sobota, 20 września 2014

05.



Poranne promienie słońca nieznośnie oświetlały moją twarz, ponieważ gospodarz nie raczył zasłonić okien. Zmrużyłam oczy i leniwie odwróciłam się w drugą stronę. Liam spał spokojnie, tuż obok mnie i wyglądał przy tym – błagam, niech mnie piorun strzeli – niesamowicie seksownie. Jakim cudem można spać i prezentować się tak nienagannie? Czy to w ogóle jest możliwe?
Kosmyki jego ciemnobrązowych włosów swobodnie opadały na poduszkę, a kołdra osłaniała tylko dolną partię jego ciała. Umięśniony tors z męskim, ale niezbyt gęstym owłosieniem sprawiał, że miałam ochotę go obudzić i znów wykorzystać. Doznań, jakich dostarczył mi minionej nocy, nie dało się opisać. Szczytowanie w jego ramionach, było najbardziej niebiańskim doświadczeniem w moim życiu.
Nie chcąc rozpływać się nad jego łóżkowymi umiejętnościami, po cichu zeszłam z materaca. Czułam, że na samą myśl o kolejnym numerku robi mi się gorąco. Nago ruszyłam w kierunku łazienki. Odkręciłam wodę, stając pod prysznicem. Skierowałam ciepły strumień na siebie i wyłączyłam myślenie. Powoli namydliłam całe ciało, dokładnie je wypłukałam, zostawiając włosy suche. Potem użyłam ręcznika przeznaczonego dla gości i rozejrzałam się za czymś do ubrania. Moją uwagę przykuł biały t-shirt Liama leżący na pralce. Narzuciłam go na siebie i od razu poczułam woń jego piżmowych perfum.
Sięgnęłam po swoją kosmetyczkę, którą zostawiłam tu poprzedniego wieczoru i oczyściłam twarz tonikiem, po czym zamierzałam zabrać się za robienie makijażu, aby nie chwalić się sporym, fioletowym odznaczeniem od Martina.
Zupełnie niespodziewanie ktoś pociągnął za klamkę. Sekundę później drzwi łazienki otworzyły się szeroko, a w progu pomieszczenia pojawił się Liam.  Bez żadnego ostrzeżenia wpadł do środka.
Chwyciłam się teatralnie za miejsce, w którym wyczuwałam serce i ciężko westchnęłam.
- Nie nauczyli cię pukać?- Warknęłam, odwracając pobity policzek w inną stronę.
Chłopak roześmiał się głośno.
- Jakoś nie wpadłem na to, by pukać do własnej łazienki – odpowiedział sarkastycznie, wchodząc i zamykając za sobą drzwi.
- Możesz zostawić mnie samą? Chcę się ogarnąć – poprosiłam.
- Nie krępuj się. Chciałem tylko żebyś odpakowała swój prezent – oznajmił, przyglądając mi się. Był w wyśmienitym nastroju. A do tego, śmiał się zupełnie tak, jakby opowiedział niesamowicie zabawny kawał.
- Nie chcę od ciebie nic prócz tego, co mi się należy – mruknęłam, wciąż unikając konfrontacji.
- Miałem na myśli to. – Wzrokiem wskazał swoje biodra.
