Przychodzą
takie dni, kiedy nagle los odmienia się na lepsze i masz ochotę skakać z
radości, chociaż nie możesz, bo masz złamane żebro. Troska, którą chciał
otoczyć mnie Liam, sprawiła, że nareszcie się na niego otworzyłam, a ogromna
dziura w moim sercu została wypełniona. Magiczny poranek zaczął się jego
delikatnym dotykiem na moim poobijanym policzku. Wcale nie chciałam otwierać
oczu, bo bałam się, że to tylko sen, a on zniknie zanim się zorientuję. Potem
poczułam na skórze jego nos, ciepły oddech i silne ramię oplatające moje nagie
ciało. Ostrożnie przyciągnął mnie do siebie i wyszeptał:
-
Nie udawaj, że śpisz. – Czym wywołał mój szeroki, szczery uśmiech.
-
Nie przestawaj. – Poprosiłam, spoglądając na niego.
-
Phoebs – wymruczał czule.- Nigdy nie przestanę. - Podparł głowę na ręce, którą
zgiął w łokciu.
Leżąc
na plecach, wpatrywałam się w jego przepiękne orzechowe oczy, z których bił
niezwykły blask. Uśmiechał się do mnie subtelnie, ukazując swoje zadbane
uzębienie, a w jego policzkach, pojawiły się ledwo widoczne, urocze dołeczki. Włosy
miał zabawnie potargane, spojrzenie zaspane, ale i tak wyglądał idealnie. Nie
mogłam uwierzyć, że teraz był cały mój.
Zmarszczki
na czole, gdy się uśmiechał.
Znamiona
na szyi i policzku, których czasem się wstydził.
Pełne,
spierzchnięte usta, którymi całował tak namiętnie.
Męskie
owłosienie na umięśnionej klatce piersiowej.
Seksowne
V jego bioder.
Wszystko
było moje.
-
Która godzina?- spytałam wyrywając się z zamyślenia.
-
Coś koło jedenastej. Masz jakieś plany na dziś? - Brzmiał tak jakbym go zawiodła.
-
Właściwie tak, ale możesz jechać ze mną, głuptasie. – Pochyliłam się i musnęłam
jego wargi.
Całowanie
jego ponętnych ust było tak ekscytujące, że żałowałam, iż tak późno tego
spróbowałam. Starałam się to nadrabiać najczęściej, jak tylko mogłam.
-
A gdzie się wybieramy?
-
Muszę odwiedzić moją mamę. Na pewno się martwi. Spróbuję zrobić coś ze swoją
twarzą. - Odrzuciłam kołdrę, a chłodne powietrze przyprawiło mnie o gęsią
skórkę.
Wzięłam
prysznic i długo męczyłam się z makijażem, który idealnie pokryłby moje
siniaki. Czułam się dziwnie, ponieważ jeszcze wczoraj nie miałam ochoty nawet
ruszyć nogą, a dziś chciałam wyjść do ludzi, ale wiedziałam, że to za sprawą
pana Payne’a. Tchnął we mnie nowe siły życiowe, wierzyłam, że dobrze się mną
zaopiekuje i nie pozwoli zrobić mi krzywdy, ale ostatnią rzeczą, której
chciałam to, to żeby mierzył się osobiście z Martinem. To zbyt niebezpieczne,
nawet jak na niego.
Gdy
już stwierdziłam, że wyglądam wystarczająco dobrze, przebrałam się w jasne
jeansy, kolorowy top i opuściłam łazienkę. Liam poszedł tam, wcześniej całując
mnie czule, a ja ruszyłam do kuchni, aby przygotować kilka kanapek w ramach
śniadania. Szatyn stosunkowo szybko do mnie dołączył i z racji ogromnego głodu,
który odczuwaliśmy po nocy pełnej wrażeń, zjedliśmy posiłek w ciągu dosłownie
kilku minut.
-
Wezwę Paddy’ego i zawiezie nas do ośrodka, zgoda?- Otoczył ramionami moją
talię, stając za mną.
-
Zgoda. - Nie chciałam się z nim znów sprzeczać.
Wyciągnął
komórkę, wykonał połączenie i już kwadrans później schodziliśmy po schodach,
trzymając się za ręce.
-
Jak się czujesz? Nie nadwyrężyłaś sobie nic w nocy?- rzucił zaczepnie,
wsiadając do auta.
-
Jestem wystarczająco wysportowana, nie tak łatwo mi zaszkodzić panie Payne –
odgryzłam mu się i wystawiłam język, który w ułamku sekundy złapał delikatnie
swoimi zębami i rozpoczął namiętny pocałunek.
