Można było
spodziewać się takiego zakończenia naszego wieczoru. Dokładnie chwilę później
po moich ostatnich słowach, obściskiwaliśmy się w taksówce. Był to jednak tylko
wstęp do naszej upojnej nocy.
Następnego
dnia obudziłam się z szerokim uśmiechem na ustach, co z pewnością nie było u
mnie codziennością. Odwróciłam się, żeby znów przyglądać się śpiącemu Liamowi i
musiałam obejść się smakiem. Mruknęłam z niezadowoleniem widząc puste miejsce. Nie
tak planowałam zacząć ten poranek.
Usiadłam,
gdy niespodziewany głos dochodzący z parteru przykuł moją uwagę. Narzuciłam na
siebie leżącą gdzieś z boku koszulkę Liama i wyszłam na korytarz. Stanęłam przy
balustradzie i wychyliłam się, by zobaczyć, co działo się na dole; szatyn
wykłócał się z kimś przez telefon, kręcąc się po holu, jakby krótki spacer miał
mu pomóc w opanowaniu emocji.
- Paul, wyluzuj!
To tylko durny artykuł. Nie mają żadnych zdjęć!- Krzyczał, machając ręką.- Co z
tego, że dopiero rozstałem się z Sophią? Mam prawo do własnego życia!
Nastąpiła
chwila przerwy, a napięcie wydawało się rosnąć z sekundy na sekundę.
- Nie
przejmuj się, ta mała nie jest nikim ważnym – odezwał się w końcu. - Chciałem
się tylko zabawić, zatuszujemy to. - Próbował uspokajać swojego rozmówcę. I
pewnie mu się to udało, bo jego spięte ciało nieco się rozluźniło.
Gwałtownie
odsunęłam się w głąb korytarza, uderzając plecami o ścianę. Usłyszałam już
wystarczająco. I choć trudno było mi się do tego przyznać, to poczułam się
zraniona. Jak nigdy wcześniej. Owszem, byłam „zwykłą dziwką”, ale miałam
uczucia, do cholery! Myślałam...
Właśnie, co
ja sobie myślałam? Czyżbym była na tyle naiwna, być uważać, iż sławny
piosenkarz zamówi prostytutkę i się w niej zakocha? Brzmiało to przecież, jak
fabuła jakiejś tandetnej komedii romantycznej, a nie realne życie. Jak mogłam sądzić,
że między nami coś zaiskrzyło?
Osobowość
Lolly na tym nie ucierpiała. Jednak poza nią rozpadłam się wewnętrznie. Od
dawna marzyłam tylko o tym, żeby ktoś zobaczył we mnie tą odmienną stronę; beznadziejnie
wrażliwą Phoebe, a nie zawodową zimną sukę. Przypuszczałam, że Liam po prostu
mnie polubił, ale myliłam się.
Znów
przybrałam maskę kobiety bezwzględnej, której tak bardzo pragnął Payne i z wściekłością
wróciłam do sypialni. Po drodze z nieuwagi zawadziłam o stolik, z którego
spadła waza i z hukiem roztrzaskała się na marmurowej posadzce. Kompletnie się
tym nie przejmując, pośpiesznie ubierałam poszczególne części swojej garderoby.
Na koniec niedbale spięłam włosy i już miałam wychodzić, kiedy wpadłam wprost w
ramiona Liama.
- Dokąd ci
się tak spieszy? - Zapytał, sunąc dłońmi po moim ciele. Jego dotyk jak zwykle
zadziałał na moje zdradzieckie ciało, jednak tym razem na szczęście wygrał mój
umysł, podsuwając wspomnienie podsłuchanej rozmowy.
- Jak
najdalej od ciebie – powiedziałam, próbując go odepchnąć.
- Wstałaś
lewą nogą? – Zaśmiał się, kompletnie nie dostrzegając prawdziwego znaczenia
moich słów. – Zaraz możemy coś na to zaradzić. Co ty na to, byśmy spędzili
razem cały dzień? Możemy robić cokolwiek i to gdziekolwiek zechcesz.