Mimowolnie parsknęłam śmiechem, widząc czerwone bokserki z kokardką w miejscu intymnym. I właśnie wtedy popełniam niewiarygodny błąd. Jakimś cudem kompletnie zapomniałam o tym, co tak bardzo chciałam przez cały ten czas ukryć. Stałam tak, że bez problemu mógł dostrzec ślad po kłótni z Martinem.
Chyba pierwszy raz zrobiło mi się wstyd w obecności klienta.
Liam zmarszczył brwi i dokładnie przyjrzał się soczyście fioletowej plamie na moim policzku. Ostrożnie uniósł dłoń i próbował jej dotknąć, ale asekuracyjnie się cofnęłam.
- Zostaw. – Zebrałam w sobie całą stanowczość.
- Lolly, kto ci to zrobił?- Spytał grzecznie. Jego ton momentalnie złagodniał, a głos stracił wcześniejszą nutkę humoru. Payne był poważny, a jego oczy zdradzały współczucie.
- Nie twój interes! – Wyminęłam go i opuściłam ciasne pomieszczenie. Nagle, jak nigdy wcześniej, zapragnęłam samotności. Pragnęłam znaleźć się w swoim mieszkaniu i zapomnieć o całym tym bałaganie, jakim było teraz moje życie.
Gdy zbierałam swoje rzeczy z podłogi, zaskoczył mnie silnym uściskiem na moim przedramieniu.
- Pytam po raz ostatni, kto cię uderzył?- Mówił to bardzo powoli i wyraźnie, ale akcentował każde słowo.
- Nie musze ci się z niczego tłumaczyć – warknęłam.- A teraz puść, to boli – patrzyłam mu prosto w oczy, czekając aż odpuści.
Powietrze w pomieszczeniu nagle zgęstniało. Żadne z nas nie myślało teraz trzeźwo.
Wypuścił nadmiar powietrza z płuc i uwolnił moją rękę, dzięki czemu mogłam przebrać się w swoje rzeczy. Na boso przeszłam po kafelkach w korytarzu prowadzącym na parter i dopiero w holu zatrzymałam się przy ścianie i wsunęłam niebotyczne szpilki na stopy. Słyszałam jego głośne stąpnięcia i w końcu pojawił się na schodach. Zszedł po nich i w ułamku sekundy znalazł się tak blisko mnie, że przez chwilę zapominałam jak się oddycha. Przyparł mnie do ściany a dłonie oparł o moje kości biodrowe.
Walczył ze sobą. Widziałam to w jego oczach. Toczył jakąś wewnętrzną walkę, której nie potrafiłam zrozumieć.
- Nie wychodź – syknął przez zęby.
Przez chwilę, za sprawą jego silnego dotyku, kompletnie zapomniałam języka w gębie. I z pewnością w jego odzyskaniu nie pomogły mi oczy Payne’a, który spoglądał na mnie tak intensywnie, że na chwilę odpłynęłam gdzieś daleko.
- Przykro mi. Jestem umówiona – odparłam złośliwym tonem.
I wtedy znowu poczułam jego zgrabne, długie palce, najpierw na swoich udach, a potem na koronkowym materiale majtek. Delikatnie musnął moją kobiecość, wyostrzając moje zmysły. Moje ciało płonęło pod wpływem jego dotyku. Uchyliłam, przymknięte do tej pory powieki i zauważyłam jak jego wargi zmierzały w kierunku moich.
W ostatnim momencie zdecydowałam się na desperacki krok - z całej siły go odepchnęłam i czym prędzej zniknęłam za drzwiami willi.