-
Gdzie jedziemy Liam?- Usłyszeliśmy bas ochroniarza.
-
Do ośrodka, w którym byliśmy ostatnio z chłopakami na akcji charytatywnej –
odpowiedział mu Li, odrywając się ode mnie na parę sekund.
***
Moja
mama siedziała w salonie w otoczeniu innych seniorów i grała z nimi w karty. Uśmiechała
się od ucha do ucha, więc domyśliłam się, że wygrywa. Podeszłam do niej i
położyłam dłonie na jej ramionach.
-
Witaj mamo. – Pochyliłam się i ucałowałam czule jej policzek.
-
Och, Phoebe. – Ucieszyła się na mój widok i wstała.- Tak dawno cię nie było,
zaczynałam się martwić. – Ujęła moją twarz w dłonie i wbiła we mnie spojrzenie
pełne matczynej troski.
-
Miałam mnóstwo spraw, przepraszam. – Przytuliłam ją do siebie.- Przyprowadziłam
kogoś. – Odciągnęłam ją od innych pensjonariuszy.
Jej
wzrok powędrował na stojącego pod ścianą szatyna. Zamyśliła się a po chwili
uśmiechnęła.
-
Nareszcie mnie odwiedziłeś, Chris – odezwała się.- Przytul mnie, kochanie –
dodała.
Payne
przybrał zaskoczoną minę i nie ruszył się z miejsca.
-
Mamo, to nie jest Chris. – Objęłam ją, przymykając oczy. - To Liam, mój
chłopak. – Poprawiłam ją.
Atmosfera
zgęstniała, zrobiło mi się głupio, ale Li przejął inicjatywę i jak dżentelmen
pocałował moją mamę w obie dłonie, mówiąc przy tym coś miłego.
-
Córeńko, przystojny ten twój chłopak – przyznała, jakby w ciągu sekundy
zapomniała, o tym, co powiedziała przed chwilą.
-
Panno Walker. – Za moimi plecami pojawiła się dyrektorka ośrodka. - Nie
otrzymaliśmy do tej pory przelewu. Wie pani jak bardzo cenimy dbanie o terminy.
– Brzmiała bardzo surowo.
-
To niemożliwe – zaśmiałam się. – Na moim koncie jest ustawiony automatyczny
przelew w ten sam dzień, co miesiąc.
-
Pozwoli pani ze mną, wyjaśnimy to. – Wskazała ręką swój gabinet.- Proszę
zobaczyć. - Włączyła odpowiednią stronę w komputerze i pokazała, że faktycznie
żadnej wpłaty nie było.
-
Mogę skorzystać?
-
Proszę bardzo.
Usiadłam
na krześle i zalogowałam się na stronie swojego banku, aby sprawdzić stan
konta. Widząc cyferki, które pojawiły się na ekranie, zrobiło mi się słabo. Zostało mi ledwo dwieście funtów. To
przecież niemożliwe! Miałam odłożone oszczędności.
Martin!
Tylko on miał możliwość wyczyszczenia mojego konta. No tak. W akcie zemsty
odebrał mi to, czego najbardziej potrzebowałam.
-
Bardzo panią przepraszam. Jeszcze dziś wyjaśnię tą sprawę i prześlę należność.–
Wylogowałam się i wstałam.
-
Oby. Jesteśmy szanowanym ośrodkiem o podwyższonym standardzie. Nie chciałabym
żeby taka sytuacja się powtórzyła - ostrzegła mnie.
-
Tak, tak rozumiem. Ureguluję wszystko. – Wyszłam z jej gabinetu i wróciłam do
mamy oraz Liama.
-
Nie zapłaciłaś?- Chłopak od razu stał się podejrzliwy.
-
Wszystko gra. Zwyczajna pomyłka – skłamałam i usiadłam przy mamie.
Wspólnie
spędziliśmy bardzo przyjemne popołudnie. Cieszyłam się widząc, jak Erin
świetnie dogaduje się z Payne’m. Polubili się i kamień spadł mi z serca,
chociaż nadal męczyła mnie sprawa z pieniędzmi. Nie zapłacę czynszu za
mieszkanie, nie wniosę opłaty za ośrodek mamy i nie będę mogła zrobić zakupów.
Musiałam natychmiast coś wymyślić, ale tak żeby Liam się nie dowiedział.
Około
godziny osiemnastej byliśmy zmuszeni zostawić mamę pod opieką pielęgniarek,
ponieważ na seniorów czekała kolacja. Pożegnaliśmy się i ruszyliśmy do auta.
-
Kim jest Chris?- Szatyn przerwał krępującą ciszę, niekoniecznie wygodnym dla
mnie pytaniem.
-
Chris to mój brat – wyznałam, chociaż wcale nie chciałam go wtajemniczać.
-
Nie wiedziałem, że masz rodzeństwo – stwierdził, przyglądając mi się uważnie.
-
Nie miałam z nim kontaktu od kilku lat. Wyjechał do Stanów. Moja mama z powodu
Alzheimera, często myli osoby i fakty. Przepraszam za nią. – Siedząc w
samochodzie, przysunęłam się do niego i oparłam głowę o jego ramię.
-
Nic się nie stało. Pojedziemy do mnie, dobrze? Chłopcy pewnie już czekają.
-
Powinnam raczej unikać konfrontacji z nimi. Zwłaszcza z Zaynem – mruknęłam
wspominając, jak się o mnie wyrażał.
-
Daj spokój. Wszystko sobie z nim wyjaśniłem. Będzie dobrze – obiecał.
Cokolwiek
by powiedział i tak czułam się nieswojo z myślą o spotkaniu z jego
przyjaciółmi. Nie lubili mnie od samego początku. Wątpię, że zmienili zdanie. W
końcu nawet ja sama nie potrafiłam spojrzeć na siebie z sympatią. Dziewczyny,
które robią to, czym ja się zajmowałam nie mają do siebie szacunku. Inaczej
nawet nie pomyślałyby o takim ‘zawodzie’. Nie podzielałam entuzjazmu mojego
chłopaka w tej kwestii, ale nie zamierzałam sprawiać mu niepotrzebnych
kłopotów. Postanowiłam, że będę miła dla jego kolegów, bez względu na to, co
będą o mnie mówić.
Pod
willą Payne’a zebrał się jak zwykle tłum fanek oraz kilkoro paparazzi. Paddy
osłonił nas swoją olbrzymią sylwetką, ale i tak zrobili nam kilka zdjęć. Liam
cały czas szeptał abym się nie przejmowała i trzymała nisko głowę. Jakimś cudem
przebiliśmy się do wnętrza domu, gdzie dało się słyszeć męskie rozmowy. W
ostatniej chwili przed pojawieniem się w salonie, szatyn spojrzał mi prosto w
oczy, chcąc mnie uspokoić i kilka razy czule ucałował moje usta. Przelał na
mnie swój optymizm i wprowadził prosto w paszczę lwa.
Cztery
pary oczu momentalnie skierowały się w naszą stronę. Czułam się jak brzydka,
oszpecona małpka w zoo, której nikt nie lubi, ale i tak się na nią gapią.
-
Cześć chłopaki. – Liam na chwilę puścił moją dłoń, aby się przywitać. -
Obecność Phoebe chyba nie będzie nam przeszkadzać, prawda?
-
Jasne. Siadaj z nami. – Sympatyczny blondyn podniósł się z miejsca i przyjaźnie
mnie uścisnął.- Jestem Niall, a to Lou, Harry i…
-
Zayn. Wiem, my się już znamy – przerwałam mu, patrząc na bruneta. - Nie
zwracajcie na mnie uwagi.– Uśmiechnęłam się i usiadłam obok swojego chłopaka,
który mruknął niezadowolony i przeciągnął mnie na swoje kolana.
-
Phoebe, nasz Zaynee na pewno chciałby ci coś powiedzieć. – Znacząco spojrzał na
przyjaciela.
Mulat
odchrząknął i przeniósł wzrok na mnie. Przysięgam, że widziałam gulę, która
stała mu w gardle i utrudniała wydanie jakiegokolwiek dźwięku. Albo był
zmuszony do wysłowienia się albo to, co miał oznajmić nie leżało w jego
naturze.
-
Przepraszam – wydusił z siebie, czym całkowicie mnie zaskoczył.
-
Nie trzeba, naprawdę. – Doceniałam jego gest, ale zrobiło się bardzo
niezręcznie.
-
Uszczęśliwiasz mojego przyjaciela. To powinno się dla mnie liczyć i już. – Przez
chwilę na jego twarzy widniał zawadiacki uśmiech.
-
Dziękuję, to miłe. – Odruchowo odgarnęłam kosmyk włosów za ucho.
Może
to dobry początek budowania poprawnych relacji z ekipą Liama? Na pewno by się
ucieszył gdybym wpasowała się w jego towarzystwo. Zdawałam sobie sprawę z tego
jak bardzo chciałby się pochwalić oficjalnie, całemu światu, że jesteśmy razem.
Byłam jednak pewna, że tego nie zrobi ze względu na mnie. Przynajmniej na
razie. Cenił sobie prywatność, był dobrym człowiekiem i robił wszystko żeby
chronić swoich bliskich.
