Nie należałam do osób, które
lubią prosić o pomoc, jednak w tej sytuacji nie miałam innego wyjścia. Wizyta w
banku okazała się kompletnie bezsensowna, a co za tym szło, nie byłam w stanie
odzyskać pieniędzy, które tajemniczo zniknęły z mojego konta. Martin spisał się
na medal. Wyczyścił moje konto w zabawnie legalny sposób. Wyglądało na to, że
musiałam się pogodzić z faktem, że byłam spłukana.
Odkąd zostałam prostytutką nie musiałam
martwić się o pieniądze. Układ z Martinem był prosty i gwarantował mi spory
zarobek. Czasem w przeciągu miesiąca potrafiłam zarobić więcej niż przecięty
obywatel przez cały rok. Tyle, że ten czas się skończył. Jeśli chciałam
prowadzić uczciwe życie, musiałam się przyzwyczaić do śmiesznie niskich pensji.
Co więcej, wyglądało na to, że przyszedł czas, aby pożegnać się z moim
apartamentem. Nie było mnie już dłużej stać na jego wynajem.
Krążyłam po swoim mieszkaniu, wymachując
rękoma w zabawny sposób. Ale wtedy w żadnym razie nie było mi do śmiechu.
- Ev, proszę, pomóż mi – zawołałam do
przyjaciółki, siedzącej na kanapie.
Opowiedziałam Evelyn o wszystkim, co
wydarzyło się poprzedniego dnia. Począwszy od niespodziewanej zgody z Liamem,
po nagły i kolejny kryzys z Martinem. Jednak snucie opowieści nie było powodem,
dla którego zaprosiłam dziewczynę do siebie. Zdaje się, że po raz pierwszy nie
byłam całkowicie bezinteresowna. Przyjaciółka była, bowiem moją szansą.
Wydawało mi się, że tylko od niej mogłam pożyczyć odpowiednią sumę pieniędzy,
by pokryć wszelkie opłaty w ośrodku. Nie mogłam pozwolić, by moje decyzje
odbiły się na zdrowiu mojej mamy.
- Naprawdę bym chciała – odpowiedziała,
patrząc na mnie smutno. – Ale nie mam tylu pieniędzy. Dobrze wiesz, że przez te
cholerne zakupy mam zablokowane karty kredytowe. Żyję ostatnio bez sensownej
gotówki przy duszy.
Wszelka nadzieja upadła. Jeszcze kilka
minut temu byłam przekonana, że uda mi się uzyskać odpowiednią sumę, by
uratować pobyt matki w ośrodku. Teraz jakakolwiek szansa na to wydawała się
odejść naprawdę daleko. Wyglądało na to, że z tego labiryntu nie było wyjścia.
- Może niech Liam ci pożyczy? –
Zaproponowała, ale nim zdążyła rozwinąć swoją myśl, pokręciłam przecząco głową.
- Nie ma takiej opcji – oznajmiłam
surowo. – Nie chcę go w to mieszać. Zresztą, jestem z nim od… dnia? Nie mam
prawa go o to prosić. I nie chcę, by sobie pomyślał, że związałam się z nim tylko
dla pieniędzy.
- Gdy wyjaśnisz mu sprawę, na pewno
sobie tak nie pomyśli – skarciła mnie.
Jednak ja wiedziałam swoje. Mieszanie w
to Liama w ogóle nie wchodziło w grę. Nie chciałam zrzucać na niego swoich
problemów. Chłopak miał przecież rodzinę, o którą musiał dbać. Moja mama nie
powinna znajdować się na jego liście członków do utrzymania.
- Muszę wypowiedzieć umowę najmu tego
mieszkania – zmieniłam temat. – Zrobię porządek w swoich rzeczach. Wystawię
może coś na eBay’a i dzięki temu zarobię trochę potrzebnej gotówki.
- Nie masz na to czasu, Phoebe –
powiedziała niezbyt pocieszająco. Doskonale wiedziała, jak zgasić we mnie
ostatnią iskierkę nadziei, choć z pewnością nie to było jej intencją.