***


Do mieszkania wbiegłam prawie potykając się o własne nogi. Właściwie nie wiem czemu po opuszczeniu taksówki biegłam po schodach, ale chyba musiałam wyładować frustrację, której poziom znacznie podniósł mi Payne. W pośpiechu zrzuciłam sukienkę i buty, po czym przebrałam się w ukochany dres. Wysłałam wiadomość do Evelyn, zapraszając ją na wieczór i prosząc o przyniesienie alkoholu. Na trzeźwo nie mogłam mówić o Liamie. Wzbudzał we mnie zbyt wiele emocji.
Kilka godzin później brunetka zjawiła się w moich skromnych progach, trzymając w ręku butelkę whisky. Wspólnie przygotowałyśmy przekąski i nieświadomie pozwoliłam jej wybrać film, który miałyśmy obejrzeć.
- Dobra, już dłużej nie wytrzymam. Co się stało? - Spojrzała na mnie podejrzliwie, gdy tylko zasiadłyśmy na kanapie w salonie.
- Od razu musiało się coś stać?- Nie chciałam przechodzić do tematu tak z marszu. Potrzebowałam wspomagaczy.
- Skarbie – westchnęła cicho, rozsiadając się wygodnie. Napełniła nasze szklanki alkoholem, po czym położyła talerz z przekąskami na swoich kolanach. -  Dobrze wiemy, że to ja zawsze wpraszam się do ciebie z alkoholem, bo sama niezwykle rzadko to proponujesz. A teraz pozwoliłaś mi włączyć romansidło. Romansidło, Phoebe! Nienawidzisz tego rodzaju filmów. Wybacz, ale to musi być coś wielkiego – wyjaśniła.
- Masz rację. – Odwróciłam się w jej stronę. Zanim jednak kontynuowałam, sięgnęłam po swoja kosmetyczkę. Wyjęłam z jej wnętrza mokrą chusteczkę i przetarłam nią swoją twarz, zmazując podkład.  - Martin mnie uderzył – dodałam, widząc jej zdziwienie.
- Martin? Ale dlaczego? - Usiadła po turecku. Widziałam, że nie do końca wie, jak powinna zachować się w tej sytuacji. Nie ma się czemu dziwić. W końcu, nie często twoja najlepsza przyjaciółka oznajmia, że pobił ją jej alfons.
- Bo chciałam przystać na propozycję pewnego klienta.
- Nie mów półsłówkami, bo nic nie rozumiem – niecierpliwiła się. Co chwilę zmieniała pozycję, w której siedziała, jakby nie mogła wytrzymać w jednym miejscu dłużej niż kilka sekund.
- Liam zaproponował, żebym została jego prywatną panią do towarzystwa – określiłam to bardzo delikatnie. Starałam się brzmieć luźno, by nie robić z tego wielkiej sensacji. - Na wyłączność. A Szajbus-Martin, nie zgodził się i zagroził, że jeśli jeszcze raz się z nim zobaczę, to spotka mnie coś gorszego.
- O co więc się martwisz? Po prostu odpuść sobie tego przystojniaka. Możesz mieć każdego. – Zbagatelizowała sprawę. Wydawała się kompletnie nie rozumieć całej sytuacji. Ale nie mogłam się jej dziwić. W końcu dla mojej przyjaciółki Liam nie był nikim wyjątkowym.
- Dziś w nocy byłam u niego. Uprawialiśmy dziki seks, chociaż odmówiłam bycia wyłącznie jego panienką. Koniec końców, zmusił mnie żebym się zgodziła. Nie pytaj jak. – Uciszyłam ją gestem dłoni.- Teraz muszę to jakoś sprytnie rozegrać.
- Chcesz zjeść ciastko i mieć ciastko. Tak się nie da, Phoebe – pokręciła głową z niezadowoleniem.
- Jeśli mi pomożesz, to nic się nie stanie – popatrzyłam na nią błagalnie.
Minęła chwila, zanim mi opdowiedziała.
- Jestem twoją przyjaciółką. Kiedy robisz głupotę, muszę się przyłączyć – zaśmiała się, wzruszając ramionami, po czym włączyła komedie romantyczną z Jennifer Aniston, tym samym zakańczając naszą rozmowę.


***


- Dobrze zrobiłaś – powiedział Martin, gdy siedziałam wraz z nim na tylnym siedzeniu jego samochodu. Zaufany kierowca mojego szefa krył swój wzrok za szkiełkami czarnych okularów, ale miałam dziwne wrażenie, że mnie obserwuje. Wydawało mi się, iż przypatruje się każdemu mojemu ruchowi, a słowa, jakie padają z moich ust, dogłębnie analizuje, by potem powiedzieć swojemu pracodawcy, czy kłamałam. Być może miałam paranoję, ale ten facet mnie przerażał.
- Słucham? – Westchnęłam, nie do końca pewna, o czym mówi.
- Zrobiłaś dobrze, odsyłając z kwitkiem tamtego frajera – oznajmił, opierając się wygodnie o skórzane siedzenie. W dłoni obracał jakiś kolorowy żeton i wydawał się poświęcać temu przedmiotowi więcej uwagi, niż mojej osobie. – Jesteś dziwką, Lolly, stałe układy nie są dla ciebie. Lepiej zarobisz, gdy będziesz miała różnorodnych klientów. To najzwyczajniej w świecie się opłaca.
- Opłaca – prychnęłam. – Mnie czy tobie?
- Uważaj na słowa – warknął Martin. – Ostatnim razem słono zapłaciłaś za swój cięty język. Nie każ mi powtarzać tej lekcji.
Nie zamierzałam dawać mu satysfakcji. To ja miałam być osobą, która udzieli mu lekcji w przyszłości. Dla ścisłości - niezbyt przyjemnej.
- Nie zapytałeś nawet, jaką stawkę proponował.
- Jakakolwiek by nie była, nie wyrażam na to zgody. Mam kilku klientów, którzy umierają, by cię poznać. Nie odmawiaj im tej przyjemności, Lolly.
Złość niemal ze mnie kipiała, ale resztkami sił zdusiłam w sobie nieprzyjemne uwagi. Nie chciałam pokazywać, że jego słowa w ogóle na mnie działają.
- Jesteśmy na miejscu. – Głos kierowcy był zbawieniem.
- Wspaniale – zaświergotał mój szef. – Czas na ciebie, Lolly. Pokaż mi, że naprawdę jesteś warta uwagi, jaką ci poświęcam. Możesz być gwiazdą w tym biznesie. Musisz mi tylko zaufać. Wszystko, co robię jest tylko i wyłącznie dla twojego dobra, kochanie.
Jasne. Raczej dla dobra jego kieszeni.


