mam pewne przeczucie – wtrącił się Liam. Przysunął się bliżej mnie, kładąc swoją rękę na moich plecach. W sile jego dotyku była ogromna zaborczość. – Jeżeli w tej sekundzie nie odwalisz się od mojej dziewczyny, to na pewno nie wyjdziesz stąd o własnych siłach. Zrozumiano?
- I po co te groźby? – Głos podrywacza jednak nie był już taki pewny i silny. Co więcej, facet najwyraźniej wziął sobie do serca słowa Payne’a, bo kilka sekund później odszedł, by stanąć po drugiej stronie baru.
Przez kilka następnych chwil sytuacja między mną a Liamem była podwójne napięta. A ja nawet nie wiedziałam, co mogłabym powiedzieć, by ją przerwać. Mój umysł wciąż odtwarzał jego słowa, próbując je zrozumieć. Zwłaszcza dwa – moja dziewczyna. Ale przecież Payne nie mógł mówić poważnie, prawda? Powiedział jedynie to, co było wygodne. Coś, co pomogło mu pozbyć się intruza. Szkoda tylko, że mój umysł nie brał tego, jako wystarczające wyjaśnienie.
- Lolly – oznajmił niespodziewanie, ale powiedział to bardziej do siebie niżeli do mnie. Jakby testował brzmienie mojego pseudonimu. Potem upił duży łyk z zamówionej przez siebie butelki piwa i spojrzał na mnie tym świdrującym wzrokiem. – Jak naprawdę masz na imię?
Nagle zapomniałam o wcześniejszej sytuacji.
Posłałam mu delikatny uśmiech. Nie miałam w zwyczaju zdradzać klientom swojego prawdziwego imienia. Przecież właśnie po to został wymyślony ten pseudonim – by zaznaczyć granicę pomiędzy pracą, a życiem prywatnym.
- Nigdy się nie dowiesz – odpowiedziałam zaczepnie i by nie musieć nic więcej dodawać, przechylałam szklankę i wzięłam łyk kolorowego drinka.
- To niesprawiedliwe – wyglądał, jakby zaraz miał tupnąć nogą.
- Dlaczego? - Zaśmiałam się. Humor poprawiał mi się z minuty na minutę.
- Ponieważ ty znasz moje imię i wykrzykujesz je każdej nocy, wijąc się pode mną z rozkoszy – mówiąc to, zbliżył wilgotne wargi do mojego ucha tak, że czułam na nim jego ciepły oddech.
Na chwilę zabrakło mi powietrza.

- Zabierz mnie stąd, a wykrzyczę je i tej nocy – mruknęłam, zsuwając się z gracją z barowego krzesła. Nie musiałam się odwracać, by wiedzieć, że Payne szedł tuż za mną.

~*~

Niezapominajka: Witajcie! Bardzo nam miło słyszeć, że niecierpliwie wyczekujecie kolejnych rozdziałów. To dla nas ogromny kopniak do pracy. Także dziękujemy i zapraszamy na nasze aski:
Niezapominajka
Charlie