Gdy
omawiali zbliżającą się trasę koncertową, oddaliłam się do łazienki by
sprawdzić jak trzyma się mój makijaż. Nie spodziewałam się, że moja komórka
akurat wtedy się rozdzwoni. Numer był, co prawda nieznany, ale odebrałam.
-
Myślisz, że tak łatwo ci odpuszczę, mała dziwko?- Głos Martina zmroził mi krew
w żyłach.
-
Zabrałeś moje pieniądze, gnoju! – warknęłam cicho do słuchawki.
-
Nie zasłużyłaś na nie. Beze mnie jesteś zerem, rozumiesz? Odzyskasz je, kiedy
wrócisz i przeprosisz. Mówiłem ci już, że ten gwiazdor się tobą pobawi i rzuci,
jak wszystkie inne. Nie jesteś nikim wyjątkowym.
-
Przestań pieprzyć, Martin!
-
Mam jeszcze wiele asów w rękawie. Twoja mama ucieszy się z mojej wizyty, jak
sądzisz?- Uderzył w mój czuły punkt.
-
Nie waż się do niej zbliżać!
-
Bo co mi zrobisz? Pójdziesz na policję czy poskarżysz się swojemu kretynowi?
Nie boję się ciebie, ale ty powinnaś się bać mnie – zagroził i rozłączył się
nie dając mi możliwości odpowiedzi.
~*~
Happy Easter Everyone!
Dodaję odcinek w ramach prezentu na Zajączka :)
W imieniu swoim i Charlie życzę Wam udanych, radosnych, rodzinnych świąt w przyjemnej atmosferze.
Całujemy Was mocno <3
Niezapominajka&Charlie.
Ech,ten głupi Martin wszystko psuje :(
OdpowiedzUsuńNie na widzę Martina ale fajnie by było gdyby przejechał Chris :)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział czekam na kolejne :)
OdpowiedzUsuńNic dziwnego, że po tak wspaniałej nocy Phoebe od razu poczuła nowe chęci do życia. Co ta miłość wyprawia z człowiekiem :) Cieszę się, że ona i Liam nareszcie doszli do porozumienia. Uwielbiam ich razem, świetnie się uzupełniają i prezentują piękną, zgraną całość, dlatego mam nadzieję, że już nic ich nigdy nie rozdzieli. We dwójkę łatwiej będzie im przetrwać ewentualne problemy, co do których byłam pewna, że się pojawią - o czym świadczy dalsza część rozdziału. Tak czułam, że sielanka nie potrwa długo, wystarczyło tylko poczekać na jakiś nieprzyjemny zwrot akcji, co jednak nie przeszkadzało mi w cieszeniu się szczęściem głównej bohaterki. To tylko pokazuje, że każdy z nas zasługuje na uczucie drugiej osoby i nie można kogoś oceniać po pozorach. Nawet Zayn doszedł do takiego wniosku :) Bardzo doceniam jego przeprosiny, bo wciąż mam w pamięci jego bardzo stanowcze, okrutne uwagi w stosunku do Phoebe. Liam miał na niego pewien wpływ, ale Malik mógł się uprzeć i postawić na swoim, tymczasem on i reszta chłopaków zdecydowała się zaakceptować dziewczynę. I dobrze.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Phoebe przedstawiła Liama swojej mamie. To taka ciepła, kochana kobieta, choroba nie wpłynęła negatywnie na jej usposobienie w żaden sposób. Niestety zaczęły się schody, bo po informacji, że ośrodek nie otrzymał przelewu, od razu się domyśliłam, kto jest sprawcą tego wszystkiego. Martin. Co za cholerny gnój! Nie dość mu, że prawie zabił Phoebe gołymi rękami, teraz jeszcze chce ją pozbawić środków do życia! Boję się, co z tego wyniknie. Moim zdaniem ona powinna powiedzieć o tej sprawie Liamowi. Jeśli znowu spróbuje sama rozwiązać swoje problemy, wpakuje się w jeszcze gorsze bagno niż ostatnim razem.
Bardzo ciekawy rozdział, opowiadanie ani trochę nie zwalnia, wszystko się kręci w odpowiednim tempie :) Czekam na ciąg dalszy.
Niech chłopcy obiją tego wstrętnego Martina i będzie po sprawie :D
OdpowiedzUsuńPiszcie szybko kolejną czesc! Zapraszam tez na moje nowe opowiadanie :) http://waiting-for--love.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńMartin sam jest meska dziwka
OdpowiedzUsuńtyle w temacie ;)
do nastepnego ;*
Powiesić tego Martina za mandarynki i załatwione :>
OdpowiedzUsuń