- Jak myślisz, co powinnam zrobić? –
Zapytałam, łudząc się, że dziewczyna wpadnie na jakiś genialny pomysł.
Evelyn przez długą chwilę się nie
odzywała. Dodatkowo odwróciła wzrok od mojej osoby, wpatrując się w jakiś
odległy punkt w mieszkaniu. Najpierw pomyślałam, że mnie ignoruje, by nie być
osobą, która przekaże mi złe wieści. Ale myliłam się.
- Zadzwoń do tych pań w ośrodku. Spróbuj
się dogadać. One też są ludźmi, może zrozumieją – oznajmiła, starając się
wykrzesać z siebie odpowiednią dawkę dobrej energii i optymizmu. – Jeśli się
nie uda, to wtedy zadzwoń do Chrisa.
Zamarłam.
- Do Chrisa?
- Wiem, że nie chcesz tego robić, ale to
twój brat. Jeśli jest szansa, że może ci pomóc, to wato spróbować. Pomijając fakt,
że to również jego mama. Na pewno się o nią zatroszczy.
Nie byłam tak wielką optymistką, jak Ev.
Problem Chrisa polegał na tym, że dbał tylko i wyłącznie o siebie.
Był
ode mnie o rok młodszy, ale w żaden sposób ta drobna różnica wieku nie
sprawiła, że dogadywaliśmy się lepiej. Od zawsze było nam ciężko nawiązać
kontakt. Każde z nas miało swoich znajomych i swoje życie. I choć niegdyś
mieszkaliśmy w jednym domu, to nigdy nie zachowywaliśmy się, jak przykładne
rodzeństwo. Głośne awantury były na porządku dziennym. Podczas, gdy mój brat
zaliczał najlepsze imprezy i upijał się bez pamięci, to ja siedziałam w domu,
próbując przekonać mamę, że jej syn w istocie uczy się u kolegi. Zawsze go
kryłam. Być może, dlatego, że chłopak był mistrzem w wykorzystywaniu ludzi.
Zawsze tańczyli tak, jak im zagrał. Łącznie ze mną, bo choć znałam go
doskonale, byłam kompletnie ślepa na jego wszelkie wady. Do czasu. W pewnym
momencie wszystko się skończyło. Również chciałam „użyć życia”. Ale Chris
zamiast kryć mnie tak, jak ja to robiłam w jego przypadku, wykorzystał moją
nieobecność do własnych celów.
W
żadnym razie nie sprawiło to, że kochałam go mniej. Był moim bratem i na swój pokręcony
sposób on również się o mnie troszczył. Rzadko to okazywał, ale przez moją
ogromną miłość do tego chłopaka, wyłapywałam te najdrobniejsze sytuacje,
zapisując je głęboko w pamięci.
-
Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł – dodałam po chwili zwłoki.
Zapewne
była to najgłupsza z możliwych propozycji. Ale Christopher miał przecież pieniądze.
Zarobione nielegalnie, ale zawsze.
Cóż,
zdaje się, że mama - pomimo ogromnych starań - nie wychowała nas tak, jak
zamierzała. Córka prostytutka, a syn… Właśnie syn. Nikt nie wiedział, czym naprawdę zajmował się Chris. To miało
najwyraźniej pozostać dla mnie już zawsze tajemnicą.
~*~
Przeszłam
przez salon, udając, że wcale nie przeszkadzają mi papierowe kartony, zajmujące
niemal każdy metr kwadratowy mojego mieszkania. Zaraz po wyjściu Evelyn
zaczęłam pakować swoje rzeczy. Przyjaciółka powiedziała, że na jakiś czas mogę
zatrzymać się u niej, za co byłam jej ogromnie wdzięczna. Najpierw jednak
musiałam dojść do ładu ze swoimi rzeczami. Co wcale nie było takie proste. Nie
spodziewałam się, że mam aż tyle ubrań, butów, dodatków i mniej ważnych
bibelotów. Część z nich od razu zapakowałam do sprzedaży lub oddania, aby nie
zajmowały miejsca.
W
momencie, gdy złapałam stos magazynów, by wyrzucić je do największego kartonu z
napisem „śmieci”, doszło mnie pukanie do drzwi. Szybko dokończyłam wykonywaną
czynność i przebiegłam przez zagracony salon.
-
Liam? – zapytałam zdziwiona, spoglądając na mojego gościa. – Nie miałeś
przypadkiem udzielać jakiegoś wywiadu, czy coś?
-
Miałem – odpowiedział, szczerząc się. – Ale został odwołany. Postanowiłem, więc
zrobić ci niespodziankę.
Takie
niespodzianki zdecydowanie mogły zdarzać się częściej.
-
Cześć – powiedział tym swoim seksownym i cichym głosem, nieświadomie dając mi
znak, że nie przywitałam go należycie. Nim jednak mogłam naprawić swój błąd, zrobił
krok w moją stronę. Przekroczył próg domu, nogą zamykając za sobą drzwi. I, jak
gdyby nigdy nic, przyciągnął mnie śmiałym ruchem do siebie.
Pocałował
mnie delikatnie, co nieco mnie zaskoczyło, ale w żadnym razie nie rozczarowało.
Jego usta były doskonałe. Wprost stworzone do całowania.
I
choć zaczął delikatnie, już chwilę później pocałunek wyglądał zupełnie inaczej.
Zrobiło się drapieżnie, namiętnie i… desperacko, bowiem zaczął mnie całować
tak, jakby właśnie przypadła jego ostatnia szansa.
-
Sypialnia. Już – zakomunikował, a ja poczułam, jak jego wargi delikatnie unoszą
się w uśmiechu.
Byłam
gotowa spełnić jego każdą prośbę, każde polecenie.
-
Nie – westchnęłam z jękiem.
Proszę,
nie pytajcie mnie, dlaczego to powiedziałam.
-
Słucham?
Liam
nie był jedyną osobą, którą zaskoczyło to jedno słowo. Sama zresztą nie mogłam
uwierzyć, dlaczego w ogóle zaprzeczyłam.
-
Jeśli teraz z tobą pójdę do sypialni, nie wyjdziemy stamtąd przez najbliższe
kilka godzin – wytłumaczyłam.
-
To chyba oczywiste. – Wciąż nic nie rozumiał.
-
A ja mam masę roboty! Muszę się z tym uporać do jutra – oznajmiłam, z bólem
serca odpychając go od siebie. I nim zdążył ponownie mnie przyciągnąć, pognałam
do salonu.
Liam
podążył za mną. I przysięgam, jego zdumiona mina była naprawdę komiczna.
-
Skąd tu tyle tych pudeł? – zapytał zdezorientowany. Ale teraz przynajmniej
wiedział, że nie żartowałam, gdy mówiłam, jak dużo mam jeszcze do zrobienia.
-
Wyprowadzam się. Zerwałam już umowę najmu. Teraz tylko muszę się stąd wynieść.
Payne
zmarszczył brwi. Dopiero po chwili jego rysy twarzy złagodniały.
-
W porządku – zaczął. – Jutro przyślę tu mojego kierowcę. Wszystko przewiezie do
mojego domu.
Stanęłam
jak wryta. Czy on powiedział to, co ja usłyszałam? A może mam omamy słuchowe?
-
O nie, nie! Już umówiłam się z Evelyn. Tymczasowo zamieszkam u niej –
zaprzeczyłam szybko.
Spojrzenie
Liama mówiło wszystko. Począwszy od niezadowolenia z mojego pomysłu,
skończywszy na jasnym komunikacie, że nie mam w tej kwestii nic do gadania. W
razie gdybym jednak nie zrozumiała przekazu, Payne po chwili się odezwał:
-
Jestem pewien, że się domyślasz, jak wielką radość byś mi sprawiła, zgadzając
się od razu i mówiąc, że z wielką chęcią u mnie zamieszkasz. W porządku,
rozumiem, możesz twierdzić, że to nieco za szybko. Ledwo się znamy, bla, bla, bla. Ale szczerze, Phoebe? Mam
to gdzieś. Jutro mój kierowca przyjedzie, by zabrać te wszystkie kartony.
Przecież nie będziesz tego sama nosić.
-
Liam…
-
Wydaje mi się, że wyraziłem się jasno. – Stanowczo ukrócił moje wszelkie próby
odmowy.
Otworzyłam
szeroko oczy ze zdziwienia. Zawsze to ja byłam tą osobą, do której należało ostatnie
zdanie. I bez wątpienia przyzwyczajanie się do tego, że może być inaczej nie
szło mi najlepiej.
-
Zrozum, Liam, to nie jest takie łatwe. Zostałam u ciebie wcześniej kilka razy
na noc, ale to nie ma nic wspólnego z rzeczywistością…
-
Wspaniale – przerwał mi. – Już nie mogę się doczekać, by zobaczyć, jak ta
rzeczywistość wygląda.
Zatkał
mi buzię. Tym razem naprawdę. Już nawet nie chciałam wymyślać dalszych wymówek.
-
W porządku – westchnęłam, udając pokonaną. Ale bądźmy realistami. Właśnie
wygrałam spanie w łóżku Liama Payne'a
każdej nocy. Czy nie powinnam tego traktować, jak swojego rodzaju zwycięstwa?
Chłopak
uśmiechnął się szeroko. Dlatego, by poskromić nieco jego dobry humor, szybko
dodałam:
-
Ale gdy tylko nie będzie nam dobrze szło i będziemy sobie wzajemnie
przeszkadzać, przenoszę swoje rzeczy, do Evelyn.
Payne
pokiwał głową, po czym zrobił kilka kroków do przodu i wyciągnął w moją stronę
rękę.
-
Umowa? – Zapytał z podstępnym uśmieszkiem.
-
Umowa – dodałam i choć za wszelką cenę starałam się zachować pokerową twarz, to
na moich ustach zawitał szeroki uśmiech.
~*~
Dochodziła
godzina dwudziesta trzecia. Liam wyszedł ode mnie chwilę wcześniej. Rano miał
jakiś kolejny, ważny wywiad i, jak twierdził, musiał się do niego przygotować. Choć
ja węszyłam w tym podstęp. Mówił – więcej, wręcz krzyczał – o tym, jego cwany
uśmieszek, który towarzyszył mu, kiedy opuszczał moje mieszkanie. Ale nie
odezwałam się ani jednym słowem.
Wzdychając
głęboko, sięgnęłam po swój telefon. Przez dłuższą chwilę po prostu się w niego
wpatrywałam. Kiedy w końcu zdałam sobie sprawę, że nie rozwiąże to mojego problemu;
odblokowałam klawiaturę i wystukałam dobrze mi znany numer.
Przyłożyłam
komórkę do ucha, czekając. A każda następna sekunda wydawała mi się niezmiernie
dłużyć.
-
Co jest? – odezwał się znajomy głos.
-
Chris? – zapytałam piskliwie. Żeby odzyskać dawne brzmienie, musiałam
odchrząknąć. – Z tej strony Phoebe.
Chwila
ciszy.
-
Phoebe? – zawołał zdziwiony. – Stało się coś?
Oczywiście,
że właśnie o to zapytał. Nie dzwoniliśmy przecież do siebie często i nie
urządzaliśmy sobie pogaduszek. Zdecydowanie mój telefon musiał go zaskoczyć.
-
Właściwie to tak – odpowiedziałam, nie siląc się na żadne grzeczności, ani tym
bardziej na owijanie w bawełnę.
Kolejna
chwila ciszy.
-
Chodzi o mamę. Potrzebuję twojej pomocy.
~*~
Hej!
Myślicie, że Chris pomoże siostrze?
Co myślicie o tym, że nasza zakochana para zamieszka razem? To dobry pomysł?
Całuski xx