Stanęłam przed drzwiami jednego z hotelowych pokoi. Większość klientów wolała spotykać się na neutralnym gruncie. Może, dlatego, że niektórzy mieli w swoich domach żony, które złudnie myślały, że mężowie są im wierni.
Zapukałam dwa razy, po czym szybko poprawiłam swoją czerwoną sukienkę. Założyłam ją na specjalnie życzenie klienta.
Drzwi się uchyliły, a w progu stanął mężczyzna w średnim wieku. Ciemne włosy były już lekko przerzedzone, gdyż na czubek jego głowy wkradła się łysina. Szyty na miarę garnitur, podkreślał jego szczupłą sylwetkę, choć doskonale wiedziałam, że wciąga swój brzuch. Cóż, nie tylko kobiety stosowały podobne triki.
- Lolly? – zapytał niepewnie.
- Tak. Ty musisz być Ri…
- Nie – przerwał mi szybko, zanim zdołałam dokończyć jego imię. – Znaczy tak. Po prostu wolałbym, żebyś dzisiaj nazywała mnie inaczej. Wejdź do środka.
Nie wahałam się ani chwili dłużej. Zresztą, rozmowy na korytarzu pomiędzy prostytutką a jej klientem chyba nie powinny zostać przez nikogo przypadkowo podsłuchane.
- Jak więc mam cię nazywać? – Zapytałam, kładąc ręce na biodrach i nieco wypinając pierś do przodu. Jego wzrok, naturalnie, od razu spoczął na moim dekolcie.
- J-James – powiedział z drobnym zająknięciem.
Nie pytałam, dlaczego wybrał akurat to imię. Nie musiałam tego wiedzieć, naprawdę.
- Od czego chciałabyś zacząć? – Zapytał, nerwowo drapiąc się po karku. Na szczęście wystarczyło tylko jedno, znaczące spojrzenie, by zrozumiał. Dlatego zaraz potem wyciągnął ze swojej czarnej teczki zwitek banknotów i od razu mi go podał.
- Dziękuję – powiedziałam, wkładając pieniądze do torebki. Jednak w momencie, gdy chciałam ją odłożyć, by całkowicie skupić swoją uwagę na kliencie, rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu.
- Przepraszam – westchnęłam poirytowana. – Zapomniałam go wyłączyć.
- Nie szkodzi – odpowiedział Rick. Albo James. Nieważne. – Odbierz! Śmiało.
Wyjęłam telefon, spoglądając z przerażeniem na ekran komórki.
Liam.
Dobrze wiedziałam, że zignorowanie tego połączenia nie będzie rozsądne. Szczególnie, że Payne jeszcze nie do końca mi uwierzył, że na dobre porzuciłam swoich klientów. I, jakby nie było, miał rację.
- Tak? – Odebrałam.
- Lolly! – Zdecydowanie w jego głosie usłyszałam podekscytowanie. – Minęło tak niewiele czasu od naszego ostatniego spotkania, a ja już się za tobą stęskniłem. Powinnaś zaraz do mnie przyjechać.
Nad moją głową, niczym w tych wszystkich durnych kreskówkach, wydawała się jarzyć czerwona lampka.
- Nie mogę.
- Dlaczego? Myślałem, że mam cię na wyłączność. Porzuć to, co robisz i przyjedź do mnie.
- Kiedy naprawdę nie mogę.
- Co jest na tyle ważne, że nie możesz spełnić mojej cholernej prośby? – Był naprawdę poirytowany moim zachowaniem i wiedziałam, że jeśli nie chcę zepsuć naszego układu, muszę wymyślić naprawdę dobre kłamstwo. Szkoda tylko, że nie byłam urodzoną kłamczuchą.
- Moja przyjaciółka się rozchorowała i staram się jej pomóc. Postaram się przyjechać do ciebie później. A teraz wybacz, naprawdę muszę kończyć.
I nim Liam zdążył się odezwać, nacisnęłam czerwoną słuchawkę. A potem szybko wyłączyłam komórkę, by nie musieć wypowiadać kolejnych, nieudolnych kłamstw.
- Czy to ja jestem tą twoją chorą przyjaciółką? – Zaśmiał się mój klient. Był naprawdę sympatyczny.
- Na to wygląda. – Uśmiechnęłam się delikatnie, nieco przepraszająco.

Tego dnia oprócz stałego kontraktu z Liamem, załatwiłam sobie wyrzuty sumienia. Niesłychane, że w ciągu jednego dnia zdołałam oszukać dwóch mężczyzn. Pozostawało mi mieć tylko nadzieję, że ani Liam, ani mój szef, nie dostrzegą moich kłamstw.
~*~

Niezapominajka: Bez zbędnych tłumaczeń, przepraszamy za jeden dzień spóźnienia. Obiecałyśmy dodawać odcinki rzadziej ze względu na szkołę, więc jest dopiero teraz :) Dziękujemy za komentarze i zapraszamy do czytania oraz dalszego dzielenia się z nami Waszymi opiniami.
W razie pytań zapraszamy na nasze aski:

piątek, 5 września 2014

04.

Tuż po podniesieniu się z łóżka, stwierdziłam, że oprócz kilku mało istotnych produktów, nie miałam nic, co nadawałoby się do zjedzenia. Wyruszyłam więc do pobliskiego marketu na drobne zakupy. Zrobiłam je w szybkim tempie, unikając niepotrzebnych i wścibskich rozmów z ekspedientką, która była jednocześnie moją sąsiadką. Nie spoufalałam się z obcymi osobami, bo tak naprawdę nie miałam, o czym z nimi rozmawiać. Prowadzili normalne, nieco nudne życie, rutyna trawiła ich związki, a ja mogłam się pochwalić jedynie intymnymi kontaktami z wieloma sławami. Powód do dumy? Wątpię.
Ku niezadowoleniu starszej pani siedzącej przy kasie, krótko ją pożegnałam nie czekając na parę drobnych reszty i wyszłam.
 W domu ściągnęłam trampki i odrzuciłam je w głąb przedpokoju. Ruszyłam do kuchni, aby wyciągnąć z lodówki coś do picia. Znalazłam butelkę z energetykiem, więc przelałam zawartość do szklanki. Rozłożyłam to, co kupiłam w odpowiednich miejscach, po czym rozsiadłam się na kanapie z paczką krakersów na kolanach.
Uruchomiłam czarną skrzynię, potocznie zwaną telewizorem, i włączyłam serwis plotkarski jednej ze stacji. Bardzo chciałam skupić się na nowinkach z życia gwiazd, ale męczyła mnie propozycja Liama. Czułam wewnętrzną potrzebę podzielenia się nią z kimś bliskim i natychmiast pomyślałam o Evelyn. W końcu była moją najlepszą i – jakby nie patrzeć - jedyną przyjaciółką. Zawsze mogłam na nią liczyć, więc i teraz dziewczyna powinna mi coś doradzić w tej niezbyt komfortowej sytuacji. Gdyby decyzja należała tylko do mnie, dawno bym się na nią zgodziła. Nie mogłabym odmówić migdałowym oczom, idealnie zarysowanej, zarośniętej szczęce i wysportowanemu ciału Liama. Warto też wspomnieć, że jego urok osobisty oraz umiejętności łóżkowe również całkowicie zawróciły mi w głowie.
Tak.
Zdecydowanie potrzebowałam porady przyjaciółki. Musiałam pozbyć się tego ciężaru.
Sięgnęłam w stronę stolika po komórkę, gdy coś ciekawego zwróciło moją uwagę.
W wiadomościach plotkarskich zmienili temat rozmów. Mówili o boysbandach, kiedy na ekranie spostrzegłam znajomą twarz i zrobiłam głośniej. Prezenterka omawiała właśnie rozstanie Payne’a z niejaką Sophią Smith.
Spotykali się prawie rok i nagle, zupełnie niespodziewanie ich związek się rozpadł. Jak gdyby nigdy nic, po prostu przestali się spotykać. Zainteresowani, oczywiście, odmawiali komentarza. Całe szczęście, że dziennikarze nie zwęszyli mojej osoby wokół szatyna. Gdyby ktokolwiek dowiedział się, że zaraz po zerwaniu spotyka się z prostytutką, nie daliby mu żyć.
Wyglądało na to, że od teraz musiałam być znacznie bardziej ostrożniejsza.
Rozmyślania nad życiem prywatnym klienta przerwał mi dzwonek do drzwi. Leniwie podniosłam się z kanapy i je otworzyłam.
- Jak zwykle bez zapowiedzi. – Niesympatycznie przywitałam się z Martinem.
- Cześć Lolly, ciebie też miło widzieć – mruknął posępnie, wchodząc bez pytania.
- Po co przyszedłeś?- Zamknęłam drzwi i poszłam za nim do salonu. Martin, oczywiście, już się zdążył w nim rozgościć. Był tak cholernie pewny siebie.
- Masz moją kasę?- Od razu przeszedł do rzeczy.
 Zirytował mnie swoim brakiem szacunku, ale bez słowa sięgnęłam do torebki po pieniądze, które dla niego przygotowałam i oddałam mu należność.
- Jakieś plany?- Zmierzył mnie spojrzeniem.
- Na razie nie – niechętnie przeniosłam wzrok na jego twarz.
 Była pokryta bliznami i obleśnym zarostem. Oczy miał przekrwione od nadużywania alkoholu i narkotyków, włosy jak zwykle w nieładzie, za to ubrania najdroższych marek. Nie mogłam na niego patrzeć dłużej niż kilka sekund, bo jego parszywa gęba przyprawiała mnie o mdłości.
- Dostałam dobrą propozycję od nowego klienta. Zamierzam ją rozważyć – poinformowałam oficjalnym tonem.- Chce mieć mnie na wyłączność i słono zapłaci – dodałam.
Obserwowałam jak Martin zaciska szczękę i ciężko wzdycha. Zbliżył się do mnie w mgnieniu oka. Wyciągnął w moją stronę rękę i przeciągnął kciukiem po moim policzku. Gotował się ze złości.
- Niczego nie przyjmiesz – odparł spokojnie, ale z napięciem w głosie.
- Dlaczego?
- Bo nie!- Krzyknął.- Przynosisz mi najlepsze zyski, pozostali klienci nie zamienią cię na inne dziewczyny. Odmówisz temu palantowi i już. – Chwycił mocno mój nadgarstek.
- Nie będziesz mną rządził – odpyskowałam, wyszarpując rękę.
Mój niewyparzony język wpędzi mnie kiedyś do grobu, przysięgam. Ogniki w jego oczach zwiastowały wybuch siedzących w nim negatywnych emocji. Bywał agresywny, ale nade wszystko nienawidził sprzeciwu. W ułamku sekundy uniósł wysoko rękę i spoliczkował mnie najmocniej jak umiał. Miałam wrażenie, że przestawił mi kości szczęki. Obawiałam się, że mógł mi tym ciosem wybić zęby. Dotknęłam pulsującej z bólu lewej części twarzy, powstrzymując cisnące się do oczu łzy.
- Nigdy więcej tak do mnie nie mów, dziwko! Należysz do mnie i będziesz robiła to, co ci każę. Jeśli ten kretyn się odezwie, grzecznie mu podziękujesz i więcej się z nim nie spotkasz. Inaczej potnę tą twoją słodką buźkę, – Odepchnął mnie i z impetem wylądowałam na podłodze uderzając przedramieniem o kant stolika. Posłał mi ostatnie, groźne spojrzenie i wyszedł trzaskając drzwiami.
Gdy pozbierałam się na tyle, by móc wstać, przeszłam do łazienki i obejrzałam się w lustrze. Zęby całe, ale siniak będzie duży.
Westchnęłam głośno, próbując powstrzymać łzy. Drań!
Wiedziałam, że powinnam zgłosić to na policję, jednak, co miałam im powiedzieć? Że pobił mnie alfons? Wyglądało na to, że musiałam oszczędzić sobie wstydu i po prostu zakryć to mocniejszym makijażem. A temu frajerowi odpłacić się innym razem…