- Tak? A którędy
będę mogła później wyjść? Podziemnym przejściem, żeby nikt nie mógł mi zrobić z
tobą zdjęcia?! - Zarzuciłam mu od razu. Nie byłam najlepsza w trzymaniu buzi na
kłódkę i zapewne kiedyś miało się to na mnie zemścić, ale w tym momencie
zupełnie o tym nie myślałam. Chciałam wynieść się stąd jak najszybciej i byłam
pewna, że zniechęcenie do siebie chłopaka w tym pomoże.
Liam zawahał
się na moment. Widziałam zdezorientowanie w jego oczach, ale zaraz potem
minęło.
- Słyszałaś moją
rozmowę, tak? - Wciąż trzymał mnie w objęciach, co bez wątpienia utrudniało mi
ucieczkę. Był silnym facetem i choć zdecydowanie było to pociągające, teraz mi
przeszkadzało.
Wzruszyłam
ramionami.
- A jakie ma
to znaczenie?
Jedyną
odpowiedzią było jego surowe spojrzenie.
- Nienawidzę
cię, wiesz? – Odezwałam się po chwili milczenia. Mój głos był cichy, ale
jednocześnie pełen emocji. - Nie za to, co mówiłeś, ale za to, że uśpiłeś moją
czujność. A ja, głupia ci zaufałam.
Wzięłam
głęboki oddech, zmuszając się do tego, by mówić dalej.
- Może i
jestem zwykłą dziwką, ale mimo to mam uczucia. - Jakimś cudem nabrałam tyle sił,
aby móc uwolnić się z jego uścisku i ruszyłam przed siebie.
- Lolly! -
Usłyszałam jego głos i mimowolnie odwróciłam się, by na niego spojrzeć. Ale
zrobiłam to tak, jakby miał to być już ostatni raz.- Dla mnie jesteś kimś
więcej - powiedział to bardzo wyraźnie, ale udałam, że to do mnie nie dotarło i
wyszłam, żeby się przy nim nie rozklejać.
Idąc wzdłuż
chodnika wyczułam, jak w torebce wibruje mi telefon. Na początku chciałam kompletnie
zignorować to połączenie, ale w końcu zdecydowałam, że jednak odbiorę. Nie
mogłam przecież porzucać wszystkiego tylko i wyłącznie ze względu na
nieprzyjemny poranek w domu Payne’a.
- Cześć
Lolly – ochrypły głos Martina przyprawił mnie o dreszcze.
- Czego
chcesz? – Nie próbowałam ukryć swojej niechęci.
- Musimy się
spotkać. Za godzinę u mnie. To pilne.
- Postaram
się zdążyć – mruknęłam.- Ale nie zostanę długo, później jadę do mamy – ostrzegłam
go.
- Spokojnie.
Podrzucę cię – zaśmiał się i rozłączył bez pożegnania.
Na
najbliższym postoju, wsiadłam do taksówki i wróciłam nią do domu. Cisza, która
wypełniała wnętrze mojego mieszkania wydawała się dzisiaj nieznośna. Ostrożnie
zdjęłam swoją kreację i stanęłam pod prysznicem. Uparcie wcierałam mydło w
skórę za pomocą gąbki, chcąc zmyć z siebie jego zapach. Chwilami jednak mój
umysł podsuwał mi niechciane wizje. Wciąż odnosiłam wrażenie, jakby jego długie
palce pieściły moje ciało. Musiałam się pozbyć tego i wszystkich emocji związanych
z Liamem. Nie mogłam dopuścić, aby ktokolwiek pomyślał, że było mi przy nim
dobrze. A szczególnie, by zrobił to Payne. Nie powinien wiedzieć, że lubiłam
patrzeć jak spał ani, że kochałam wykrzykiwać jego imię, gdy doprowadzał mnie
do bram rozkoszy. Musiałam zapomnieć o tych odczuciach i żyć dalej. Ten układ
musiał być czysto zawodowy.
Z ogromną
przyjemnością przebrałam się w zwykły, wygodny zestaw ubrań. Kaszmirowy luźny
sweter dostałam kiedyś od mamy. Do tego założyłam szare jeansy i czarne trampki
za kostkę. Na ramię zarzuciłam skórzany plecak, do którego wrzuciłam wszystkie
niezbędne przedmioty.
Do
apartamentu Martina dotarłam na czas, chociaż niespecjalnie chciałam tam
przebywać. Modliłam się o to, aby mój szef nie dowiedział się o moim kłamstwie.
Miałam, więc nadzieję, że nie o tym chciał ze mną tak pilnie porozmawiać.
- Witaj. – Otworzył
mi drzwi, będąc tylko w spodniach. Zachowywał się zupełnie swobodnie, co było
dość logiczne, biorąc pod uwagę, że był przecież w swoim domu.
- Mógłbyś
się ubrać – westchnęłam z obrzydzeniem.
- Nie będę
ci odmawiać takiej przyjemności – prychnął, siadając w swoim ulubionym fotelu.
- Daruj
sobie. O czym chciałeś rozmawiać? - Starałam się nie wyglądać na spiętą.
- Jutrzejszy
wieczór masz zajęty – poinformował z szerokim uśmiechem.- Ach, i masz być niezwykle
miła, bo to dla mnie bardzo ważny klient, rozumiesz? - Spojrzał na mnie spod
byka.
- Ktoś się
kiedyś na mnie skarżył?- Warknęłam.
- Tylko cię
ostrzegam. – Wziął do ręki dzisiejszą gazetę.- Zależy mi na tym, aby był
traktowany wyjątkowo dobrze. Mam nadzieję, że się rozumiemy. – Przejrzał kilka
stron, nie przywiązując do nich szczególnej uwagi. Do czasu, oczywiście. -
Patrz. Kretyn Payne był widziany z nową dziewczyną.
Mężczyzna zaśmiał
się głośno, kręcąc głową z rozbawieniem, chociaż w istocie nie powiedział nic
zabawnego. Tyle, że po chwili jego humor nagle się zmienił. Martin spoważniał i
spojrzał na mnie ostrzegawczo.
- Oby nie
mówiono w tym durnym artykule o tobie, bo wiesz jak to może się skończyć. –
Przeniósł wzrok na mnie, najwyraźniej sadząc, że jednym spojrzeniem uda mu się
mnie przejrzeć na wylot.
- Tak, wiem
– zaczęłam, po czym lekceważąco wzruszyłam ramionami, mając nadzieję, że ten
gest wskaże moją obojętność względem tego faceta. - Nie widuję się z nim.
- Mądra
dziewczynka. - Pokiwał głową z uśmiechem. Zdaje się, że nie byłam wcale takim
złym kłamcą. - To, co? Podrzucę cię do tego ośrodka, tak jak obiecałem – dodał
i podniósł się, by ująć mój podbródek. Uśmiechnął się cwaniacko, po czym
mrugnął do mnie porozumiewawczo. – Tylko pamiętaj, Lolly, że cały czas mam cię na
oku.
~*~
W holu
ośrodka przywitałam się z pielęgniarkami i wpisałam się na listę gości, po czym
pognałam do odpowiedniego pokoju.
Erin
siedziała w swoim ulubionym bujanym fotelu i robiła coś na drutach
- Cześć,
mamo - kucnęłam przy niej, uśmiechając się przyjaźnie.
- Dobrze cię
widzieć, słoneczko. – Niezaprzeczalnie ucieszyła się na mój widok i odłożyła
swoje manualne robótki.
- Jak się
czujesz? - Chwyciłam jej dłonie i z czułością je ucałowałam.
- W miarę.
Czasem mam taką straszną pustkę w głowie, że kompletnie nic nie mogę sobie
przypomnieć – pożaliła się.
- Nie
denerwuj się. I, broń Boże, nie przemęczaj się za bardzo. - Patrzyłam na nią,
próbując ukryć smutek.
Moja mama
zapatrzyła się na jedną ze ścian, usilnie nad czymś myśląc. Jakby próbowała
sobie coś przypomnieć.
- Wiesz, co,
córeczko? – Zaczęła po chwili. Na jej ustach pojawił się delikatny uśmieszek. -
Zaraz musimy iść do pokoju dziennego. Mamy mieć wizytę jakichś sław. Będą robić
dla nas herbatę, poświęcą nam czas. - Ewidentnie była tym zachwycona.
- To
świetnie, że organizują wam takie spotkania.
- Zawsze to
jakaś rozrywka, skarbie - uśmiechnęła się szeroko.
Dzisiaj bez
wątpienia był jeden z tych lepszych dla niej dni. Cieszyłam się widząc ją w
takim stanie. Dawało mi to niewiarygodną ulgę.
Pogawędziłam
z nią jeszcze kilka minut aż do momentu, w którym nie przyszła jedna z
pielęgniarek, by zabrać nas do pokoju dziennego.
Usiadłam z
mamą pod oknem i wraz z innymi pensjonariuszami oczekiwaliśmy na gwiazdy show
biznesu. Tak naprawdę nie pochwalałam takiego wykorzystywania starszych,
schorowanych osób dla poprawy wizerunku. No, bo bądźmy szczerzy. Żaden z
celebrytów dobrowolnie i bez powodu, nie przyszedłby zająć się takimi osobami.
Ale ich złudne zainteresowanie problemami zwykłych ludzi było widoczne tylko
dla tych, którzy porządnie się przyjrzeli.
Siedziałam
za plecami mamy i wtulałam się w nią, przymykając powieki i wdychając zapach
jej kwiatowych perfum, kiedy goście pensjonatu pojawili się na środku salonu.
Zerknęłam z zaciekawieniem, kto tym razem posłuchał speców od PRu i ujrzałam
pięciu młodych mężczyzn o znajomych twarzach. Dopiero, gdy spostrzegłam Liama,
przypomniałam sobie skąd ich znam.
Speszyłam
się i schowałam za mamą. Gorączkowo zastanawiałam się, jak mam stąd uciec żeby
mnie nie zauważył.
Chłopcy
oficjalnie się przedstawili i zajęli się pierwszymi osobami. Uśmiechy na ich
twarzach były tak sztuczne, że aż odechciewało się patrzeć. Skorzystałam z
okazji, ucałowałam rodzicielkę w policzek, szepcząc jej pożegnanie do ucha i
powoli wycofałam się w stronę wyjścia.
Na moje
nieszczęście, jedna z pielęgniarek musiała mnie zatrzymać, aby spytać czy
wysłałam już przelew i właśnie wtedy zwróciłam na siebie uwagę całego zespołu.
Spojrzenie Payne’a powędrowało wprost na mnie.
Starałam się
wytłumaczyć wszystko pielęgniarce, gdy zza pleców usłyszałam głos swojej mamy:
- Phoebe,
skarbie! Coś się stało? - Spytała szybko. Troska była wypisana na jej twarzy.
- Nie, mamo.
To znaczy tak, ale opowiem ci następnym razem, teraz naprawdę muszę iść. Kocham
cię. – Podeszłam do niej na chwilę, by uściskać ją po raz ostatni tego dnia.
- Ja ciebie
też, córeczko. – Pogładziła moje plecy, po czym odsunęłam się i odwróciłam w
stronę korytarza.
Starałam się
iść, jak najszybciej ignorując fakt, że ewidentnie słyszałam czyjeś kroki za
mną.
- A więc
masz na imię Phoebe…
Na dźwięk
dobrze znanego mi głosu mimowolnie się odwróciłam. Szelmowski uśmiech szatyna
prawie zwalił mnie z nóg.
- Komnata
tajemnic została otwarta, ciesz się sukcesem – syknęłam przez zęby i miałam z
już z powrotem się odwrócić i kontynuować swój spacer do wyjścia, gdy na
korytarz wbiegł Zayn.
- Co ty
wyprawiasz, Liam? Chcesz żeby nasza kariera się zakończyła?- Malik chwycił go
za przedramię. - To tylko dziwka, zostaw ją w spokoju – szeptał. Przynajmniej
miał na tyle przyzwoitości, by nie krzyczeć na cały budynek i nie ogłaszać tej
drobnej informacji całemu światu.
Nie miałam
zamiaru przysłuchiwać się ich wymianie zdań, więc ruszyłam w swoją stronę.
- Nic nie
rozumiesz. – Payne wyszarpnął się i popędził przed siebie.- Phoebe, zaczekaj!-
Wołał za mną.
Całą siłą
woli starałam się go ignorować.
- Nie
pozwolę ci znowu uciec. – Poczułam jego silny uścisk na nadgarstku tuż przed
drzwiami wejściowymi.
- Czego ty
ode mnie chcesz, co? - Poprawiłam plecak zwisający z mojego ramienia.
- Chcę
zrozumieć twoje zachowanie. Przydałaby się pomoc – zironizował.
- Masz,
czego chciałeś. Dziwkę na wyłączność – wyrzuciłam z siebie z pogardą.- Chyba
jeszcze nikt mnie tak nie zranił, wiesz? Ale to mój błąd. Myślałam, że jesteś
normalnym, wyluzowanym chłopakiem z ambicjami i szacunkiem do innych. Zaufałam
ci i teraz płacę za swoją naiwność – mówiłam jak nakręcona.- Okazało się
jednak, że jesteś tym samym rozpieszczonym, zepsutym i niedojrzałym kretynem,
co reszta tych pajaców z wielkiego świata mediów. – Stanowczo odepchnęłam go od
siebie. Nie miałam pojęcia, co we mnie wstąpiło. Nigdy wcześniej nie zwykłam
robić podobnych scen i tak histeryzować.
Liam patrzył
na mnie nieodgadnionym wzrokiem.
- Zastanawiałaś
się kiedyś, co się dzieje w moim życiu? – Zapytał, ale nie czekał na odpowiedź.
– Oczywiście, że nie. Zamiast tego osądziłaś mnie od razu.
Pokręcił
głową z dezaprobatą. Mogłam przysiąc, że był zawiedziony moją postawą.
- Niedawno
rozstałem się z dziewczyną, która podobno czuła się niezauważana przeze mnie i
znalazła takiego, co siedzi z nią przez całą dobę. Mocno to przeżywam, ale mam
przyjaciół, z którymi dzielę karierę. Nie mogę ich zawieść. Muzyka jest dla
mnie wybawieniem, a występy na scenie całkiem skutecznym lekarstwem. Pogubiłem
się, bo każdy popełnia błędy, ale jesteś dla mnie kimś więcej niż osobą, której
płacę za seks – tłumaczył, a ja miałam coraz bardziej dość jego płaczliwych
historyjek.
- Życie to
nie bajka, Payne. Wiem, o tym aż za dobrze. Nie jestem jakimś pierdolonym
Kopciuszkiem, oczekującym na swojego księcia. On się nie zjawi, a przynajmniej
ty nim nie będziesz!- Nie mogłam się powstrzymać od dokopania mu po raz kolejny.
Nagle
gwałtownie zmniejszył odległość między nami. W jednej chwili wyraz jego twarzy złagodniał,
palce jego prawej dłoni delikatnie wsunęły się w moje włosy, a lewa ręka
znalazła się na moim biodrze, sprawiając, że nasze ciała przylgnęły do siebie
jak brakujące elementy układanki. Pochylił się nade mną, ale wciąż dzieliły nas
dosłownie centymetry. I właśnie wtedy, gdy jego oddech tak płynnie łączył się z
moim, wyszeptał ledwo słyszalnie:
- A co jeśli
chcę być twoim księciem, Phoebe?
~*~
Niezapominajka: Charlie kuje zadania z chemii, więc zjawiam się ja. Przynoszę Wam w prezencie wypieszczony, świeżutki rozdział. Nie ma za co ;)
Z ważnych ogłoszeń mam tylko to, że The Hooker jest już dostępne na wattpadzie, także serdecznie zapraszamy!
Ogromnie cieszy nas fakt, że historia Phoebe i Liama tak bardzo przypadła Wam gustu. Taka kreacja głównego bohatera, nie wszystkim się na początku podobała, ale zapewniam Was - jestem oddaną LiamGirl, więc nie dam zrobić mu krzywdy! xD
Przesyłamy całuski :* :*
Ask: