piątek, 29 sierpnia 2014

03




 Po upojnej nocy obudziłam się z uśmiechem na ustach. Czułam, jak delikatna satyna pieściła moje wciąż nagie ciało, a wygodne łóżko zdawało się robić wszystko, by mnie przy sobie zatrzymać. Przeniosłam wzrok na zegar wiszący na ścianie. Wskazywał 7:35.
 Odwróciłam się ostrożnie do tyłu. Liam spał spokojnie na brzuchu z twarzą zwróconą w moją stronę. Jego plecy były pokryte czerwonymi zadrapaniami. Zacisnęłam powieki na kilka sekund, wyobrażając sobie, jak bardzo będzie go piekło. 
Rozejrzałam się po pokoju, odszukując wzrokiem swoje porozrzucane ubrania. Mój czas w domu Payne’a dobiegł końca i nie miałam zamiaru niepotrzebnie przedłużać tej wizyty. Dlatego też postanowiłam wymknąć się stąd po cichutku.
- Zjedz ze mną śniadanie – odezwał się, kompletnie mnie przy tym zaskakując. Wystraszył mnie tym nie na żarty.
- Myślałam, że śpisz. - Skrzywiłam się. Jego nagła pobudka wszystko komplikowała.
- Chyba musiałem wyczuć, że chcesz uciec. - Czułam jak się podnosi i dotyka ustami mojego ramienia. Nie byłam przyzwyczajona do takiego rodzaju gestów, dlatego nerwowo się wzdrygnęłam.
- Przestań. - Odsunęłam się.
Mężczyzna zmarszczył brwi, wyraźnie zaskoczony moją reakcją. Zapewne inaczej wyobrażał sobie naszą pobudkę. Mogłam się domyślić, że dotąd kobiety traktowały go zupełnie w inny sposób. 
- Ale co mam przestać?
- Przestań mnie tak traktować. - Okryłam się prześcieradłem, po czym szczelnie zawinęłam je wokół mojego ciała. Ta sytuacja zdawała się robić coraz bardziej niezręczna.
- A jak cię traktuję, jeśli mogę wiedzieć?
- Jak dziewczynę, której ci brakuje. Ja taka nie jestem i nie będę. Zapłaciłeś za seks, dostałeś. Teraz daj mi stąd spokojnie wyjść - zdenerwowałam się. Ale bądźmy szczerzy, miałam do tego święte prawo. Nienawidziłam, gdy klienci stawiali mnie w tak niekomfortowych sytuacjach. Niektórzy posuwali się o krok za daleko i traktowali naszą relację na tym samym poziomie, co jakiś związek. Sądzili, że jeśli zapłacili pokaźną sumkę za seks, to całkowicie mną zawładnęli.  
- Lolly… - Zająknął się, po czym pokręcił głową, jakby szukając w pamięci odpowiedniego słowa. – Właściwie, jak naprawdę masz na imię?
- Nie twój interes – warknęłam i szybko zaczęłam zbierać swoje ubrania. Musiałam, jak najszybciej się stąd wydostać. 
- Stój! - Powiedział stanowczo, chwytając mnie za łokieć.- Widziałem cię już wcześniej. – Kompletnie zaskoczył mnie tym wyznaniem. Do tego stopnia, że na chwilę się zatrzymałam, czekając na dalsze wyjaśnienia.
- Ciekawe. - Udałam obojętną, chociaż wewnątrz drżałam ze zniecierpliwienia. Gdzie mnie widział? Jak dawno to było? Czy byłam wtedy sama? W mojej głowie pojawiło się mnóstwo pytań, a Liam, jak na złość, zwlekał z odpowiedzią.
- Bywałaś z Peterem także poza jego mieszkaniem – wyjaśnił po chwili. - Spodobałaś mi się, dlatego cię zaprosiłem.
Oczywiście. Mogłam się domyślić. W końcu, jak sam wcześniej przyznał, kilkakrotnie rozmawiał o mnie ze swoim kolegą.
- Och, wspaniale, czyli jesteś jakimś wielbicielem-psychopatą, tak? – Prychnęłam, próbując nie zwracać uwagi na jego nagość. Bo, jakżeby inaczej, Payne zupełnie nie przejmował się tym, że nie miał na sobie żadnego ubrania. Rozmawiał ze mną, jak gdyby nigdy nic.
- Nie. Uważam, że zasługujesz na więcej niż otrzymujesz. Być może nie wiesz, ale śpiewam w bardzo popularnym zespole. Jestem obrzydliwie bogaty i czasem potrzebuje damskiego towarzystwa. Mogę ci zapewnić wszystko, czego chcesz – powiedział, patrząc na mnie intensywnie.
Roześmiałam się głośno. I być może nie było to zbyt grzeczne zagranie, ale nie byłam na tyle silna, by powstrzymać swój nagły napad śmiechu. Co on mógł wiedzieć o moich potrzebach?
- Prawdziwy bohater – zakpiłam. Miałam nadzieję, że te dwa słowa wystarczą i nie będę musiała tłumaczyć mu tego, jak idiotycznie zabrzmiał. Naprawdę myślał, że kilkoma słodkimi zdaniami uda mu się cokolwiek zmienić? Chyba nie mógł być aż tak naiwny?
Liam wydawał się być zaskoczony moją reakcją, ale postanowił nie ciągnąć dalej tego tematu.
- Spotkajmy się dziś wieczorem – zaproponował, a ja przez chwilę nie byłam zdolna, by odpowiedzieć mu w jakikolwiek sposób. 
- Dzisiaj?
W całej mojej „karierze” nie poznałam jeszcze klienta, który proponował spotkanie w tak krótkim odstępnie czasu.
Payne w ramach odpowiedzi na moje pytanie jedynie się uśmiechnął. Wyglądało na to, że moja niezbyt przyjacielska postawa wcale go nie przeraziła... 

~*~


Wpadłam do swojego mieszkania jak burza, chcąc zdjąć z siebie te obleśnie, skąpe ciuszki. W mojej głowie aż szumiało od natłoku myśli. Wiedziałam, bowiem, że kolejne spotkanie z Liamem nie było dobrym pomysłem, ale i tak się na nie zgodziłam. 
Teoretycznie mogłam spojrzeć na to z innej strony - facet miał pieniądze i był cholernie dobry w łóżku. Czy to nie oznaczało dla mnie podwójnej wygranej? 
W moim mieszkaniu na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało normalnie, ale nagle usłyszałam dziwne dźwięki, dobiegające z sypialni. Szybko zdjęłam ze stóp szpilki i weszłam tam z impetem.
- Możesz nie trzaskać tak drzwiami? Wystraszysz Coco – pisnęła Evelyn w obronie swojego kochanego yorka.
- Zapomniałam, że dałam ci klucze- zaśmiałam się, czując ogromną ulgę. Ta jednak szybko minęła, gdy zobaczyłam, gdzie leży jej zwierzak. – Eve, wiesz jak uwielbiam to maleństwo, ale błagam, zdejmij ją z mojej pościeli – poprosiłam, a ona puściła psiaka na podłogę.
- Nieźle wyglądasz – skomentowała mój strój.
- Przestań – mruknęłam, chwytając szczotkę z toaletki, by rozczesać włosy. – A tak właściwie, co tutaj robisz?
- Nudziło mi się, więc postanowiłam na ciebie poczekać – odpowiedziała, oglądając swoje wypielęgnowane paznokcie. Ja w tym czasie uporałam się ze swoim strojem i zaczęłam przygotowywać się do kąpieli.
- To dobrze – odpowiedziałam. – Bo jesteś mi potrzebna.
- Och, a co takiego się stało? – Zapytała, wydając się być przy tym niesamowicie zmartwioną.
- Liam się stał – wyznałam z burknięciem.

~*~


Przesunęłam dłonią po delikatnym materiale swojej czarnej sukienki, czując się dziwnie niepewnie. Nie było to do mnie podobne. Przynajmniej nie wtedy, gdy wcielałam się w Lolly. Teraz powinnam być odważna i pewna siebie. Tymczasem siedziałam na tylnym siedzeniu taksówki, próbując zapanować nad nerwami. Nie miałam pojęcia, co się ze mną działo.
Samochód zatrzymał się pod wielkim domem, należącym do Liama Payne’a. Rezydencja była stanowczo zbyt wielka, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że mieszkał w nim sam.
Zapłaciłam taksówkarzowi, po czym wyszłam z samochodu zmierzając prosto do drzwi wejściowych. W drodze po raz kolejny poprawiłam swoją sukienkę. Zdaje się, że był to jakiegoś rodzaju tik nerwowy. Nie mogłam nad tym zapanować. I było to, co najmniej dziwne, bowiem doskonale wiedziałam, jak dobrze wyglądam. Przed wyjściem z domu przymierzyłam jakieś dwadzieścia sukienek, ale i tak w konsekwencji założyłam tę, w której czułam się najlepiej. Była to moja bezpieczna kreacja, którą miałam na sobie już na nie jednym spotkaniu. Ale chyba każdy w szafie ma taki ciuch, który mógłby nosić w nieskończoność, ponieważ to właśnie w nim czuje się najwygodniej. U mnie tę rolę pełniła czarna, dość elegancka i lekko obcisła sukienka. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Gdy tylko zobaczyłam ją w sklepie, wiedziałam, że będzie moja. 
Biorąc głęboki oddech nacisnęłam przycisk dzwonka do drzwi.
- Cześć – powiedział Liam, stając w progu. Od razu obrzucił moje ciało leniwym i z pewnością zbyt długo trwającym spojrzeniem. Miałam wrażenie, że poświęca mojemu ciału stanowczo za dużo uwagi. Jakby dzięki temu miałby poznać moje wszelkie sekrety.
Po chwili zwłoki, która w moim mniemaniu trwała wieczność, zaprosił mnie do środka. 
On w przeciwieństwie do mnie wydawał się być całkowicie rozluźniony. 
Przechadzał się po swoim domu z szerokim uśmiechem i co chwila rzucał jakiś zabawny komentarz. A ja podążałam za nim i – co dziwne – z każdą następną chwilą byłam coraz mniej zestresowana.
- Przygotowałem dla nas kolację – wyjaśnił, gdy stanęliśmy w progu jadalni.
Stół, oczywiście, był znacznie większy niż potrzebowała tego nasza dwójka. Podobnie było z jedzeniem, bo choć byliśmy tu tylko my, to przygotowane potrawy starczyłyby dla sporej grupy ludzi.
- Kolację? – Zdziwiłam się. Oczywiście, klienci nie raz wynajmowali mnie tylko po to, bym pokazała się z nimi na mieście, czy spędziła czas na nudnym bankiecie, ale dotąd żaden z nich nie zaprosił mnie do własnego domu, bym zjadła z nim posiłek. Była to dla mnie zupełnie nowa sytuacja.
- Nie jesteś głodna? – Zapytał Liam. Ale nie czekał na moją odpowiedź, a po prostu podszedł do stołu, odsuwając dla mnie jedno z krzeseł. Usiadłam posłusznie. 
- Nie o to chodzi – odpowiedziałam krótko i dość wymijająco.
- Chyba mi nie powiesz, że masz jakąś kolejną bzdurną zasadę, co do relacji z klientami?
Zacisnęłam dłonie w pięści, próbując powstrzymać złość.
- Moje zasady nie są bzdurne – syknęłam.
- Są za to niezrozumiałe. – Liam obstawał przy swoim. A do tego, zupełnie mnie zaskakując, położył dłoń na moim ramieniu. Przez moje ciało momentalnie przeszły nieuzasadnione dreszcze.
Kilka sekund później zajął miejsce naprzeciwko mnie, będąc cały czas tak samo rozluźnionym. Zdecydowanie pokazywało to, jak bardzo swobodnie czuł się w swoim domu. I chyba przy mnie. Tak, jakby ta sytuacja nie była dla niego nowa. Czyżby już wcześniej korzystał z usług prostytutek? Nie wiedziałam, dlaczego ta myśl sprawiła, że zakuło mnie w sercu. Do diabła, przecież on nic dla mnie nie znaczył! Był tylko zwykłym klientem.
- Nadal nie zdradzisz mi swojego imienia? – Zapytał, niby mimochodem, lekko się przy tym uśmiechając. Może myślał, że podziała tym na swoją korzyść. Cóż, zapewne gdyby chodziło o inną kwestię, to poddałabym się od razu. Co mogłam na to poradzić? Miał naprawdę niewiarygodnie seksowny uśmiech.
- Nie mieszam pracy z życiem prywatnym. – Miałam nadzieję, że ta odpowiedź w pełni mu wystarczy.
Payne pokiwał głową, ale nie wydawał się usatysfakcjonowany. Miałam wrażenie, że nie odpuści i w najbliższym czasie zada mi te pytanie jeszcze nie jeden raz.
- Pachnie wyśmienicie – powiedziałam, starając się zmienić temat. Nigdy nie miałam problemu z nawiązywaniem rozmów z klientami, ale z Liamem było nieco inaczej. Chłopak, bowiem z całych sił starał się zatrzeć dzielącą nas granicę. Próbował stać się moim… kolegą? Nie byłam pewna.
- Nie wiedziałem, co lubisz, więc zrobiłem wszystkiego po trochu – oznajmił z uśmiechem, a mnie momentalnie zaschło w gardle.
- Zrobiłeś? – Powtórzyłam po nim. – Ty zrobiłeś? Nie masz od tego ludzi, czy coś?
Payne wzruszył ramionami.
- Miałem dzisiaj trochę wolnego czasu. 
Byłam pod wrażeniem. Wyglądało na to, że po raz pierwszy w życiu jakiś mężczyzna sam dla mnie ugotował. Czy nie powinnam zapisać tej daty w pamiętniku, czy coś? Oczywiście, mogłabym, gdybym tylko takowy prowadziła…
- Myślę, że trochę przesadziłeś z ilością – zaśmiałam się cicho. – Nakarmiłbyś tym całą drużynę piłkarską.
Piosenkarz uśmiechnął się szeroko.
- Jutro zaproszę mojego przyjaciela Nialla, myślę, że zadowoli się wszystkim, co zostanie.
- Zapraszasz przyjaciół na resztki z kolacji? – Powiedziałam z rozbawieniem. Uwielbiałam droczyć się z ludźmi, za co często byłam karcona przez Evelyn. Ale nie miałam w sobie takiej siły, dzięki której mogłabym powstrzymać swój długi język.
- Tylko Nialla – odpowiedział ze szczerym uśmiechem. Znacznie mniej przypominał faceta, który przywitał mnie wczoraj. Ale miałam wrażenie, że gdy tylko przekroczymy próg sypialni, to tamten Liam wróci. Nie żeby nie podobało mi się, iż lubił mieć w łóżku kontrolę. Przepadałam za tym.
Gdy tylko zaczęliśmy jeść byłam już całkowicie rozluźniona. Zupełnie zapomniałam o wszystkich powodach, dla których mogłabym, chociaż przez chwilę poczuć się niekomfortowo. Zdecydowanie spory udział w tym miał mój gospodarz. Wyglądało na to, że jego dobry nastrój potrafił być zaraźliwy.
Payne z wielką swobodą opowiadał mi o swoich przyjaciołach, pracy i o tym, jak spędza swoje wolne dni, gdy nie musi się martwić żadnymi wywiadami, czy występami.
Tyle, że wtedy jeszcze nie wiedziałam, w jakim kierunku zmierzała ta rozmowa.
- Dzisiaj sporo o tobie myślałem– wyznał niespodziewanie.
Momentalnie zatrzymałam widelec w drodze do swoich ust.
- Tak? – Zapytałam, odkładając sztućce na talerz. Jakoś odebrało mi apetyt. Najwyraźniej jakaś część mnie spodziewała się tego, co ma nadejść.
- Spędzam dużo czasu poza miastem – zaczął – ale kiedy będę już w domu, chciałbym żebyśmy się spotykali.
Zmarszczyłam brwi.
- W porządku – odpowiedziałam niepewnie, czując, że to jeszcze nie koniec jego wypowiedzi.
- Spodobałaś mi się i chcę żebyśmy spędzali razem trochę więcej czasu – oznajmił. Podobne deklaracje słyszałam już nie raz. Klienci często wracali do mnie, mówiąc, że ze mną było im najlepiej. Dla jednych była to zwykła gadka, by po prostu coś powiedzieć, a inni byli w tym całkowicie szczerzy.
Milczałam przez chwilę, czekając na ciąg dalszy. W końcu byłam zmuszona popędzić go pytaniem.
- Czego tak właściwie chcesz?
Wiedziałam, że nie powiedział mi wszystkiego. 
- Ciebie. Na wyłączność – odparł stanowczo. Był pewny siebie i zdawał się wiedzieć, po co sięga. To wiele o nim mówiło.  A do tego, przez cały czas patrzył mi prosto w oczy, jakby zaledwie spojrzeniem chciał wyciągnąć ode mnie odpowiedź. 
Całkowicie zbił mnie z tropu swoją propozycją. Nie spodziewałam się, bowiem usłyszeć czegoś podobnego.
Owszem, taki układ miał mnóstwo zalet, wiele dziewczyn chciało mieć jednego, stałego sponsora. To był swego rodzaju prestiż, ale Martin raczej by się na to nie zgodził. Było to równoznaczne ze stratą wielu cennych klientów. 
Tyle, że Payne był przy forsie, zabójczo wyglądał, miał dobry gust i ładny dom. Stawka byłaby znacznie wyższa niż zwykle, a w dodatku notorycznie wyjeżdżał, więc nie widywałabym go często. No i oczywiście, zabezpieczyłabym swoją mamę tak jak trzeba. Same korzyści. Ale zakładałam, że te argumenty wcale nie przekonałyby Martina. 
- Od czasu do czasu wychodzilibyśmy gdzieś razem. Mogłabyś też przyjeżdżać do mnie, jak byłbym w trasie…
Do listy mogłam dołożyć kolejny argument. Podróże.
- Zaraz, zaraz - przerwałam mu.- To chore. Nawet mnie nie znasz - sprzeciwiłam się.
Chłopak zmarszczył czoło, ale zaledwie chwilę potem rysy jego twarzy z powrotem się wygładziły. 
- Będziemy mieli sporo czasu, by to zmienić.
Prychnęłam.
- Nie wiem skąd u ciebie ten pomysł – zaczęłam. – Czy nie możemy widywać się tak jak teraz?
- Nie – powiedział stanowczo. – Nie lubię się dzielić.
Skrzywiłam się, kompletnie nie rozumiejąc jego toku myślenia.
- Ale mimo to zaprosiłeś do siebie prostytutkę – zakpiłam.
- Przemyśl to sobie – zignorował moją wypowiedź. Przez cały czas patrzył mi prosto w oczy, a ja czułam się przez to dziwnie malutka. – Jutro dasz mi odpowiedź.
- Jutro? – To było niedorzeczne. Naprawdę myślał, że przez jeden wieczór podejmę tak istotną decyzję? Musiałam najpierw porozmawiać z Martinem, poradzić się Evelyn i najważniejsze – stwierdzić, czy sama tego chcę.
- Jutro. – Powtórzył stanowczo.

___________________________________________________________________
Witajcie. Z tej strony Niezapominajka.
To tyle na dziś. Dodaję póki mam internet, bo spędzam ostatnie dni wakacji na wsi z rodzinką. Charlie też wyjeżdża i mam nadzieję, że będzie się świetnie bawić :)
Dziękujemy za wszystkie komentarze! To ogromnie miłe czytać, że podoba Wam się nasza współpraca.
Przypominamy, że w zakładkach możecie znaleźć aska do zadawania pytań na temat naszych bohaterów i tym podobnych spraw. Komentujcie również na TT dołączając hashtag #TheHookerFF.
ASK.FM: www.ask.fm/Niezapominajka_1D
Całuski <3

czwartek, 21 sierpnia 2014

02.

W piątek wybrałam się do mojego ulubionego SPA w mieście. Odkąd wstałam z łóżka czułam silną potrzebę zrelaksowania się i zadbania o swoje ciało. Odrzuciłam w kąt przygnębiające myśli i wyszłam z domu uśmiechając się do świata. Musiałam to robić by nie zwariować. Udawanie, że wszystko gra opanowałam do tego stopnia, że momentami sama w to wierzyłam.
Byłam przekonana, że prostytucja to nic złego, bo sprawiam przyjemność i sobie i innym. Nie byłam przecież w związku z żadnym chłopakiem, więc nikt na tym nie cierpiał.
To nie tak, że każdy klient był dla mnie niewiarygodną przygodą i godną zapamiętania rozrywką. Często, by osiągnąć orgazm musiałam sobie pomagać. Oczywiście, bywali klienci, którzy dawali sobie radę bez mojej pomocy i wtedy orgazm był całkowicie naturalny. Ale nie zdarzało się to tak często, jakbym tego chciała.
Sypiałam z biznesmenami, aktorami, gwiazdami muzyki, czy też zwykłymi ludźmi, których było na mnie stać. Zawsze gwarantowaliśmy sobie nawzajem dyskrecję. Zgorzkniałe żony dawały się nabierać na bajeczki, które wciskali im mężowie i żyli w takim zakłamaniu wiele lat. Zawsze najbardziej szkoda było mi dzieci, które cierpiały na kłótniach rodziców. To jedyne istotki, do których miałam słabość.
Znajome kosmetyczki zrobiły mi manicure i pedicure, masażysta sprawił, że moje mięśnie znacznie się rozluźniły. Maseczki na twarzy i włosach dały znakomity efekt odświeżenia, a kąpiel błotna i sauna były cudownym zakończeniem dzisiejszej wizyty. W szatni znalazłam eleganckie zawiniątko, w którym znajdowały się darmowe próbki kremów i olejków. Natłuściłam swoją skórę jednym z balsamów, ubrałam się i rozpuściłam włosy.
Wychodząc z budynku odszukałam w torebce swój telefon i spostrzegłam mnóstwo nieodebranych połączeń od Martina, mojego - jakby to określić - opiekuna.
Nie spieszyłam się z oddzwanianiem do niego. Był bardzo władczy i irytujący. Uwielbiał mnie kontrolować i nienawidził mojego sarkazmu oraz momentów, w których mu się stawiałam. Dostawał odpowiednią sumę pieniędzy za każdego klienta, więc nie powinien się w nic mieszać. Za bardzo chciał ingerować w moje życie prywatne, a na to nie mogłam mu pozwolić. Nieraz posuwał się do nieczystych zagrywek, szantażu czy też prowadził interesy, które nie mogły ujrzeć światła dziennego. Zdarzało się, że jego porywczy charakter zostawiał bolesne ślady na twarzach zarówno innych dziewczyn, jak i mojej.
W końcu jednak wybrałam jego numer i czekając przy barze pobliskiej kawiarenki na ulubioną latte, wsłuchiwałam się w dźwięk oczekiwania.
- Martin Kinnley, słucham?
- Cześć, tu Lolly – przedstawiłam się swoim przezwiskiem.
- No nareszcie! – Krzyknął.- Po co ci telefon skoro go nie odbierasz?
- Błagam cię, przestań się drzeć. Jestem w miejscu publicznym – warknęłam.- Byłam w SPA, więc jak się domyślasz nie mogłam tam rozmawiać.
- Jakie masz plany na wieczór? – Zaskakująco szybko zmienił temat.
- Mam klienta na dwudziestą – mruknęłam, stukając paznokciami o blat.
- To dobrze. Obrotna jesteś – pochwalił mnie ojcowskim tonem, chociaż w żadnym razie nie robiłam niczego, z czego potencjalny ojciec mógłby być dumny.
- Tylko po to dzwoniłeś?- Zignorowałam jego wypowiedź.
- Tak, bo w razie gdybyś nie miała zajętego wieczoru, wziąłbym cię ze sobą na imprezę branżową.
- Trudno. Weź Eve – zaproponowałam.
- Być może tak zrobię. Muszę kończyć, do usłyszenia. – Rozłączył się, a ja przewróciłam teatralnie oczami. Nie lubiłam tego faceta, ale praca z nim była dla mnie korzystna. Załatwiał mi sporo klientów, za co zdecydowanie byłam mu wdzięczna.
Chwilę później otrzymałam swoją kawę, więc mogłam wrócić do domu, aby przygotować się na wieczór.
Gorący napój wypiłam, siedząc przy stoliku na swoim niewielkim tarasie z widokiem na London Eye. Przeglądałam magazyn modowy, w poszukiwaniu inspiracji na nowe kreacje. Lubiłam pokazy mody, interesowałam się wszystkim, co było związane z tą dziedziną. Buty, ciuchy, dodatki i fryzury były dla mnie bardzo istotne. Evelyn zawsze przynosiła swoje rzeczy i pytała, co jest trendy, a co nie. Mogłambym zostać projektantką albo modelką, ale by to osiągnąć musiałabym się nieźle napracować. Nie byłam leniwa, tylko wygodna.
Zajrzałam do szafy i wyciągnęłam z niej wieszak ze strojem pokojówki. Czarny gorset z doszytą króciutką, rozłożystą spódniczką z koronkami. Wszędzie eleganckie białe wstawki. Do tego zakupiłam pończochy z białymi kokardkami u góry i czarne, lakierowane szpilki z paskiem wokół kostki.
Postanowiłam wziąć szybki prysznic, pokręcić włosy w delikatne loki i zrobić mocny wieczorowy makijaż. Spryskałam się swoimi ulubionymi, słodkimi perfumami, przebrałam się w dzisiejszy, służbowy strój i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Uśmiechnęłam się z satysfakcją. Wszystkie moje atuty zostały podkreślone i czułam, że ten facet zostanie moim stałym klientem.
Wezwałam taksówkę i wyszłam przed budynek. Do ust wsunęłam ulubioną owocową gumę do żucia. Zauważyłam, że niektórzy mężczyźni lubią widok dziewczyn, które umiejętnie bawią się językiem podczas przeżuwania.
Moja kusa sukienka wzbudzała niemałe zainteresowanie, zarówno przechodniów jak i kierowcy. Udawałam obojętną, podałam mu adres i rozsiadłam się wygodnie na tylnym siedzeniu. Wjechaliśmy na osiedle bogaczy, tuż przy centrum Londynu. Nie byłam zaskoczona, ponieważ Peter uprzedził mnie, że jego kumpel jest sławną osobą. Zapłaciłam taksówkarzowi za kurs i wysiadłam tuż pod piękną, dużą willą. Od razu mi się spodobała. Podeszłam do drzwi i nacisnęłam przycisk dzwonka. Odczekałam parę minut aż w końcu ktoś otworzył potężne skrzydło.
W progu stanął nieziemsko przystojny, młody mężczyzna z ciemnobrązowymi włosami i orzechowymi oczami. Zmierzyłam go spojrzeniem i wewnętrznie pochwaliłam jego wyczucie stylu. Eleganckie i markowe ubrania to bardzo dobry wyraz szacunku dla kobiety, z którą się umawia.
Punkt dla niego.
- Musisz być Lolly – odezwał się w końcu. Uniósł jedną rękę do twarzy, by przesunąć dłonią po swoim kilkudniowym zaroście. Przyglądał mi się w wielką uwagą, analizując każdy detal mojego wyglądu.
- Zgadza się – przytaknęłam przygryzając wargę.
- Zapraszam – usunął się w głąb holu, aby mnie wpuścić.- Jestem Liam – wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Miło mi – wymieniłam z nim podstawowe uprzejmości.
Nie kłamałam. Było mi naprawdę miło, szczególnie, że pod wpływem jego palącego spojrzenia poczułam, jak rumienią mi się policzki. A z pewnością nie należałam do osób, które mają na twarzy wypisane jakiekolwiek emocje.
- Nie jesteśmy sami? - Rozejrzałam się, słysząc męskie śmiechy dobiegające z pobliskiego pomieszczenia.
- Nie – przyznał. Na jego przystojnej twarzy błąkał się delikatny uśmiech.
- Nie uznaję grupowych schadzek, więc jeśli na to liczyłeś, to zadzwoń po kogoś innego. – Zaprzeczyłam ruchem głowy już chcąc się wycofać, ale w tym samym momencie on się głośno roześmiał.
- Koledzy wychodzą, będziemy się bawić tylko we dwoje – odparł irytująco, będąc przy tym niezwykle pewnym siebie. Biła od niego ogromna siła, a w najdrobniejszych gestach dało się zauważyć nawet wyniosłość. Tyle, że mimo to mnie pociągał. A najbardziej ta jego tajemniczość. Kompletnie nie wiedziałam, czego mogę się po nim spodziewać, choć nigdy nie miałam najmniejszego problemu z rozszyfrowaniem ludzi.
- Bajecznie wyglądasz. – Ujął delikatnie moją dłoń i obrócił mnie dookoła.
- Takie było twoje życzenie. – Odrzuciłam włosy z ramienia na plecy, odsłaniając przy tym swoją smukłą szyję. – Ale jeśli mogę zapytać, dlaczego akurat pokojówka?
Nie mogłam poskromić mojej ciekawości. Klienci mieli najróżniejsze zachcianki i chociaż pokojówka niewątpliwie kojarzy się dość seksualnie, to jeszcze nikt wcześniej mnie o to nie poprosił.
- Bez powodu – odparł, wzruszając ramionami.
Zmarszczyłam brwi. Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. A oznaczało to tyle, że bez powodu wydałam kupę kasy na strój, podczas gdy mogłam wyciągnąć jakąkolwiek kieckę z mojej szafy i osiągnęłabym pewnie podobny - albo i nawet lepszy - efekt.
- Chodź.
Zaprowadził mnie do salonu, w którym siedziało czterech chłopaków, na oko w podobnym wieku. Nie byli w moim typie, ale nie ulegało wątpliwości, że kobiety szaleją na ich punkcie.
- Panowie, mam już upragnione towarzystwo – wskazał na mnie.- Widzimy się więc jutro po południu.
Poczułam na sobie pożądliwe spojrzenia kolegów mojego klienta. Przyzwyczaiłam się do tego, że mężczyźni widzą we mnie tylko zabawkę seksualną, coś, co pomaga im rozładować napięcie w rozporkach, więc kompletnie ich zignorowałam. Bez zbędnych słów, pożegnali się i wyszli, a gospodarz włączył przyjemną dla ucha muzykę.
- Napijesz się czegoś?- Zapytał, otwierając barek z trunkami.
Pokiwałam głową z lekkim uśmiechem.
Klienci byli bardzo różni, ale Eve zawsze twierdziła, że można podzielić ich na dwie kategorie. Tych, którzy pragnęli jedynie seksu i mieli gdzieś, jak ty się z tym czujesz, oraz tych, którzy zawsze dbali o twoje zdanie i wygodę. Liam bez wątpienia zaliczał się do tych drugich.
- Peter bardzo cię chwalił – zaczął po chwili, a ja nie mogłam nic poradzić na fakt, że od razu wyobraziłam sobie rozmowę tych dwóch mężczyzn. Co dokładnie Peter o mnie mówił? Co zachwalał? I dlaczego tak właściwie dzielił się wrażeniami z jakimś obcym facetem? Oczywiście, nie było dla mnie tajemnicą, że mężczyźni również plotkowali, ale nie sądziłam, że aż tak bardzo zwierzają się sobie z tych, jakby nie patrzeć, intymnych rzeczy.
- Chwilowo jestem bardzo samotny – kontynuował, ale na jego twarzy nie pojawił się żaden smutek, który mógłby potwierdzić jego słowa. -  Liczę na to, że wypełnisz tę pustkę.
Podszedł do mnie, by podać mi drinka.
- Słuchaj, ja nie niczego nie wypełniam. Trochę się pobawimy i spadam. – Jego beznadziejne teksty doprowadzały mnie do szału. Naprawdę nie potrzebowałam tych durnych przemówień, jednak on najwyraźniej myślał, że dzięki temu stanę się bardziej chętna na naszą łóżkową schadzkę.
- Złość piękności szkodzi – zażartował, patrząc, jak popijam mieszankę alkoholu z sokami.
- Przejdźmy do rzeczy – ostudziłam jego zapał. - Masz jakieś zachcianki, prócz fantazyjnych ciuszków?
- Nie, a ty? Są zasady, których muszę się trzymać?- Odpowiedział od razu.
- Nie zostaję na noc. Chyba, że dopłacisz. – Wyzerowałam napój i odstawiłam szklankę.
- W takim razie, Lolly, dziś zostajesz. – Podał mi spory plik pieniędzy. Zapewne Peter go uprzedził, że najpierw przyjmuję zapłatę, a potem przechodzę do rzeczy. - A teraz chodźmy na górę…
Chwilę później znaleźliśmy się w ogromnej czarno-czerwonej sypialni. Okna były odsłonięte, a wnętrze było oświetlane jedynie przez blask księżyca. Zapatrzyłam się na przepiękny widok, co Liam oczywiście wykorzystał, bo przylgnął do moich pleców i oplótł ramionami moją talię. Składał na mojej skórze zachłanne, mokre pocałunki i musiałam przyznać, że był dobry w tym cholernie dobry.
Gwałtownie odwrócił mnie w swoją stronę i nachylił się do moich ust. Drgnęłam z zaniepokojeniem i natychmiast się odsunęłam.
- Nie całuję się z klientami – poinformowałam go twardo.
- Nawet z tak przystojnymi, jak ja? – Zażartował. Być może myślał, że w ten sposób rozładuje sytuację, albo odwróci moją uwagę. Najwyraźniej nie był przyzwyczajony do tego, iż odmawia mu jakaś kobieta. Lepiej dla niego, by od razu się dowiedział, że jego sławna buźka nie robiła na mnie wrażenia. Spotykałam się z wieloma znanymi osobami i jedna więcej nie robiła mi żadnej różnicy.
- Powiedziałam: nie.
- Jeszcze będziesz o to błagać – mruknął, popychając mnie na łóżko.
Opadłam bezwładnie na satynową pościel, ściągnął z siebie koszulę i zawisł nade mną. Obsypywał moje ciało namiętnymi, ale jednocześnie czułymi muśnięciami i sprawiał mi tym niezwykłą przyjemność. Zazwyczaj przy klientach wyłączałam swoje zmysły, bo traktowałam seks bezosobowo. Ale pieszczoty Liama budziły we mnie skrywaną do tej pory ochotę bycia rozpieszczaną. Pierwszy raz ktoś tak bardzo dbał o moje doznania. I tak jak zażądałam, unikał moich ust, ale czułam, że pragnął ich posmakować.
Albo próbował sprawić, bym to ja zapragnęła jego warg…
Tyle, że moje usta były zarezerwowane tylko i wyłącznie dla kogoś wyjątkowego. Dla osoby, która wywoła we mnie takie emocje, że rzucę swój haniebny zawód i nareszcie będę szczęśliwa. Jak na razie nie mogłam na to liczyć, a nawet jeśli, to żaden normalny chłopak by się tak po prostu ze mną nie umówił. Także te troski mogłam odhaczyć z listy.
Nie pozwoliłam Liamowi zbyt długo dominować. Musiałam mu pokazać, co potrafię, aby chciał zapraszać mnie częściej. Nasze ciała idealnie ze sobą współgrały. Szybko odnaleźliśmy wspólne tempo i oboje wykazywaliśmy się równym zaangażowaniem.
W tamtym momencie już wiedziałam, że będę do niego wracać z wielką ochotą.


~*~


Cześć!
Po raz pierwszy mam zaszczyt dodać posta na tym blogu i trochę Wam pozrzędzić. Tak jest, to ja – Charlie.
Także, kochani, dziękuję za wszystkie poprzednie komentarze i oczywiście mam nadzieję, że dalej będziecie się udzielać i dzielić się z nami swoimi wrażeniami. Dzisiejszy rozdział jest w jakiś (pi razy drzwi) 80% zasługą Niezapominajki. Pozostałe 20% to moje mądrzenie się, no i dopisanie kilku rzeczy. Jestem nawet odpowiedzialna za usunięcie jednego fragmentu i zastąpienie go innym, co dzisiaj nieco zasmuciło moją kochaną wspólniczkę, gdy się o tym dowiedziała. Przepraszam!

No dobrze, już się zamykam. A głos oddaję Wam, moi drodzy! Komentujcie! (Ładnie proszę.)

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

01.



Peter zapłacił tyle, co zwykle, dodając do tego porządny napiwek. Nie narzekałam na wizyty u niego. Nie oszczędzał na mnie, a do tego był świetnym kochankiem. Czasem nawet dostawałam od niego drobne, ale drogie prezenty. Zdaje się, że mógłby uchodzić za wspaniały materiał na chłopaka.
- Lolly. - Jego głos przerwał mi zapinanie suwaka satynowej, czerwonej sukienki.
- Tak?- Uraczyłam go spojrzeniem.
- Poleciłem cię kumplowi. Jest zainteresowany – wyznał, naciągając bokserki na swój zgrabny tyłek.
Peter był wysokim, muskularnym mężczyzną. Na oko miał dwadzieścia osiem lat, ale nigdy nie pytałam go o wiek, by potwierdzić swoje przypuszczenia. Zresztą, jakie to miało znaczenie? Naprawdę go lubiłam. Rozmowy z nim były odprężające i czasami nie czułam się tak, jakbym w istocie przychodziła do swojego klienta.
- Świetnie. Jutro nie mogę, ale każdy inny dzień mi pasuje. – Niewątpliwie ucieszyłam się na okazję dodatkowego zarobku.
- Piątek o dwudziestej? – Zapytał, unosząc brew ku górze.
Uśmiechnęłam się lekko. Czyżby przejmował obowiązki mojego „alfonsa”?
- W porządku. Mam tylko nadzieję, że to nie jest jakiś stary oblech, który rzuci jakimiś drobniakami – oznajmiłam, posyłając mu groźne spojrzenie.
- Znamy się nie od dziś – wyjaśnił - Nie wpakowałbym cię w takie gówno, skarbie. Będziesz zadowolona.
Pokiwałam głową, kończąc się ubierać.
- Jeśli to wszystko, to uciekam – powiedziałam. Wsunęłam zapłatę, którą wcześniej zostawiłam na stoliku do małej kopertówki i odwróciłam się do mężczyzny z delikatnym, zalotnym uśmiechem na ustach.
- Jest jedna rzecz, którą kazał ci przekazać. Chciałby żebyś przyszła w stroju seksownej pokojówki. Odpowiednio zapłaci - poinformował.
- Klient nasz pan - odpowiedziałam sarkastycznie, kręcąc z rozbawieniem głową.- Cześć - rzuciłam na odchodne i opuściłam jego willę.
Idąc chodnikiem wzdłuż dzielnicy bogaczy, usłyszałam dźwięk swojego telefonu. To Peter przysłał adres swojego kumpla. Kilka sekund później zauważyłam przychodzące połączenie od Evelyn, mojej najlepszej przyjaciółki.
- Hej mała, jesteś już wolna? - Zaświergotała radośnie. Uwielbiałam ten jej optymizm. W każdej chwili potrafiła wywołać na mojej twarzy szeroki uśmiech i robiła to zupełnie bez wysiłku.
- Właściwie to tak. Wpaść do ciebie?
- Nie. Spotkajmy się w galerii, muszę iść na zakupy. Widziałam ostatnio cudowną sukienkę.
- Chodzisz na zakupy, co dwa dni - zaśmiałam się.- Ale zgoda. Będę przy fontannie z dwiema latte.
- Do zobaczenia - pożegnała się i mogłam włożyć telefon z powrotem do torebki.

~*~

- Ale wymagania - prychnęła Ev, gdy opowiedziałam jej o preferencjach nowego klienta.
- Cóż mogę zrobić? Płaci, to dostaje. Taka nasza praca, złotko. - Podczas, kiedy ona weszła do przymierzalni, ja rozglądałam się za strojem na piątkowy wieczór.
- Idę dzisiaj do Dereka. - Brunetka wyłoniła się zza kotary, ubrana w fantazyjnie wycięty top w kolorze czerwonego wina oraz krótkie skórzane spodenki. Wyglądała zabójczo. – Może być?
Pokiwałam energicznie głową, podchodząc bliżej przyjaciółki.
- Derek to ten palant od nieruchomości, co ma fetysz na gryzienie?- Usiłowałam skojarzyć. Wbrew pozorom nie było to wcale takie proste. Każda z nas miała swoich klientów i czasem te wszystkie opowieści o ich upodobaniach, czy dzielenie się wrażeniami zlewały się w jedno. 
- Dokładnie ten sam - westchnęła ciężko.- Jest uroczy, ale mam przez niego siniaki. - Zmarszczyła nos.
- Ubierz się tak, a będziesz miała ich więcej – zaśmiałam się, mrugając do niej porozumiewawczo.
- Idziesz dziś do mamy?-  Zmieniła temat.
- Tak. Dawno już jej nie widziałam – odpowiedziałam, chwytając wieszak z kreacją idealną dla mnie.
- Phoebe, nie martw się tak o nią. Płacisz grubą kasę za ten dom opieki, więc na pewno wszystko jest dobrze - pocieszała mnie, wiedząc ile kosztowała mnie emocjonalnie konieczność oddania rodzicielki do ośrodka.
- Tak, wiem. Chodź, zapłacimy za to i skoczymy po buty. Potem pójdę jeszcze kupić jej ulubione muffinki - zbyłam ją sztucznym uśmiechem i ruszyłam przed siebie.

~*~

Ośrodek znajdował się w malowniczej i spokojnej części Londynu. Tylko nielicznych było stać na pozostawianie tu swoich chorych bliskich. Dzięki temu, jak pracowałam moja mama nie musiała tułać się po szpitalach. Opłacałam odpowiednie leczenie oraz profesjonalną opiekę. Niełatwo było mi zostawiać ją tutaj samą, ale niestety nie dawałam już sobie rady. Mama od lat chorowała na Alzheimera. Uznałam, że będzie bezpieczna w miejscu, w którym ciągle ktoś nad nią czuwał. W końcu zanim podjęłam tę decyzję prawie spaliła nasze mieszkanie. Zostawiła zapaloną świeczkę tuż przy firance, która szybko zajęła się ogniem. Gdybym wtedy wróciła później, mogłabym tylko płakać na jej pogrzebie.
Po zakupach z Evelyn, pojawiłam się w swoim domu na krótką chwilę, by założyć na siebie coś mniej wyzywającego. Moja mama nie wiedziała, czym się zajmowałam. Chociaż nawet gdyby wiedziała pewnie zaraz, by o tym zapomniała. Czasami nawet nie potrafiła sobie przypomnieć, kim dla niej byłam.
W jeansowych spodniach i koszulce z nadrukiem oraz w trampkach zjawiłam się w domu opieki. W dłoni trzymałam reklamówkę z ulubionymi ciastkami mamy. Pielęgniarka przywiozła ją na wózku do sali widzeń. Wyglądała dobrze, była zadbana, czysta i niewychudzona, co bardzo mnie cieszyło.
- Cześć, mamo. - Schyliłam się i pocałowałam jej pomarszczony policzek.- Przyniosłam ci kremówki.
- Och dziękuję ci... - Zacięła się, najwyraźniej próbując odszukać w pamięci moje imię.
- Phoebe. Jestem Phoebe, mamo - przypomniałam jej, a ona tylko przepraszająco się uśmiechnęła.
Zrobiłam dla nas ziołową herbatę, poczęstowałam ją ciastkami i spędziłam z nią całe popołudnie. Jak zwykle wypytywała o to, czy miałam już męża i dzieci. Potem śmiała się, mówiąc, że nie wie czy ich dożyje. Bolało mnie to, że nie potrafiłam być jej wymarzoną córeczką.
Poszłam na skróty, zgadzając się na pracę u Martina. Nie starałam się o dyplomy lub certyfikaty, zależało mi na szybkiej i porządnej gotówce, a że miałam ładne, zgrabne ciało, mogłam na nim zarobić.
Patrząc w zmęczone i zdezorientowane otoczeniem oczy matki, utwierdzałam się w przekonaniu, że robię to wszystko dla niej, chociaż nie byłaby ze mnie dumna.
Około godziny dziewiętnastej zostałam poproszona o opuszczenie ośrodka, gdyż seniorzy mieli udać się na kolację. Obiecałam mamie, że wkrótce ją odwiedzę, po czym mocno uściskałam i pozwoliłam, by ją zabrali. Jej uśmiech znaczył dla mnie wiele, dlatego z każdym dniem przekonywałam się, że było jej tu dobrze.

Pracowałam, więc dalej, wmawiając sobie, że jest to jedyny sposób, by utrzymać wszystko w idealnym porządku.

__________________________________________________________
Witam ponownie!
Tu Niezapominajka.
Wszelkie opóźnienia miałam zwalić na Charlie, ale nie mogę jej tego zrobić. Miałyśmy poprawić ten rozdział razem, dopracować do perfekcji, ale jest bardzo zajęta, więc wstawiam tak, jak jest. Mam nadzieję, że tak czy siak będzie się Wam podobał.
Serdecznie dziękujemy za komentarze pod poprzednim rozdziałem i cieszymy się, że przyciągnęłyśmy tak wielu czytelników. Obyśmy Was nie zawiodły.
Co do dni, w które mają się pojawiać odcinki, nie ustaliłyśmy tego jeszcze, ale jak tylko Charlie wróci z tych wszystkich wyjazdów, na pewno będziemy wstawiać je regularnie.
Dziś może nie jest zbyt długo, ale miałyście okazję poznać naszą Phoebe z nieco innej strony.
Prolog i pierwsze dwa rozdziały pisałam sama, ponieważ dopiero później namówiłam moją współautorkę do wspólnego pisania, ale gdy się w to włączyła, wszędzie wtrąciła swoje trzy grosze, za co jestem jej bardzo wdzięczna, bo wygląda to znacznie lepiej.
Całujemy <3