Pierwsze,
co rzuciło mi się w oczy to pistolet dużego kalibru, dopiero potem dostrzegłam,
kto trzymał Martina na muszce.
-
Chris? – Nie traciłam ani chwili. Uciekłam spod rąk swojego oprawcy i schowałam
się za plecami brata.
-
Wracaj tu mała suko, jeszcze z tobą nie skończyłem – warknął Kinnley.
Przymknęłam
oczy, gdy Christopher nacisnął spust. Rozległ się huk wystrzału, który rozdarł
powietrze. W tym momencie nie potrafiłam kontrolować swojego ciała. Cała się
trzęsłam.
-
Nigdy więcej tak do niej nie mów. – Brunet splunął na niego i schował broń za
pasek spodni.
Odważyłam
się uchylić powieki i zobaczyłam alfonsa, leżącego na bruku z raną postrzałową
w udzie.
-
Chodźmy stąd. – Wybawca pociągnął mnie za ramię i wpakował do dużego auta,
stojącego nieopodal. A ja, niczym marionetka, wykonywałam wszystko, czego tylko
zażądał. Wciąż nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Szczególnie, że Chris
nawet się nie zawahał. Nacisnął spust, jakby była to zupełnie rutynowa
czynność.
-
Skąd się tu wziąłeś?- Byłam na tyle zaskoczona, że na chwilę zapomniałam o
obrażeniach, jakich na nowo dostarczył mi mój były opiekun.
-
Nie zadawaj tylu pytań, siostrzyczko – zaśmiał się. - Zawieźć cię do szpitala?-
Podał mi chusteczkę.
Tak
po prostu? Nie mogłam uwierzyć, że zaraz po tym, jak wpakował komuś kulę może
się śmiać. Zdecydowanie trochę mnie to przeraziło.
-
Nie. Jedźmy do Liama – odparłam, chociaż wcale nie chciałam wracać do niego po
naszej kłótni.
-
A on to kto…?
-
Mój chłopak – powiedziałam to po raz pierwszy i aż przeszedł mnie dziwny
dreszcz.
Za
każdym razem, gdy tak mówiłam lub myślałam, moje ciało reagowało tak samo. W
zasadzie dopiero teraz tak naprawdę to do mnie dotarło. Mam kogoś, kto się o
mnie troszczy, kto chce ze mną być bez względu na moją przeszłość. Bez
wątpienia, Liam Payne zadomowił się w moim sercu na dobre, a ja pozwalałam na
to byśmy kłócili się o drobnostki.
-
Słucham? - Parsknął śmiechem. Cały Chris.
-
Daj spokój. Wiele się zmieniło podczas twojej nieobecności.
-
Najwyraźniej. Musimy porozmawiać – oznajmił, odpalając silnik.
Podałam
mu adres posiadłości Payne’a, a gdy zatrzymał się pod bramą szczęka prawie
opadła mu na ziemię. Na pewno nie spodziewał się, że znajdę sobie kogoś, a tym
bardziej, że będzie on obrzydliwie bogaty.
-
Nie palnij nic głupiego, dobrze? - Ostrzegłam go i wysiadłam. Wciąż na
trzęsnących się nogach, pokierowałam się w stronę wejścia do budynku.
Żebro,
które dopiero, co zaczynało się zrastać, znów okrutnie bolało. Napuchnięta i
rozcięta warga aż pulsowała, a wokół mojego oka już wyłaniał się solidny
siniak. Znowu musiałam pokazać się Liamowi w takim stanie. A gdybym nie wyszła,
nic by się nie stało.
Ciężko
wzdychając, jako pierwsza przekroczyłam próg. Zawołałam ukochanego i czekałam
aż się pojawi. Pozwoliłam Chrisowi rozgościć się w salonie i weszłam na schody.
Nie zdążyłam dojść do ich szczytu, bo przede mną stanął szatyn.
-
Phoebe. – Źrenice wyraźnie mu się rozszerzyły, a dłoń dotknęła mojego policzka.
-
Nie kłóćmy się więcej o takie bzdury, zgoda?- poprosiłam, obniżonym tonem.
Skinął
głową. Jego oczy uważnie mi się przypatrywały, a ja już zaczynałam się bać
tego, co powie.
-
Nie odpuszczę temu sukinsynowi. – Zacisnął drugą rękę w pięść. - Załatwię to na
swój sposób i nawet nie próbuj wybijać mi tego z głowy. – Był stanowczy i kilka
sekund później przygarnął mnie w swoje ramiona.
-
Nie będę cię do niczego namawiać. Jesteś uparty – zaśmiałam się łzawo. - Gdyby
nie Chris, mogłabym już nie żyć...
Payne
zmarszczył brwi.
-
Twój brat? On tu jest?
-
Czeka na nas w salonie. Nie wiem, co robi w Londynie. Idź do niego, a ja
przemyję twarz. – Wyminęłam go.
Tak
jak prosiłam, zszedł na parter i dołączył do Christophera. Nie słyszałam, o
czym rozmawiali, ale, gdy do nich wróciłam obaj wyglądali na wyluzowanych.
Martwiłam się, że się nie polubią, ale wszystko szło w dobrym kierunku. Liam
nie był, co prawda zachwycony, gdy zaproponowałam bratu, aby został u nas na
noc, ale najwyraźniej nie zamierzał się ze mną znowu kłócić. Przykładając sobie
lód do policzka i warg, obserwowałam jak popijali najlepsze trunki Payne’a.
Niezręcznie zrobiło mi się w momencie, w którym Chris wspomniał coś o
interesach, które mógłby prowadzić razem z moim chłopakiem. Stanowczo
zaprotestowałam, wiedząc, jaki jest mój brat. W żadnym wypadku nie chciałam by
wizerunek, kariera czy finanse szatyna ucierpiały z powodu czyichś nielegalnych
pomysłów. Co to, to nie.
-
Prosiłam cię żebyś nie gadał głupot – wycedziłam przez zęby, kiedy Liam wyszedł
na chwilę, odebrać telefon.
-
Dlaczego twój chłopak nie może pomnożyć swojego ogromnego majątku?- Założył
ręce za głową.
-
Bo dobrze wiem, jak to się skończy. Nie jesteś godny zaufania – dokuczyłam mu.
-
W rodzinie może i nie, ale zawodowo wręcz odwrotnie. Do niczego nie będę go
zmuszał. – Wzruszył ramionami.
***
Związek
z Liamem był dla mnie nie lada wyzwaniem. Nigdy nie łudziłam się, że uczuciowe
relacje z mężczyznami będą proste, tym bardziej, jeśli mówimy tutaj o
przystojnym członku światowej sławy boysbandu. Liczyłam się z nieprzyjemnymi
komentarzami ze strony mediów, kiedy tylko zwietrzą sensację. Trudno uwierzyć,
że do tej pory nie oglądałam siebie na okładkach brukowcach, ale za szybko się
ucieszyłam.
Chris
zniknął, zostawiając kartkę z wyjaśnieniami. Miał ważne interesy do załatwienia
i obiecał, że się odezwie. Ja natomiast pozwoliłam Liamowi spać do woli i
wyszłam do supermarketu. Obeszłam po kolei wszystkie działy i wrzuciłam do
koszyka po kilka produktów. Zbliżając się do kasy, minęłam stoisko z prasą i
jeden z krzykliwych nagłówków przykuł moją uwagę. Wyciągnęłam gazetę ze stojaka
i przetarłam oczy, aby się upewnić czy na pewno dobrze widzę.
Te
hieny zrobiły sobie z mojego życia niezłą pożywkę. Wszem i wobec ogłosili, że
zajmowałam się prostytucją, powiązali mnie z osobami ze świata przestępczego, z
którymi oczywiście nigdy nie miałam do czynienia. Najgorsze jest to, że
grzebali w mojej przeszłości i obrażali Liama, na co nie mogłam pozwolić. No,
ale co taka szara istota, jak ja mogłaby zdziałać w medialnej wojnie?
Westchnęłam
z rezygnacją, odkładając gazetę na miejsce i ruszyłam do kasy. Jakby tego było
mało, pierwszy raz w życiu po wyjściu na ulicę zostałam zaatakowana przez armię
paparazzi, oślepiających mnie fleszami. Przekrzykiwali się, usiłując się czegoś
ode mnie dowiedzieć. Albo obrazić. Sama nie wiem, bo ich słowa mieszały się w
jeden wielki szum. Zdołałam ujść kilka kroków i wyłapać pojedyncze pytania,
bądź obelgi.
-
Jesteś nową dziewczyną Liama?
-
Traktujesz ten związek poważnie?
-
Czy to prawda, że byłaś prostytutką?
-
Skończyłaś z tym?
-
Kochasz go?
-
Opowiesz jak wam się układa?
Zaczęli
mnie przytłaczać i miałam ochotę coś im odpyskować, ale powstrzymywałam się ze
względu na Payne’a. Obiecałam, że nie będę przynosić mu wstydu, więc
uśmiechałam się tylko przyjaźnie idąc przed siebie. Już myślałam, że spokojnie
dotrę do domu aż tu nagle tuż przede mną zjawiła się grupka nastolatek.
Poczułam się jak w potrzasku, jak zwierzyna, której drapieżniki zagrodziły
drogę ucieczki.
-
Jesteś z siebie zadowolona?- Krzyknęła jedna z nich ze złością. - Niszczysz
naszego idola!
-
Nie zdemoralizujesz naszego anioła! To dobry chłopak, który nie powinien
spotykać się z dziwką!
-
Odczep się od niego!
Jedna
przez drugą wyrażały swoją nienawiść w stosunku do mnie, a ja stałam, jak słup
soli słuchając tych wszystkich zarzutów. W myślach przekonywałam się, że nie
będę się przy nich rozklejać i nie pokażę jak bardzo mnie to boli.
-
Wierzcie lub nie, ale kocham waszego anioła – odezwałam się w końcu, wyminęłam
ich liderkę i szybko stamtąd uciekłam.
Po
przekroczeniu progu willi odetchnęłam z ulgą, wiedząc, że tutaj jestem
bezpieczna. Przyznanie się przed całkowicie obcymi nastolatkami do swoich uczuć
było, co najmniej dziwne, ale po prostu wiedziałam, że muszę to powiedzieć.
Może źle postąpiłam, ale nie to było najważniejsze. Uzewnętrzniłam się pod ich
naciskiem znacznie szybciej niż bym chciała, a przecież pierwszą i jedyną
osobą, która powinna to usłyszeć był Liam.
Usłyszałam
jego głos dochodzący z sypialni, więc zostawiłam zakupy na kuchenny blacie i
ruszyłam na górę. Podsłuchiwanie było moją słabością, stanęłam przy drzwiach i
wsłuchałam się w rozmowę.
-
Nie krzycz. Obudziłeś mnie, nie wiem, co się dzieje, a ty od razu zarzucasz
mnie jakimiś rewelacjami. Nie, nie widziałem jeszcze. Zaraz włączę komputer i
sprawdzę, o czym huczy Internet. Oddzwonię – rozłączył się i odłożył komórkę na
szafkę nocną, po czym odwrócił się szukając swojego laptopa.
-
Dzień dobry – ujawniłam swoją obecność.
-
Cześć piękna – uśmiechnął się niemrawo.
-
Nie sprawdzaj plotek. Wszyscy mówią o twoim związku z dziwką – westchnęłam
ciężko, przecierając oczy.
-
Już się zaczęło?- spytał, nie oczekując odpowiedzi i zabrzmiało to tak jakby go
to nie zdziwiło.
-
Tak. Dziennikarze dopadli mnie pod sklepem, nie wiem skąd wiedzieli, że tam
jestem. Zadawali miliony pytań, czułam się niezręcznie. A potem spotkałam twoje
fanki – urwałam nie chcąc się żalić.
-
Mocno dały ci popalić?- Podszedł bliżej i chwycił moje dłonie.
-
Niszczę ich idealnego idola, to mówi samo za siebie – przytoczyłam zarzut
jednej z nich.
-
Och, nie przejmuj się tym. Są zaślepione, Perrie przechodzi przez to samo,
Eleanor też. Moje byłe też nie były lubiane. Pomogę ci do tego przywyknąć. - Pochylił
się i pocałował mnie prosto w usta.
-
Jeśli będziesz to robił w taki sposób, będzie mi znacznie łatwiej. –
Postanowiłam nie ciągnąć dłużej tego tematu tylko zająć się śniadaniem i moim
chłopakiem.
Musiałam
oderwać myśli od tych wstrętnych komentarzy i tego, że publicznie wyznałam, że
go kocham a on sam o tym nie wie. Powinnam mu powiedzieć, pewnie, że tak, ale
strasznie bałam się tego momentu. Wygłupiłabym się czy nie? Odpowiedziałby tym
samym? Miałam zbyt wiele wątpliwości żeby zrobić to właśnie teraz.