~*~

Nigdy nie byłam mistrzynią w sporządzaniu perfekcyjnego makijażu. Jednak do tej pory myślałam, że to, co umiem w pełni mi wystarcza. Skąd mogłam wiedzieć, że zakrywanie siniaka na twarzy to wyższa szkoła jazdy? Pozostawało tylko mieć nadzieję, że drogie kosmetyki i czasochłonne przygotowania makijażu w pewnym stopniu załatwią sprawę, a żaden klient nie zorientuje się w sytuacji. A przede wszystkim Liam.
Przekraczając próg jego domu, modliłam się, by nie wzbudzić w mężczyźnie zbędnych podejrzeń. Byłam przecież profesjonalistką – w żadnym razie nie chciałam, by moje prywatne sprawy miały jakikolwiek związek z wykonywaną przeze mnie pracą.
- Napijesz się czegoś? – Zapytał, prowadząc mnie przez swój przestronny hol do ogromnego salonu.
Bez zastanowienia skierował się do barku, skąd wyjął butelkę mocnego trunku i kostki lodu, które umieścił w dwóch stojących na stoliku szklankach. Nim zdołałam odpowiedzieć na jego pytanie, sam podjął za mnie decyzję. W razie, gdyby ktoś jeszcze się nie domyślił, taki właśnie był Payne. Wszystko miał pod kontrolą. Miał władzę, której nikt nie potrafił mu odebrać. A to wszystko emanowało z niego tak samo, jak ciepło z jego ciała.
- Chętnie – odpowiedziałam po chwili, jedynie sprawiając wrażenie osoby, która ma tutaj coś do powiedzenia.
Na tę wizytę nie miał szczególnych wymagań. Nie zażądał żadnego absurdalnego stroju pokojówki, dlatego ubrałam jedną z moich pokazowych kiecek. Mając na sobie tę czerwoną, obcisłą sukienkę czułam się naprawdę seksownie. I choć, na co dzień ubierałam luźne ciuchy, bo w takich czułam się najlepiej, to ta kreacja dodawała mi również znanej i wysoko przeze mnie cenionej pewności siebie.
Liam podał mi szklankę z whisky i kostkami lodu, które obijały się o szkło z charakterystycznym brzdękiem.
Z uwagą śledził każdy mój ruch. Obserwował, jak unoszę szklankę do ust, by upić łyk palącej cieczy i zostawiam na szkle znak po czerwonej szmince. Mogłabym przysiąc, że była to jedna z tych rzeczy, które podniecały go najbardziej. Czerwona szminka.
Zrobił jeszcze jeden krok w moją stronę, tym samym sprawiając, że dzieliło nas już tylko kilka centymetrów. Jego wolna ręka oplotła mnie w pasie, po czym stanowczym i władczym ruchem przysunął mnie do swojej klatki piersiowej.
- Przemyślałaś moją ofertę? – Zapytał. Jego głos był cichy, ale mimo to słyszałam go tak wyraźnie, jakby wykrzyczał każde pojedyncze słowo.
- Przykro mi. Nie jestem niczyją własnością. – Starałam się zachować stanowczość w swoich słowach, jednak jego ciało, będące zbyt blisko mojego, skutecznie mi to utrudniało.
- Tego się akurat domyśliłem. W innym wypadku chyba bym cię nie poznał, prawda? – Ewidentnie zadał pytanie. Szkoda tylko, że nie wynikało to z jego tonu głosu.
Być może w tamtym momencie powinnam była wyciągnąć z rękawa jakąś zaczepną odzywkę, ale zamiast tego po prostu pokiwałam głową.
- Rozumiem więc, że nie zgadzasz się na mój układ?
- Nie – odpowiedziałam, a przed oczami od razu stanął mi obraz Martina. Wyraźnie zaznaczył, żebym nie zgadzała się na tę propozycję. Wiedziałam, że prędzej czy później się na nim odegram, ale najpierw musiałam wymyślać coś, co zabolałoby go najbardziej. Pozbawienie go jaj raczej nie wchodziło w grę. Najpierw musiałby je mieć.
- W porządku – westchnął Liam. Ale coś w jego głosie wyraźnie mówiło, że wcale nie jest w porządku i w żadnym razie nie bierze do siebie mojej domowy. – Chodźmy na górę.
I tak po prostu przechylił szklankę, upijając duży łyk whisky. Z trzaskiem odłożył szklany przedmiot na stolik, po czym złapał mnie mocno za nadgarstek, prowadząc na piętro. Do swojej sypialni.

Miałam już naprawdę mnóstwo klientów. Wielu z nich mogłam śmiało nazwać imitacją mężczyzn. Wielu miało okropne fetysze, o których nie opowiadałam nawet Evelyn. Nie musiałam jej przecież powierzać wszystkich tajemnic. Wśród tych mężczyzn, którzy korzystali z moich usług, było również miejsce dla tych, z którymi umówiłabym się nawet, gdyby mi nie zapłacili. Bez wątpienia mogłam do nich zaliczyć Liama.
W tym mężczyźnie było coś, co odbierało mi zdolność logicznego myślenia. I udowodnił to, rzucając mnie na swoje ogromne łóżko. Tej nocy najwyraźniej miał zamiar pokazać mi swoją przewagę. Jego spojrzenie było ostre, nieustępliwe i już samym patrzeniem się na mnie sprawiał, że miałam ochotę krzyczeć z rozkoszy.
Najlepszy klient.
Stojąc przed łóżkiem, z wielką swobodą kontrolował sytuację. Powolnymi ruchami rozpiął swoją koszulę, odrzucając ją gdzieś na bok. I właśnie dzięki temu miałam okazję podziwiać jego muskularny tors. A seksowne V jego bioder znikało w jego spodniach.
- Zapytam jeszcze raz – oznajmił, a na jego ustach igrał delikatny uśmiech. – Czy zgadzasz się być dla mnie na wyłączność?
Pokręciłam przecząco głową, choć gdzieś głęboko, jakaś cząstka mnie chciała się na to zgodzić.
- Jestem naprawdę rozczarowany – westchnął, ale wciąż się uśmiechał. Pewność siebie wprost emanowała od tego mężczyzny.
Wolnym ruchem wczołgał się na łóżko, układając nade mną.
Pocałował moją szyję, ale na tym się nie skończyło. Schodził swoimi pocałunkami w dół mojego ciała, jednocześnie zsuwając ze mnie sukienkę, a potem bieliznę. I nagle jego dłoń znalazła się na moim intymnym miejscu. Wiedziałam, że zbliża się mój koniec. Dosłownie. I nie miałam pojęcia, jakim cudem to w ogóle możliwe. Znałam swoje ciało, jak mało, która kobieta, a on jakimś trafem mnie zaskoczył.
- Lolly – szepnął mi do ucha, by po sekundzie złożyć pocałunek tuż za nim. Chyba właśnie znalazł moje najczulsze miejsce. – Chcę, żebyś była tylko moja. Zrobisz to?
Teoretycznie poprosił mnie, bym zrezygnowała ze swojego zawodu. Przestała się spotykać z innymi mężczyznami i należała tylko do niego. Bez złudzeń, to nie oznaczało wcale, że straciłam tytuł dziwki. Wciąż nią byłam. Tyle, że dla jednego mężczyzny. Jaka to różnica?
Jego palce poruszały się na moim intymnym miejscu. Doznania były niesamowicie intensywne.
- Tak – westchnęłam. I nawet ja nie wiedziałam, czy był to wyraz mojej zgody na jego propozycję, czy jęk rozkoszy. Niemniej jednak, Liam potraktował to, jako potwierdzenie. I nie czekał wtedy już ani chwili dłużej i naprawdę zabrał się do roboty.
A ja wtedy złamałam dane Martinowi słowo. Zgodziłam się na propozycję Liama.
Cóż, pozostawało mi po prostu wybrać, którego z nich będę oszukiwać.


~*~
W razie jakichkolwiek pytań zapraszamy na nasze aski: